Życie po więzieniu
W Polsce brakuje zatrudnienia dla byłych więźniów. W urzędach pracy oferty są, ale tylko dla niekaranych. Przedsiębiorcy boją się skazańców jak ognia, a państwo nie wyciąga do nich pomocnej dłoni. Wychodzący na wolność więzień staje przed dylematem: głodować czy wrócić na drogę przestępstwa.
- Wszędzie jesteśmy traktowani jak bydło.Ludzie uważają, że osoby, które odbyły swoją karę, są groźne dla innych - mówi Marcin, były więzień, bez stałej pracy.
- Weźmie pan zwykłą gazetę i zadzwoni pod ogłoszenie typu: Przyjmę do pracy jako pomocnik na budowie. Gwarantuję panu, że na 100 telefonów, w 99 przypadkach zapytają o karalność - dodaje Edward, były więzień.
Łączy ich wiele. Obaj między innymi kradli. Obaj trafiali kilkukrotnie do więzienia. Na wiele lat. Obaj nie chcą tam wrócić.
- Przesiedziałem grubo ponad 5 lat - mówi pan Edward. A pan Marcin dodaje: Ja około 3,5 roku.
Dla pana Edwarda ostatnia kara to dwa lata za kratkami. Za co? Za obrazę w Zakopanem słynnego skoczka z Niemiec - konkurenta Adama Maysza. Skazany nie miał 3 tys. euro kary na domy dziecka, poszedł więc za kratki.
- Uczestniczyłem w bójce przeciwko skoczkowi Svenowi Hanawaldowi. Rzuciłem w niego parę razy śnieżką i powiedziałem kilka niecenzuralnych słów, jak to po alkoholu - opowiada pan Edward.
W więzieniu - pracy nie ma. Oficjalnie ma ją tylko co szósty skazany.
- Przez ostanie pół roku, które przesiedziałem w wiezieniu zarobiłem około1500 zł - mówi pani Marcin.
A pracy będzie jeszcze mniej, bo Trybunał Konstytucyjny uznał za niekonstytucyjne płacenie więźniom tylko połowy najniższej pensji.
- Dzisiaj takiej furtki kontrahenci zewnętrzni już nie mają. Boję się, że to zatrudnienie zewnętrzne, odpłatne nieco spadnie - potwierdza Luiza Sałapa, rzecznik prasowy Centralnego Zarządu Służby Więziennej.
Skazani po odsiedzeniu kary opuszczają więzienia z niewielkimi kwotami w ręku. Za to muszą jeszcze kupić ubranie czy leki.
- On może dostać ekwiwalent pieniężny do jednej trzeciej średniego wynagrodzenia, to jest około 1300 zł. W praktyce to są kwoty rzędu 50-100 zł - mówi Luiza Sałapa, rzecznik prasowy Centralnego Zarządu Służby Więziennej.
- Resocjalizacja i pomoc postpenitencjarna są tylko w cudzysłowie. Wychodząc dostałem 150 zł na podróż i lekarstwa. Zanim poznałem znajomych, to kilka nocy spędziłem na dworcu - mówi pan Edward.
Byłym więźniom pomaga więc Stowarzyszenie "Damy Radę". Roboty drobne, ale są! Tak jak na przykład te przy przeładunku darów z żywnością czy przy remoncie mieszkania.
- W ciągu ostatnich trzech lat, około 50 osob znalazło pracę, z tego 40 utrzymało się w niej. Nie ukrywam, że mamy również takie osoby, które wróciły na drogę przestępczą - opowiada Beata Mirska, prezes Stowarzyszenia "Damy Radę".
Jaka jest prawda o pracy dla byłych więźniów? Pan Edward - były skazany, dzwonił do firm ogłaszających się w Urzędzie Pracy. Szukał pracy kierowcy, pracownika myjni samochodowej i ochrony. Wszędzie potrzebowali osób... niekaranych.*
* skrót materiału
Reporter: Adam Bogoryja-Zakrzewski
abogoryja@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)
- Weźmie pan zwykłą gazetę i zadzwoni pod ogłoszenie typu: Przyjmę do pracy jako pomocnik na budowie. Gwarantuję panu, że na 100 telefonów, w 99 przypadkach zapytają o karalność - dodaje Edward, były więzień.
Łączy ich wiele. Obaj między innymi kradli. Obaj trafiali kilkukrotnie do więzienia. Na wiele lat. Obaj nie chcą tam wrócić.
- Przesiedziałem grubo ponad 5 lat - mówi pan Edward. A pan Marcin dodaje: Ja około 3,5 roku.
Dla pana Edwarda ostatnia kara to dwa lata za kratkami. Za co? Za obrazę w Zakopanem słynnego skoczka z Niemiec - konkurenta Adama Maysza. Skazany nie miał 3 tys. euro kary na domy dziecka, poszedł więc za kratki.
- Uczestniczyłem w bójce przeciwko skoczkowi Svenowi Hanawaldowi. Rzuciłem w niego parę razy śnieżką i powiedziałem kilka niecenzuralnych słów, jak to po alkoholu - opowiada pan Edward.
W więzieniu - pracy nie ma. Oficjalnie ma ją tylko co szósty skazany.
- Przez ostanie pół roku, które przesiedziałem w wiezieniu zarobiłem około1500 zł - mówi pani Marcin.
A pracy będzie jeszcze mniej, bo Trybunał Konstytucyjny uznał za niekonstytucyjne płacenie więźniom tylko połowy najniższej pensji.
- Dzisiaj takiej furtki kontrahenci zewnętrzni już nie mają. Boję się, że to zatrudnienie zewnętrzne, odpłatne nieco spadnie - potwierdza Luiza Sałapa, rzecznik prasowy Centralnego Zarządu Służby Więziennej.
Skazani po odsiedzeniu kary opuszczają więzienia z niewielkimi kwotami w ręku. Za to muszą jeszcze kupić ubranie czy leki.
- On może dostać ekwiwalent pieniężny do jednej trzeciej średniego wynagrodzenia, to jest około 1300 zł. W praktyce to są kwoty rzędu 50-100 zł - mówi Luiza Sałapa, rzecznik prasowy Centralnego Zarządu Służby Więziennej.
- Resocjalizacja i pomoc postpenitencjarna są tylko w cudzysłowie. Wychodząc dostałem 150 zł na podróż i lekarstwa. Zanim poznałem znajomych, to kilka nocy spędziłem na dworcu - mówi pan Edward.
Byłym więźniom pomaga więc Stowarzyszenie "Damy Radę". Roboty drobne, ale są! Tak jak na przykład te przy przeładunku darów z żywnością czy przy remoncie mieszkania.
- W ciągu ostatnich trzech lat, około 50 osob znalazło pracę, z tego 40 utrzymało się w niej. Nie ukrywam, że mamy również takie osoby, które wróciły na drogę przestępczą - opowiada Beata Mirska, prezes Stowarzyszenia "Damy Radę".
Jaka jest prawda o pracy dla byłych więźniów? Pan Edward - były skazany, dzwonił do firm ogłaszających się w Urzędzie Pracy. Szukał pracy kierowcy, pracownika myjni samochodowej i ochrony. Wszędzie potrzebowali osób... niekaranych.*
* skrót materiału
Reporter: Adam Bogoryja-Zakrzewski
abogoryja@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)