Kłótnia o dom

Sądowa batalia o dom. Trzynaście lat temu Bogdan Karwasz wybudował dom w miejscowości Gawroniec w Kujawsko-Pomorskiem. Gdy zachorował, przepisał go na córkę i zięcia swojej konkubiny. W zamian miał dostać opiekę i dożywotnie prawo mieszkania w budynku. Dziś mężczyzna jest bezdomny. Twierdzi, że wyprowadził się, bo nowi właściciele zamienili jego życie w koszmar.

- W akcie notarialnym jest wszystko wyszczególnione. Za wszystko miał płacić. Tymczasem pokój musiałem malować za swoje. Powiedział, że jak sobie nie zrobię to będę mieszkał, jak w oborze. Dzisiaj jestem bezdomny - opowiada pan Bogdan.

- Przyjechał do mnie i powiedział, że go wygonili. Nie pomógłbym mu, gdyby był pijakiem czy nierobem, ale, że obcym ludziom przepisał i oni nie potrafią uszanować tego, to nie podoba mi się - mówi Antoni Ruszkowski, przyjaciel pana Bogdana.  

61-letni pan Bogdan nie był w swoim domu od ponad roku. Mieszka u przyjaciela. Namówiliśmy go jednak, żeby pojechał z nami do swojej byłej konkubiny, ktora mieszka w wybudowanym przez niego domu. Na miejscu zastaliśmy nowych właścicieli: Arletę i Zbigniewa Warczaków.

Reporterka: Pan Bogdan twierdzi, że przez was musiał się stąd wyprowadzić.

Pani Arleta: Nie musiał.

Pan Bogdan: Musiałem.

Pan Zbyszek: To jest dobry aktor.

Pani Arleta: Ja nie kłamię i nie oszukuję.

Pan Zbyszek: Tu jest dużo pieniędzy do wyciągnięcia.

Pan Bogdan: Ja nie oszukuję.

Pani Arleta: Pan może tu w każdej chwili wrócić i mieszkać.

Pan Bogdan: Tak? Tylko musi być spokój.

Pan Zbyszek: Zrobiłem trzy pokoje, kuchnię, łazienkę, założyłem wodę, ogrodziłem, schody nowe zrobiłem, sad nowy. To wszystko jest moja praca, trzy lata ciężkiej pracy i co ja mam teraz to zostawić?

Powodem do kłótni jest już w tej chwili wszystko. Państwo Warczakowie nie mają się gdzie wyprowadzić, bo twierdzą, że ich teraz na to nie stać. Pan Bogdan twierdzi, że nie wywiązują się z umowy zawartej w akcie notarialnym.

- Wzywa mi tu opiekę społeczną i gazetę, bo ma zimno w domu. Ale okno na oścież było otwarte dwie noce! Jak może być ciepło, kiedy w nocy było 15 stopni mrozu? - pyta Zbigniew Warczak, nowy właściciel domu.

- Staraliśmy się doprowadzać do ugody. Jednak nie bardzo nam się udawało dlatego, że emocje poszły już tak daleko... - mówi Bernadeta Kiełpińska z Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Bukowcu.

Pan Bogdan oddał sprawę do sądu. W 2010 roku zapadł wyrok.

- Umowę darowizny można odwołać tylko i wyłącznie w przypadku rażącej niewdzięczności obdarowanego w stosunku do darczyńcy. Sprzeczki, nieudzielenie pomocy w gospodarstwie rolnym, czy też postępowanie niezgodne z wolą darczyńcy nie będzie rażącą niewdzięcznością. Każdy, kto będzie miał zamiar podpisać umowę darowizny, musi o tym pamiętać - przestrzega Iwona Kusio-Szalak, prawnik.

- Powód twierdził, że pozwani nie wywiązują się z obowiązków wynikających z umowy. Domagał się rozwiązania umowy dożywocia. Sąd oddalił to powództwo. Tym razem zostało ono w skuteczny sposób zaskarżone i apelacja przez sąd odwoławczy została oddalona - mówi Włodzimierz Hilla z Sądu Okręgowego w Bydgoszczy.*

* skrót materiału

Reporterka: Małgorzata Frydrych

mfrydrych@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)