Wpadł po 5 latach

Wpadł po 5 latach

Wbił nóż w plecy swojej dziewczyny. Była w siódmym miesiącu ciąży. Po 5 latach poszukiwań stołeczni policjanci odnaleźli ciało 20-letniej Wiolety Skotak z Nowego Dworu Mazowieckiego. Dziewczyna wyszła na spotkanie ze swoim chłopakiem i zaginęła. Okazało się, że zabójca zakopał ciało w rezerwacie przyrody.

Wioleta Skotak zaginęła 29 marca 2006 roku. Była w siódmym miesiącu ciąży. Wyszła na spotkanie ze swoim chłopakiem, Grzegorzem T. Rodzice dziewczyny byli pewni, że ich córka została u niego na noc. Para znała się od trzech lat i planowała ze sobą przyszłość. Grzegorz T. dopiero następnego dnia zatelefonował i oznajmił, że Wioleta do niego nie dotarła.

- Nie zabrała ze sobą żadnych dokumentów, żadnych rzeczy, co by świadczyło, że ma zamiar gdzieś wyjechać - mówi Iwona Jurkiewicz z policji w Nowym Dworze Mazowieckim.

Policja rozpoczęła poszukiwania. Przeczesano okoliczne lasy, dokładnie sprawdzono rzekę i jej rozlewiska. Skontrolowano szpitale, ośrodki samotnej matki w całym kraju. Analizowano każdy ślad. Bez skutku. Przyjęto trzy hipotezy - zabójstwo, porwanie lub samobójstwo. Jednak po roku od zaginięcia dziewczyny śledztwo umorzono.

- Niemal od początku podejrzewaliśmy, że w sprawę może być zamieszany chłopak dziewczyny. Nie udało się przedstawić takich dowodów, żeby to udowodnić - opowiada Iwona Jurkiewicz z policji w Nowym Dworze Mazowieckim.

- W pewnym momencie do sprawy włączyli się policjanci z wydziału terroru kryminalnego i zabójstw wyspecjalizowani w tzw. sprawach "archiwum X". To ci policjanci razem z prokuraturą zaczęli potwierdzać wersję z udziałem chłopaka - informuje Maciej Karczyński z Komendy Stołecznej Policji.

Warszawscy policjanci przyjęli wersję, że Wioleta została zamordowana przez swojego chłopaka. Kryminalnym pozostało tylko to udowodnić. Nie było to zadanie łatwe, bo ciała dziewczyny nie odnaleziono. Ostatecznie rozwiązać zagadkę zaginięcia dwudziestolatki ułatwił śledczym sam podejrzany.

- Podejrzewany przez nas mężczyzna trafił do więzienia za kradzieże, rozbój i włamania. Na tym etapie mieliśmy możliwość zebrania materiału dowodowego - mówi Maciej Karczyński z Komendy Stołecznej Policji.

Policjanci w ostatnim czasie kilkukrotnie przesłuchali odsiadującego wyrok Grzegorza T. W końcu zasugerowali mu badanie na wykrywaczu kłamstw. Ten zgodził się na użycie wariografu. Urządzenie wykazało, że mężczyzna - twierdząc, że nie wie co stało się z Wioletą - kłamie.

- Przedstawiono mu zarzut zabicia kobiety w zaawansowanej ciąży. Przyznał się do winy i wskazał miejsce ukrycia zwłok - informuje Renata Mazur z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.

Wszystko wskazuje na to, że Grzegorz T. dokładnie zaplanował zbrodnię. Dzień przed spotkaniem z Wioletą wykopał głęboki dół nad Wisłą, w odludnym miejscu na terenie rezerwatu przyrody. Zaprosił dziewczynę na romantyczny spacer i tam bestialsko zaatakował.

- Biegły stwierdził, że doszło do pięciokrotnego pchnięcia nożem. Cztery ciosy zadano w plecy, jeden w serce. Grzegorz T. jako motyw podał, że pokłócili się o jego znajomość z inną kobietą - mówi Renata Mazur z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.

Dotarliśmy do brata podejrzewanego o morderstwo 33-letniego mężczyzny. Chcieliśmy się dowiedzieć czy przypuszczał, że za sprawą zaginięcia dwudziestoletniej Wiolety stoi Grzegorz T.?

- Nie mam o niczym pojęcia. Mój brat jest w więzieniu, udajcie się do niego. Koniec, wyp... - mówił zdenerwowany brat Grzegorza T.

- Córka była w ciąży. On zabił dwoje ludzi - rozpacza Mirosław Skotak, ojciec zamordowanej Wiolety.*

* skrót materiału

Reporter: Artur Borzęcki

aborzecki@polsat.com.pl

(Telewizja Polsat)