Liczy się każda pomoc

Siedemnastoletnia Kinga od drugiego roku życia jest przykuta do łóżka. Miesiącami nie opuszcza swojego pokoju, bo nie ma komu znieść jej po stromych schodach. Dlatego jej rodzina postanowiła wybudować mały dom, przystosowany do potrzeb dziewczynki. Liczy się każda pomoc. Fundacja Polsat wesprze rodziców w finansowaniu rehabilitacji Kingi.

- Córka jest uwięziona, bo mieszkamy na drugim piętrze. Żeby mogła korzystać ze słońca. Ja muszę ją znieść. Lekarz powiedział, że jeżeli dalej tak będę robić, to skończę na wózku obok niej, ale ja nie mam innego wyjścia - rozpacza Marlena Ibek, matka chorej Kingi.

Siedemnastolatka po urodzeniu rozwijała się normalnie. Kiedy miała dwa lata, pierwszy raz trafiła do szpitala. Lekarze stwierdzili zapalenie płuc. Nic nie wskazywało na jakiekolwiek dalsze powikłania. Do czasu.  

- Podłączono ją do respiratora i tak naprawdę lekarze nie wiedzieli dlaczego nie można jej od niego odłączyć - wspomina pani Marlena.

Po kilku miesiącach Kinga trafiła do kolejnego szpitala. Po przebytych badaniach lekarze postawili szokująca diagnozę. Kinga nigdy nie będzie mogła chodzić i oddychać samodzielnie.

- Wada wrodzona łącza czaszkowo-mózgowego i uszkodzenie nerwu. Kinga nie siada samodzielnie, nie stoi. Ma sprawną tylko jedną kończynę, Cała reszta jest w niedowładzie - mówi Joanna Kowalczyk, lekarz zajmujący się Kingą.

Kinga kilka lat spędziła w szpitalu, na oddziale intensywnej opieki medycznej. Przeszła kilkanaście operacji. Nawet po powrocie od domu, cały czas jest podłączona do respiratora lub stymulatora. Bez tych urządzeń nie może oddychać.

- Respirator to maszyna wtłaczająca do człowieka powietrze, kiedyś te płuca nie wytrzymają i pękną. Wiemy, jak to się kończy - mówi Marlena Ibek, matka Kingi.

Kinga od 15 lat jest przykuta do łóżka. Czasem matka znosi ją po schodach na dwór. Niestety, lekarze zabraniają pani Marlenie jakiegokolwiek dźwigania. Jeśli matka nie może znieść córki, Kinga miesiącami nie opuszcza pokoju. Ojciec dziewczynki zarabia, gdzie może, ale prawie wszystkie pieniądze rodzina wydaje na leczenie Kingi.

- Bardzo chciałabym zobaczyć, jak wygląda dalej świat. Chciałabym zobaczyć góry i morze - mówi siedemnastolatka.

Kinga pomimo choroby, chce żyć jak normalna dziewczyna. Nie może chodzić do szkoły, więc nauczyciele uczą ją w domu.

By Kinga nie była uwięziona w pokoju, rozwiązaniem byłoby zamontowanie specjalistycznej windy oraz dostosowanie łazienki do jej potrzeb. Pani Marlena nie może jednak dostać dofinansowania, bo mieszkanie nie jest jej własnością.

- Dom nie jest moją własnością, tylko dziadków, którzy nie żyją. Mieli dziesięcioro dzieci i każdemu należy się. Sprawa spadkowa może trwać i 10 lat - mówi pani Marlena.

Winda i łazienka to prawie 100 tysięcy złotych. Rodzina takich pieniędzy nie ma. Nawet gdyby zebrali, to stary dom nie nadaje się już do dostosowania dla chorej dziewczynki. Dlatego też rodzina wraz ze znajomymi postanowili wybudować mały dom. By spełnić jednak marzenie Kingi, potrzebne są materiały budowlane.

- Znaleźliśmy panią notariusz, która za symboliczną złotówkę sporządziła nam akt notarialny na działkę, którą podarowała siostra męża. Znajomy pomógł w zakupieniu projektu na dom, nawet urząd skarbowy umorzył podatek - mówi pani Marlena.*

* skrót materiału

Reporterka: Żanetta Kołodziejczyk

e-mail

(Telewizja Polsat)