Rok po ulewie nie mogą wejść do domu
Pani Małgorzata i pan Daniel nie mogą mieszkać w swoim domu ma warszawskim Ursynowie. Prawie roku temu podczas ulewnych deszczów na ich działce obsunęła się skarpa. Ekspertyza wykazała, że podmyła ją woda płynąca od pobliskiej ulicy, którą zarządza miasto. Zdaniem biegłych, ulica nie ma uregulowanych stosunków wodnych. Mimo to, ratusz pomóc małżeństwu nie zamierza.
Pani Małgorzata i pan Daniel mieszkają w zastępczym mieszkaniu od czerwca ubiegłego roku. Mają pokój i łazienkę. Dostali je od miasta. To nieco ponad 20 metrów kwadratowych. W swoim domu na warszawskim Ursynowie rodzina mieszkać nie może. Wszystko z powodu skarpy, która prawie rok temu osunęła się na ich działce po ulewnych deszczach. Ewakuowano wtedy z okolicy kilkanaście osób. Do swojego domu nie powrócili tylko pani Małgorzata i pan Daniel.
- Padły obietnice ze strony pani prezydent Warszawy, że nie zostaniemy z tym pozostawieni sami. Skala tych zniszczeń jest tak ogromna, że w żaden sposób osoby prywatne nie są w stanie tego udźwignąć - mówi pani Małgorzata.
Władze stolicy zleciły wykonanie ekspertyzy. Ta wykazała, że główną przyczyną osunięcia skarpy jest brak uregulowania stosunków wodnych w rejonie ulicy Kokosowej. Tam właśnie znajduje się dom pani Małgorzaty i pana Daniela.
- Główną przyczyną osunięcia się ziemi jest brak uregulowania stosunków wodnych przy ulicy Kokosowej. Woda jest odprowadzana w dół skarpy, co powoduje jej żłobienia - potwierdza Adam Jędraś z Wojewódzkiego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego w Warszawie.
- To się nie stało z naszej winy, nie poczuwam się do odpowiedzialności - mówi Daniel Kikoła, który nie może mieszkać w swoim domu.
Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego nakazał państwu Kikołom naprawić skarpę na własny koszt. Mimo że Wojewódzki Inspektorat tę decyzję uchylił, to miasto pomagać nie zamierza. Twierdzi, że skarpa to teren prywatny, choć woda, która ją zniszczyła, wylała z ulicy należącej do miasta.
- Musimy działać w ramach funkcjonującego prawa. Tam, gdzie możemy wydawać pieniądze publiczne, będziemy to robić. Natomiast tutaj prawo nie przewiduje takiej możliwości - mówi Bartosz Milczarczyk z Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy.
Skarpę naprawić można, ale najpierw trzeba uregulować odpływ wody z ulicy Kokosowej. Bez tego woda nadal będzie niszczyć skarpę. A to może zagrażać innym budynkom.
Pan Małgorzata i pan Daniel nie mają 600 tysięcy złotych na naprawę skarpy. Małżeństwo nie wyklucza dochodzenia swoich praw na drodze cywilnej. Tymczasem skarpa cały czas się obsuwa.
- Może powinniśmy napisać pismo do pana Boga, że spuścił deszcz na dzielnicę Ursynów? Jeżeli ktoś dysponuje adresem tam, to ja napiszę, bo zawożę pisma do wszelkich możliwych urzędów i nic w sprawie się nie dzieje - podsumowuje pani Małgorzata.*
* skrót materiału
Reporterka: Aneta Krajewska
akrajewska@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)
- Padły obietnice ze strony pani prezydent Warszawy, że nie zostaniemy z tym pozostawieni sami. Skala tych zniszczeń jest tak ogromna, że w żaden sposób osoby prywatne nie są w stanie tego udźwignąć - mówi pani Małgorzata.
Władze stolicy zleciły wykonanie ekspertyzy. Ta wykazała, że główną przyczyną osunięcia skarpy jest brak uregulowania stosunków wodnych w rejonie ulicy Kokosowej. Tam właśnie znajduje się dom pani Małgorzaty i pana Daniela.
- Główną przyczyną osunięcia się ziemi jest brak uregulowania stosunków wodnych przy ulicy Kokosowej. Woda jest odprowadzana w dół skarpy, co powoduje jej żłobienia - potwierdza Adam Jędraś z Wojewódzkiego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego w Warszawie.
- To się nie stało z naszej winy, nie poczuwam się do odpowiedzialności - mówi Daniel Kikoła, który nie może mieszkać w swoim domu.
Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego nakazał państwu Kikołom naprawić skarpę na własny koszt. Mimo że Wojewódzki Inspektorat tę decyzję uchylił, to miasto pomagać nie zamierza. Twierdzi, że skarpa to teren prywatny, choć woda, która ją zniszczyła, wylała z ulicy należącej do miasta.
- Musimy działać w ramach funkcjonującego prawa. Tam, gdzie możemy wydawać pieniądze publiczne, będziemy to robić. Natomiast tutaj prawo nie przewiduje takiej możliwości - mówi Bartosz Milczarczyk z Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy.
Skarpę naprawić można, ale najpierw trzeba uregulować odpływ wody z ulicy Kokosowej. Bez tego woda nadal będzie niszczyć skarpę. A to może zagrażać innym budynkom.
Pan Małgorzata i pan Daniel nie mają 600 tysięcy złotych na naprawę skarpy. Małżeństwo nie wyklucza dochodzenia swoich praw na drodze cywilnej. Tymczasem skarpa cały czas się obsuwa.
- Może powinniśmy napisać pismo do pana Boga, że spuścił deszcz na dzielnicę Ursynów? Jeżeli ktoś dysponuje adresem tam, to ja napiszę, bo zawożę pisma do wszelkich możliwych urzędów i nic w sprawie się nie dzieje - podsumowuje pani Małgorzata.*
* skrót materiału
Reporterka: Aneta Krajewska
akrajewska@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)