Horror z eksmężem

Horror z eksmężem

Pani Ewa uciekła z trójką dzieci do domu samotnej matki. Miała dość agresji swojego męża. Wzięła rozwód i zaczęła nowe życie, ale koszmar szybko powrócił. Eugeniusz R. odnalazł ją i zdemolował mieszkanie. Mężczyzna jest bezkarny, bo wymaga natychmiastowej terapii. Niestety, zmusić go leczenia nie można.

- Ja muszę uciekać, podczas gdy mój eksmąż, człowiek, który łamie ludziom ręce, nogi i wybija szyby, nikogo się nie boi. Policja może mu tylko zwrócić uwagę - opowiada pani Ewa, która ucieka od byłego męża.

Pani Ewa mieszka z trójką swoich dzieci: szesnastoletnim Ivem, dziesięcioletnią Olgą i sześcioletnim Gabryjelem w "Domu Samotnych Matek z dziećmi" w Pobiednej niedaleko Jeleniej Góry. Tam znalazła schronienie przed prześladowaniami męża - Eugeniusza R.  

- Zdarzały się pobicia, demolował mieszkanie, bił dzieci nie raz, nie dwa - wspomina pani Ewa. A jej córka Olga dodaje: Widziałam kiedyś, jak mój tata chciał zabić mojego brata. Jak sobie to przypominam, to mi się płakać chce. Kilka razy sam chciał się zabić.

Nigdy, jak twierdzi pani Ewa, w domu nie było spokoju. Eugeniusz R. nadużywał alkoholu. Awantury stawały się codziennością. Trzy lata temu, kiedy mąż kobiety połamał jej nogę, nie mogła już tego dłużej znosić. Wtedy to po raz pierwszy postanowiła uciec do Pobiednej - do domu samotnej matki.

- Przywiozła ją policja, została kilka miesięcy, po czym po rozmowach z mężem postanowiła wrócić i spróbować jeszcze raz - mówi Monika Muszyńska, dyrektor Domu Samotnych Matek z Dziećmi w Pobiednej.

Pani Ewa kilkakrotnie wracała do rodzinnego domu, dając szanse swojemu mężowi. Kobieta próbowała zmusić go do leczenia psychiatrycznego. Zanim jednak dojechał do szpitala, zdemolował karetkę pogotowia.

Nic nie dawały interwencje policji i Miejsko-Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Lubaniu. Mężczyzna nie jest ubezwłasnowolniony, więc decyzję o leczeniu i zmianie swojego życia musiałby podjąć sam.

- Wielokrotnie ta osoba była zatrzymywana i przewożona do naszej jednostki. Często była pod wpływem alkoholu - informuje Anna Włoszczyk z policji w Lubaniu.

- Odwiedzam tego pana z policją lub koleżanką, bo sama się boję. Dom jest otwarty, pełno w nim butelek - dodaje Katarzyna Kuczyńska z Miejsko-Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Lubaniu.

Eugeniusz R. życia swojego zmienić nie chciał. Pani Ewa postanowiła uciec więc kolejny raz. Wynajęła mieszkanie, rozpoczęła kursy doszkalające. Rozwiodła się z mężem. Niestety, niewiele to dało. Eugeniusz R. dalej ją prześladował. Zdemolował jej wynajęte mieszkanie. Kobieta znów uciekła do domu samotnej matki.

- Mój eksmąż dowiedział się, gdzie mieszkam. Powybijał mi szyby, wezwaliśmy policję, ale nic nie zrobiła. Na drugi dzień powybijał mi szyby drugi raz. Po przewiezieniu go do aresztu i przebadaniu, lekarz nie wyraził zgody na osadzenie go w areszcie ze względu na stan zdrowia - opowiada pani Ewa.

Pani Ewa jest bezradna. Próbujemy więc razem z dyrektorką domu samotnej matki porozmawiać z Eugeniuszem R.

- Byłem agresywny. Powybijałem jej szyby, bo ona sobie wynajęła chałupę, a ja nie mogłem tego znieść, k...a. Dobra, zamówcie mi tę karetkę - powiedział mężczyzna.

Eugeniusz R. wyraził zgodę na leczenie, ale był pod wpływem alkoholu, więc zgodnie z przepisami do szpitala trafić nie może. Gdyby nie to, że w trakcie rozmowy z nami chciał popełnić samobójstwo, pozostałby w domu, a pani Ewa znów musiałaby uciekać. A tak karetka musiała go zabrać.

- Czy ja mam do końca życia uciekać, wypatrywać, czy przypadkiem nie idzie? Czy mnie nie uderzy, a może wbije mi nóż? To jest jakiś chory kraj, chore przepisy - podsumowuje kobieta.*

* skrót materiału

Reporterka: Żanetta Kołodziejczyk

e-mail

(Telewizja Polsat)