Krwawa zemsta szczypiornistów
19-letni Maciek wdał się w bójkę na dyskotece w Radomiu. Poszło o kufel piwa, z którego napił się przez pomyłkę. Po imprezie chłopak został napadnięty na ulicy i brutalnie skatowany. Zmarł po pięciu dniach w szpitalu. Napastnikami okazali się piłkarze ręczni klubu Delta Radom.
- Kiedy zamykam oczy, to widzę Maćka leżącego na ulicy. Ten widok chyba tak będzie mi już towarzyszył - opowiada Piotr Mieśnik, brat nieżyjącego Maćka.
Radom: Wielkanoc tego roku. W nocy z niedzieli na poniedziałek, Maciek wychodzi ze znajomymi na dyskotekę. Idą do studenckiego klubu Aula, zamierzają się świetnie bawić. Około godziny 1:30 na dyskotece dochodzi do awantury. Maciek wdaje się w sprzeczkę z siedzącym przy barze mężczyzną. Powodem kłótni jest... kolejne piwo.
- Maciek napił się piwa nie ze swojej szklanki. Po prostu się pomylił - opowiada Piotr Mieśnik, brat Maćka.
- Pokrzywdzony uderzył podejrzanego szklanką po piwie i spowodował obrażenia na twarzy - informuje Robert Czerwiński z Prokuratury Rejonowej Radom - Wschód.
- Maciek faktycznie sprowokował to zajście, ale to oczywiście nie usprawiedliwia tego, co zaszło dalej - dodaje Tadeusz Kaczmarek z Komendy Wojewódzkiej Policji w Radomiu.
W ślad za Maćkiem z lokalu wychodzi mężczyzna, z którym wcześniej się kłócił. Razem z kolegą rzucają się w pogoń za uciekającym chłopakiem. Dopadają go po drugiej stronie ulicy. Wszystko dzieje się trzysta metrów od komendy policji.
- Bili do końca. Nawet jak Maciek był już nieprzytomny - opowiada Katarzyna Mieśnik, bratowa nieżyjącego chłopaka.
- Już nie miał odruchów obronnych, nie zasłaniał głowy, a mimo to był nadal po niej kopany.
Na nagraniu z delikatesów widać, jak tuż obok zdarzenia przejeżdża radiowóz. Policjanci spojrzeli w naszą stronę i zniknęli. Już się nie pojawili - dodaje Piotr Mieśnik, brat Maćka.
Rodzina Maćka twierdzi, że po awanturze w klubie pracujący w niej ochroniarze zignorowali to, co działo się na zewnątrz. Chociaż widzieli bójkę, żaden z nich nie wezwał policji. Patrol zawiadomiła dopiero załoga karetki.
- Nie wiem, co odpowiedzieć. Pracownik próbował trzy razy i nie dodzwonił się na policję - mówi Tomasz Paduch, właściciel klubu Aula.
Kilkadziesiąt minut po pobiciu sprawcy zostają zatrzymani. To Wojciech S. i Piotr R. - piłkarze ręczni klubu Delta Radom. Dobrzy znajomi właściciela dyskoteki Aula. W tym samym czasie Maciek trafia do szpitala. Ma rozległe obrażenia mózgu.
- Część czaszki usunięto, bo mózg już się tam nie mieścił, a obrzęk powodował jego niedokrwienie. Kiedy pojawiła się jakakolwiek nadzieja, to my się jej rozpaczliwie chwytaliśmy, a później po raz kolejny zdawaliśmy sobie sprawę, że Maciek umiera. Dla nas on umierał kilka razy - rozpacza Piotr Mieśnik, brat nieżyjącego Maćka.
Chłopak konał przez pięć dni. Zmarł w piątek, 29 kwietnia. Tydzień później, jego rodzina zorganizowała w Radomiu marsz milczenia. Wzięło w nim udział kilkaset osób.
