"Chorowity" radny

"Chorowity" radny

Czy miasto Pszów powinno zapewniać pracę radnemu i kierownikowi miejskiej oczyszczalni, który niezbyt przykłada się do swojej pracy? Mieczysław Jóźwicki od roku nie pojawia się w pracy, bo jest na zwolnieniu lekarskim. Choroba nie przeszkadza mu jednak uczestniczyć w sesjach i komisjach rady. Oczywiście za pieniądze.

Mieczysław Jóźwicki, radny miejski z Pszowa koło Rybnika, pracę w samorządzie rozpoczął ponad dwadzieścia lat temu. Od dekady pracuje również w zakładzie komunalnym podległym Urzędowi Miasta. Ostatnio na stanowisku kierownika oczyszczalni ścieków.

- Radny Jóźwicki dostał tę pracę jako łup wyborczy, od jednego z byłych burmistrzów. Pewnie nie pracowałby tu już dawno, tylko że nie można go zwolnić bez zgody rady miejskiej. Nie można było mu nic polecić, bo zaraz był na skardze u burmistrza, że od niego coś się wymaga - mówi Leszek Piątkowski, p.o. kierownika Zakładu Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej w Pszowie.  

- W ogóle to bardzo mało tu był. Jak przyjechał, to napisał notatkę, że pajęczyny gdzieś tam widział i to było wszystko. Zadawaliśmy mu jakieś pytania, ale nie miał na to czasu - dodaje Kazimierz Mydłowiecki, pracownik oczyszczalni ścieków w Pszowie.

Kierownik zakładu gospodarki komunalnej mówi, że przez jakiś czas wydawał podległemu mu kierownikowi Jóźwickiemu polecenia służbowe na piśmie. I wtedy, w maju 2010 roku, Mieczysław Jóźwicki poszedł na zwolnienie lekarskie. Zaczął się leczyć na kręgosłup.

- Pierwszy okres choroby, to było ciśnienie i stres, związane z mobbingiem pana Piątkowskiego. Trzeciego września zakład diagnostyki obrazowej stwierdził zniekształcenie dwóch żeber. Dostałem zwolnienie od lekarza rodzinnego - tłumaczy Mieczysław Jóźwicki, radny i kierownik w oczyszczalni ścieków w Pszowie.

- Mobbing? To jest pewien sposób obrony i tyle. Taki atak na mnie. Ja tego pana zapytałem trzy razy, czy realizuje swój zakres czynności. Nic więcej - mówi Leszek Piątkowski - p.o. kierownika Zakładu Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej w Pszowie

- Nie zauważyłem, by ten człowiek był chorowity. Według mnie cieszył się dobrym zdrowiem. Na imprezach zakładowych tańce, te rzeczy - dodaje Kazimierz Mydłowiecki, pracownik oczyszczalni ścieków w Pszowie.

Śląski Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowiska nałożył na miasto dwie kary o łącznej wysokości 18 tysięcy złotych. Za to, że oczyszczalnia spuszczała do potoku zanieczyszczenia.

- Przez pięć różnych miesięcy w roku były przekroczone stężenia substancji, które nie powinny tam się znaleźć - mówi Leszek Piątkowski, p.o. kierownika Zakładu Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej w Pszowie.

- Pan Jóźwicki przyjeżdżał i pojemniki na próbki wiózł do badania. O niczym nas nie informował. Myśmy nawet nie wiedzieli, że normy były przekraczane - opowiada Kazimierz Mydłowiecki, pracownik oczyszczalni ścieków w Pszowie.

- Ja nie znam żadnego protokołu o przekroczeniach. Nie znam żadnych negatywnych wyników - zapewnia jednak Mieczysław Jóźwicki.

Radny Jóźwicki od roku nie przychodzi do pracy w oczyszczalni. To nie przeszkadza mu jednak uczestniczyć w sesjach i komisjach rady miasta. Radny przyszedł do pracy pół roku temu. Na jeden dzień. Potem, jak mówi, odnowiła mu się kontuzja kręgosłupa, bo dwa dni wcześniej spadł z roweru.*

* skrót materiału

Reporter: Ewa Pocztar-Szczerba

epocztar@polsat.com.pl

(Telewizja Polsat)