Straci pensjonat
Na naszych oczach traci pensjonat. Problemom Wiolety Nieszporek przyglądamy się od niemal roku. Kobieta wybudowała dom wypoczynkowy w Rewalu i wydzierżawiła go wspólnikowi, który w zamian miał jej oddawać połowę miesięcznych dochodów. Pani Wioleta twierdzi, że tego nie robił. Jakby tego było mało, mężczyzna postawił przed wejściem ochronę i nie wpuszczał właścicielki do środka. Dziś kobieta tonie w długach, a pensjonatem zainteresował się komornik.
28-pokojowy pensjonat "Wiola" w Rewalu nad samym morzem miał być zabezpieczeniem na starość dla pani Wiolety Nieszporek i jej rodziny. Włożyli w niego oszczędności całego życia. Na wykończenie pensjonatu pani Wioleta wzięła półtora miliona złotych kredytu w banku w Gryficach. W lutym 2010 roku pani Wioleta nieroztropnie wynajęła obiekt dzierżawcy Bogdanowi Bradtke.
- Strony zgodnie ustalają, że z tytułu umowy-dzierżawy będzie płacił wydzierżawiającemu miesięczny czynsz w postaci 50 procent wypracowanego zysku netto - czyta umowę Bogdan Bradtke, dzierżawca pensjonatu Wiola.
- W tym czasie byłam w Niemczech, przysłał umowę, którą podpisałam. Miałam przyjechać do Polski, by załatwić sprawy u notariusza. Pan Bradtke wiedział, że mój ojciec ma pełnomocnictwa, wziął go i wszystko z nim załatwił - mówi pani Wioleta Nieszporek.
W kwietniu 2010 roku Bogdan Bradtke poprosił ojca pani Wiolety, aby ze swojego zysku z pensjonatu mógł wpłacać do banku raty kredytu. Kredytu zaciągniętego przez panią Wioletę. Obaj panowie podpisali nawet w banku umowę cesji. Prawnicy mówią, że ojciec pani Wiolety nie miał tak szerokich pełnomocnictw, by podpisać tę umowę.
- Mówiąc najogólniej: miał prawo do umów kredytu i udzielania zabezpieczeń umów kredytu. Natomiast nie miał prawa do podpisania takiej umowy - twierdzi Przemysław Wiaczkis, adwokat Wiolety Nieszporek.
- W tym samym dniu, gdy była podpisana wierzytelność i cesja, dałam mu wypowiedzenie umowy - mówi pani Wioleta.
- Zwróciła się do banku z pytaniem, czy ta umowa jest wiążąca i skuteczna. Otrzymała pisemną odpowiedź, że jest wiążąca i skuteczna. To ją uspokoiło. Czyli była przekonana, że bank będzie się zwracał do pana Bradtke, żeby płacił mu pieniądze - opowiada Przemysław Wiaczkis, adwokat Wiolety Nieszporek
- Niestety, pan Bradtke nie zapłacił złotówki - dodaje pani Wioleta.
W lipcu ubiegłego roku dzierżawca Bogdan Bradtke zmienił zamki i postawił ochronę przy wejściu do pensjonatu. Mało tego, na mocy wyroku sądu właścicielka nie miała prawa wejścia do swojego obiektu. Uzasadnienie: należy zapewnić dzierżawcy spokojne prowadzenie działalności.
Pani Wioleta mówi, że choć przez całe lato w pensjonacie było pełno turystów, nie otrzymała od dzierżawcy żadnych pieniędzy. A w październiku Bogdan Bradtke postanowił opuścić pensjonat.
- Jego dzierżawa dalej trwała, ale nie popłacił za media, tzn. wodę i gazu. Wszystkie rachunki zostały. Zadłużona przez niego jestem na około 400 tys. zł. Odsetki cały czas rosną - mówi pani Wioleta.
Cztery miesiące temu bank w Gryficach wypowiedział pani Wioletcie umowę kredytu. Pensjonatem "Wiola" zainteresował się komornik. Jak dotąd bank nie chce negocjować na temat wstrzymania egzekucji i rozłożenia zaległości na raty.