Śledztwo w sprawie śmierci Maćka wciąż trwa. Niewykluczone, że zatrzymani zostaną kolejni sprawcy. Być może prokuratura zamiast o pobicie, oskarży ich o zabójstwo. W ubiegły piątek odbył się pogrzeb Maćka. Rodzina pożegnała go jego ulubioną piosenką.*
* skrót materiału
Reporter: Rafał Zalewski
rzalewski@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)
Radom: Wielkanoc tego roku. W nocy z niedzieli na poniedziałek, Maciek wychodzi ze znajomymi na dyskotekę. Idą do studenckiego klubu Aula, zamierzają się świetnie bawić. Około godziny 1:30 na dyskotece dochodzi do awantury. Maciek wdaje się w sprzeczkę z siedzącym przy barze mężczyzną. Powodem kłótni jest... kolejne piwo.
- Maciek napił się piwa nie ze swojej szklanki. Po prostu się pomylił - opowiada Piotr Mieśnik, brat Maćka.
- Pokrzywdzony uderzył podejrzanego szklanką po piwie i spowodował obrażenia na twarzy - informuje Robert Czerwiński z Prokuratury Rejonowej Radom - Wschód.
- Maciek faktycznie sprowokował to zajście, ale to oczywiście nie usprawiedliwia tego, co zaszło dalej - dodaje Tadeusz Kaczmarek z Komendy Wojewódzkiej Policji w Radomiu.
W ślad za Maćkiem z lokalu wychodzi mężczyzna, z którym wcześniej się kłócił. Razem z kolegą rzucają się w pogoń za uciekającym chłopakiem. Dopadają go po drugiej stronie ulicy. Wszystko dzieje się trzysta metrów od komendy policji.
- Bili do końca. Nawet jak Maciek był już nieprzytomny - opowiada Katarzyna Mieśnik, bratowa nieżyjącego chłopaka.
- Już nie miał odruchów obronnych, nie zasłaniał głowy, a mimo to był nadal po niej kopany.
Na nagraniu z delikatesów widać, jak tuż obok zdarzenia przejeżdża radiowóz. Policjanci spojrzeli w naszą stronę i zniknęli. Już się nie pojawili - dodaje Piotr Mieśnik, brat Maćka.
Rodzina Maćka twierdzi, że po awanturze w klubie pracujący w niej ochroniarze zignorowali to, co działo się na zewnątrz. Chociaż widzieli bójkę, żaden z nich nie wezwał policji. Patrol zawiadomiła dopiero załoga karetki.
- Nie wiem, co odpowiedzieć. Pracownik próbował trzy razy i nie dodzwonił się na policję - mówi Tomasz Paduch, właściciel klubu Aula.
Kilkadziesiąt minut po pobiciu sprawcy zostają zatrzymani. To Wojciech S. i Piotr R. - piłkarze ręczni klubu Delta Radom. Dobrzy znajomi właściciela dyskoteki Aula. W tym samym czasie Maciek trafia do szpitala. Ma rozległe obrażenia mózgu.
- Część czaszki usunięto, bo mózg już się tam nie mieścił, a obrzęk powodował jego niedokrwienie. Kiedy pojawiła się jakakolwiek nadzieja, to my się jej rozpaczliwie chwytaliśmy, a później po raz kolejny zdawaliśmy sobie sprawę, że Maciek umiera. Dla nas on umierał kilka razy - rozpacza Piotr Mieśnik, brat nieżyjącego Maćka.
Chłopak konał przez pięć dni. Zmarł w piątek, 29 kwietnia. Tydzień później, jego rodzina zorganizowała w Radomiu marsz milczenia. Wzięło w nim udział kilkaset osób.
Śledztwo w sprawie śmierci Maćka wciąż trwa. Niewykluczone, że zatrzymani zostaną kolejni sprawcy. Być może prokuratura zamiast o pobicie, oskarży ich o zabójstwo. W ubiegły piątek odbył się pogrzeb Maćka. Rodzina pożegnała go jego ulubioną piosenką.*
* skrót materiału
Reporter: Rafał Zalewski
rzalewski@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)