Rok po powodzi...

Rok po powodzi...

Wały niepodwyższone, Wisła niepogłębiona, drzewa i krzewy podtrzymujące wysoki poziom wody - niewycięte. Tak wygląda Wisła w okolicach Tarnobrzega i Sandomierza rok po niszczycielskiej powodzi, jaka zalała te tereny. Czy rządzący potrafili wyciągnąć wnioski z kataklizmu?

- Dostaliśmy od państwa 82 tys. zł odszkodowania. Nie wystarczyło na remont w domu - mówi Grażyna Gospodarczyk z Koćmierzowa z Sandomierza.

- Człowiek siedzi jak na gwoździach. Niech przyjdą ulewy i to samo się zrobi. Naprawili tylko kawałek przerwanego wału, dalej nic się nie robi - dodaje Tadeusz Kruk z miejscowości  

- Ważniejsze jest istnienie kilku ptaszków, niż ludzkie życie, dorobek kilku pokoleń mieszkańców Sandomierza i Tarnobrzega. Mija rok, a ważniejsze są sprawy związane z przepisami i istnienie na tym terenie programu Natura 2000 - mówi Norbert Mastalerz, prezydent Tarnobrzega.

W rocznicę powodzi gospodarską wizytę na załatanym wale w Koćmierzowie złożył sam premier Donald Tusk. To właśnie w tym miejscu Wisła przelała się przez wał i wyrwała ponad 100 metrów umocnień.

- Jeśli służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo Sandomierza nam odmówią, to my te wały podwyższymy sami. Nie będziemy się na nic oglądać. Są na to sposoby, mogę nawet o półtora metra ten wał podwyższyć - mówi Jerzy Borowski, burmistrz Sandomierza.

Prace remontowe opóźniają się przez problemy z ekologami. Dotyczą przewlekłej procedury uzyskiwania zgód na pogłębianie rzeki, wycinkę drzew i krzewów, którymi zarosły brzegi. To one podtrzymują wysoki stan wód.

- Zapraszam ekologów do Sandomierza. Niech się przykują do tych drzew, jak będzie powódź. Zobaczymy jak ekologicznie będą się czuć - mówi Jerzy Borowski, burmistrz Sandomierza.

- Mieliśmy problem ze zgodą na wycinkę drzew. Tak się paradoksalnie składało, że w okresie kiedy stosowne służby, odpowiadające za ochronę środowiska, wydawały pozwolenia dla Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej, akurat rozpoczynał się okres ptasi lęgowy - dodaje Norbert Mastalerz, prezydent Tarnobrzega.

Spraw niezałatwionych do dziś po ubiegłorocznej powodzi jest sporo. Jak zwykle chodzi o pieniądze. W zeszłym roku w przed wodą w Sandomierzu broniono nawet huty szkła. Dziś z powodu braku gwarancji bezpieczeństwa przeciwpowodziowego, największa firma produkcji szyb samochodowych z terenu Huty Szkła w Sandomierzu, przenosi przyszłe inwestycje. Przenosi się tam, gdzie sucho, do specjalnej strefy tarnobrzeskiej.

Zagrożenie powodziowe nie słabnie. Meteorolodzy już zapowiadają ulewy w najbliższych dniach. Najcięższą sytuację mają okoliczni rolnicy. W tym roku nie dostali dotacji, bo z powodu skażenia popowodziowego nie obsiali pól. Pieniędzy na odkażanie ziemi nie dostali do dziś.

- Przyjdzie duża woda i znowu państwo będzie musiało płacić. To jest wyrzucanie publicznych pieniędzy. Oni będą płacić, a my dalej siedzieć na gwoździach, zalani i smrody wąchać - podsumowuje Tadeusz Kruk z miejscowości Wielowieś koło Tarnobrzega.*

* skrót materiału

Reporter: Adam Bogoryja-Zakrzewski

abogoryja@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)