Zamiast współpracy - długi
To miał być interes ich życia. Pani Joanna i pan Piotr zainwestowali około 60 tys. zł w tzw. wideo czaty. Biznes zaproponowała im Karolina S. W zamian za pieniądze, kobieta miała dzielić się zyskami. Stało się inaczej. Pan Piotr twierdzi, że został wyrzucony z pracy, a pani Joanna odeszła sama. Oboje walczą w sądzie o zwrot wniesionego kapitału. To nie jedyne osoby, które czują się oszukane przez Karolinę S.
Pani Joanna ma 24 lata. Mieszka z babcią i chorym na Alzhaimera dziadkiem. Sama wychowuje dziecko. Pan Piotr ma 22 lata, jest kucharzem. Oboje szukali pracy.
Dwa lata temu Karolina S., właścicielka jednej z poznańskich firm, złożyła im propozycję współpracy. Kobieta od kilku lat zajmowała się biznesem. Były to tzw. wideo czaty. Firma miała się rozwijać. Powstanie studia modelek i hostess miało pani Joannie i panu Piotrowi dać zyski. Pani Joanna miała pomagać w biurze, a pan Piotr komputerowo przygotowywać zdjęcia z sesji modelek.
Pan Piotr i pani Joanna tak zaufali Karolinie S., że bez namysłu zdecydowali się na współpracę. Wzięli kredyty. Kupowali sprzęt do studia, bądź dawali kobiecie pieniądze do ręki. Oboje wzięli kredyty dla Karoliny S. na kwotę około 60 tysięcy złotych.
- Zaproponowała nam, że zostaniemy współwłaścicielami firmy. Mieliśmy włożyć swój wkład finansowy i dzielić się zyskami - opowiada pani Joanna.
Niestety, współpraca pani Joanny i pana Piotra z Karoliną S. nie ułożyła się. Pan Piotr został z dnia na dzień wyrzucony z pracy, a pani Joanna odeszła z firmy, gdyż, jak twierdzi, kłótnie i spory były nie do zniesienia.
- Zaczęłam przeglądać maile, do których miałam oficjalny dostęp. Zauważyłam, że od kilku lat różni ludzie wyzywają ją od oszustek i krętaczek, że domagają się swoich pieniędzy - mówi pani Joanna.
Współpraca z Karoliną S. nie układała się też jej pracownicom. Jak twierdzą, kobieta, by zwerbować dziewczyny, oferowała pracę przy komputerze, na portalu społecznościowym. Warunek był jeden. Dobra znajomość języka angielskiego. Jak się później okazywało, była to praca na wideo czacie.
- Na spotkanie poszłam ubrana na galowo. Karolina S. mówiła, że tak też powinnam przychodzić do pracy, że nie tolerują golizny. Nawet nie potrafię zliczyć, ile ona jest mi winna pieniędzy. Ciężko było wyegzekwować od niej pieniądze - mówi Zuzanna, była pracownica Karoliny S.
- Informowała, że to praca na portalu zagranicznym, gdzie udzielamy informacji o Polsce. Tak nie było. Na wideo czacie klienci chcieli bym robiła jakieś wygibasy, pokazywała stopy, pończochy. Jest mi winna pieniądze - dodaje Anna, była pracownica Karoliny S.
Na pieniądze czekają pracownice. Ale na dużo większą kwotę czekają kilka miesięcy pani Joanna i pan Piotr. A kredyty muszą spłacać.
Karolina S. nie chce z nami rozmawiać. Proponuje spotkanie za kilka dni. Jednak i wtedy do niego nie dochodzi.
Niestety, pani Joanna i pan Piotr o odzyskanie pieniędzy muszą walczyć w sądzie. To, jak twierdzą, jedyna droga, by wyjść z poważnych kłopotów.
- Już drugiej raty nie spłaciłem. Nie wiem, co będzie jeśli nie ściągnę tych pieniędzy - mówi pan Piotr.*
* skrót materiału
Reporterka: Żanetta Kołodziejczyk
e-mail(Telewizja Polsat)
Dwa lata temu Karolina S., właścicielka jednej z poznańskich firm, złożyła im propozycję współpracy. Kobieta od kilku lat zajmowała się biznesem. Były to tzw. wideo czaty. Firma miała się rozwijać. Powstanie studia modelek i hostess miało pani Joannie i panu Piotrowi dać zyski. Pani Joanna miała pomagać w biurze, a pan Piotr komputerowo przygotowywać zdjęcia z sesji modelek.
Pan Piotr i pani Joanna tak zaufali Karolinie S., że bez namysłu zdecydowali się na współpracę. Wzięli kredyty. Kupowali sprzęt do studia, bądź dawali kobiecie pieniądze do ręki. Oboje wzięli kredyty dla Karoliny S. na kwotę około 60 tysięcy złotych.
- Zaproponowała nam, że zostaniemy współwłaścicielami firmy. Mieliśmy włożyć swój wkład finansowy i dzielić się zyskami - opowiada pani Joanna.
Niestety, współpraca pani Joanny i pana Piotra z Karoliną S. nie ułożyła się. Pan Piotr został z dnia na dzień wyrzucony z pracy, a pani Joanna odeszła z firmy, gdyż, jak twierdzi, kłótnie i spory były nie do zniesienia.
- Zaczęłam przeglądać maile, do których miałam oficjalny dostęp. Zauważyłam, że od kilku lat różni ludzie wyzywają ją od oszustek i krętaczek, że domagają się swoich pieniędzy - mówi pani Joanna.
Współpraca z Karoliną S. nie układała się też jej pracownicom. Jak twierdzą, kobieta, by zwerbować dziewczyny, oferowała pracę przy komputerze, na portalu społecznościowym. Warunek był jeden. Dobra znajomość języka angielskiego. Jak się później okazywało, była to praca na wideo czacie.
- Na spotkanie poszłam ubrana na galowo. Karolina S. mówiła, że tak też powinnam przychodzić do pracy, że nie tolerują golizny. Nawet nie potrafię zliczyć, ile ona jest mi winna pieniędzy. Ciężko było wyegzekwować od niej pieniądze - mówi Zuzanna, była pracownica Karoliny S.
- Informowała, że to praca na portalu zagranicznym, gdzie udzielamy informacji o Polsce. Tak nie było. Na wideo czacie klienci chcieli bym robiła jakieś wygibasy, pokazywała stopy, pończochy. Jest mi winna pieniądze - dodaje Anna, była pracownica Karoliny S.
Na pieniądze czekają pracownice. Ale na dużo większą kwotę czekają kilka miesięcy pani Joanna i pan Piotr. A kredyty muszą spłacać.
Karolina S. nie chce z nami rozmawiać. Proponuje spotkanie za kilka dni. Jednak i wtedy do niego nie dochodzi.
Niestety, pani Joanna i pan Piotr o odzyskanie pieniędzy muszą walczyć w sądzie. To, jak twierdzą, jedyna droga, by wyjść z poważnych kłopotów.
- Już drugiej raty nie spłaciłem. Nie wiem, co będzie jeśli nie ściągnę tych pieniędzy - mówi pan Piotr.*
* skrót materiału
Reporterka: Żanetta Kołodziejczyk
e-mail(Telewizja Polsat)