Wioleta Nieszporek, która od dziesiątego roku życia mieszka w Niemczech, nie może zrozumieć jak doszło do tego, że wkrótce może stracić swój pensjonat. Ma żal do banku, do prokuratury, która nie chciała jej pomoc w walce z dzierżawcą oraz do sądu, który chronił nie ją, tylko dzierżawcę.
- Myślałam, że sądy są po to, by pomóc osobie, której podstępem zabrano dom i wyrzucono na bruk. Teraz liczę na cud, że może ktoś pomoże, że bank inaczej do tego podejdzie - mówi pani Wioleta.*
* skrót materiału
Reporterka: Ewa Pocztar-Szczerba
epocztar@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)
- Strony zgodnie ustalają, że z tytułu umowy-dzierżawy będzie płacił wydzierżawiającemu miesięczny czynsz w postaci 50 procent wypracowanego zysku netto - czyta umowę Bogdan Bradtke, dzierżawca pensjonatu Wiola.
- W tym czasie byłam w Niemczech, przysłał umowę, którą podpisałam. Miałam przyjechać do Polski, by załatwić sprawy u notariusza. Pan Bradtke wiedział, że mój ojciec ma pełnomocnictwa, wziął go i wszystko z nim załatwił - mówi pani Wioleta Nieszporek.
W kwietniu 2010 roku Bogdan Bradtke poprosił ojca pani Wiolety, aby ze swojego zysku z pensjonatu mógł wpłacać do banku raty kredytu. Kredytu zaciągniętego przez panią Wioletę. Obaj panowie podpisali nawet w banku umowę cesji. Prawnicy mówią, że ojciec pani Wiolety nie miał tak szerokich pełnomocnictw, by podpisać tę umowę.
- Mówiąc najogólniej: miał prawo do umów kredytu i udzielania zabezpieczeń umów kredytu. Natomiast nie miał prawa do podpisania takiej umowy - twierdzi Przemysław Wiaczkis, adwokat Wiolety Nieszporek.
- W tym samym dniu, gdy była podpisana wierzytelność i cesja, dałam mu wypowiedzenie umowy - mówi pani Wioleta.
- Zwróciła się do banku z pytaniem, czy ta umowa jest wiążąca i skuteczna. Otrzymała pisemną odpowiedź, że jest wiążąca i skuteczna. To ją uspokoiło. Czyli była przekonana, że bank będzie się zwracał do pana Bradtke, żeby płacił mu pieniądze - opowiada Przemysław Wiaczkis, adwokat Wiolety Nieszporek
- Niestety, pan Bradtke nie zapłacił złotówki - dodaje pani Wioleta.
W lipcu ubiegłego roku dzierżawca Bogdan Bradtke zmienił zamki i postawił ochronę przy wejściu do pensjonatu. Mało tego, na mocy wyroku sądu właścicielka nie miała prawa wejścia do swojego obiektu. Uzasadnienie: należy zapewnić dzierżawcy spokojne prowadzenie działalności.
Pani Wioleta mówi, że choć przez całe lato w pensjonacie było pełno turystów, nie otrzymała od dzierżawcy żadnych pieniędzy. A w październiku Bogdan Bradtke postanowił opuścić pensjonat.
- Jego dzierżawa dalej trwała, ale nie popłacił za media, tzn. wodę i gazu. Wszystkie rachunki zostały. Zadłużona przez niego jestem na około 400 tys. zł. Odsetki cały czas rosną - mówi pani Wioleta.
Cztery miesiące temu bank w Gryficach wypowiedział pani Wioletcie umowę kredytu. Pensjonatem "Wiola" zainteresował się komornik. Jak dotąd bank nie chce negocjować na temat wstrzymania egzekucji i rozłożenia zaległości na raty.
Wioleta Nieszporek, która od dziesiątego roku życia mieszka w Niemczech, nie może zrozumieć jak doszło do tego, że wkrótce może stracić swój pensjonat. Ma żal do banku, do prokuratury, która nie chciała jej pomoc w walce z dzierżawcą oraz do sądu, który chronił nie ją, tylko dzierżawcę.
- Myślałam, że sądy są po to, by pomóc osobie, której podstępem zabrano dom i wyrzucono na bruk. Teraz liczę na cud, że może ktoś pomoże, że bank inaczej do tego podejdzie - mówi pani Wioleta.*
* skrót materiału
Reporterka: Ewa Pocztar-Szczerba
epocztar@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)