38 mln kary za spryskiwacze
Tak w Polsce niszczy się przedsiębiorców! Edward Marciniak sprowadzał do kraju koncentrat służący do produkcji płynu do spryskiwaczy. Interes szedł dobrze do czasu, gdy celnicy uznali, że koncentrat może służyć do produkcji alkoholu i nałożyli podatek. W sumie pan Edward miał zapłacić 38 mln zł. Dochodzenie sprawiedliwości zajęło przedsiębiorcy aż trzy lata.
Pan Edward Marciniak od 25 lat prowadzi w Skorogoszczy firmę produkującą między innymi płyn do spryskiwaczy samochodowych: Chemia-Bomar. Firmę budował od podstaw razem z rodziną. Nigdy nie spodziewał się, że będzie musiał walczyć o jej przetrwanie z polskimi urzędami... Jego walka zaczęła się trzy lata temu.
- Sprowadzałem koncentrat płynu do spryskiwaczy z Ukrainy. Tam cena była bardzo korzystna. Sprowadzałem go również dla Niemców. W Niemczech okazało się, że mój odbiorca posiadał duże zadłużenie. Podjąłem decyzję o powrotnym przywiezieniu go do Polski - opowiada pan Edward.
- Sam odprawiałem ten towar w niemieckim urzędzie celnym. Naczelnik zapewniał, że koncentrat jest dopuszczony do obrotu w Unii Europejskiej - Piotr Woelke, pracownik pana Edwarda.
Ku wielkiemu zaskoczeniu pana Edwarda jak i jego pracowników, zaraz po przekroczeniu umownej polskiej granicy, 6 cystern z towarem zostało zatrzymanych przez grupę mobilną celników w Zgorzelcu. Towar wart wtedy pół miliona złotych. Zaś samego pana Marciniaka zabrano na przesłuchanie.
- Powiadamiano mnie, że na moim towarze ma być akcyza. Sprowadziłem dość dużo koncentratu, ale też woziłem dla innych firm i one nie miały żadnego problemu - mówi pan Edward.
Sprawa zatrzymania cystern ogłoszona była w mediach, jako wielki sukces polskich celników. Według celników w cysternach był alkohol etylowy zdatny do picia, który w Polsce podlega akcyzie. Dla pana Marciniaka zaczął się prawdziwy koszmar.
- Za alkohol do picia trzeba było wtedy zapłacić 45 złotych od litra. W sumie wyszło 6 milionów złotych akcyzy. Celnicy przetrzymywali ten koncentrat przez 14 miesięcy, choć już po trzech dniach wiedzieli, że jest to koncentrat płynu do spryskiwaczy. Później nie wierzyli własnemu laboratorium, wysyłali jeszcze do Warszawy, Gdańska, wszędzie... Tych opinii było 14 - opowiada pan Edward.
- Według doradców podatkowych, przepisy starej ustawy o podatku akcyzowym powinny być interpretowane w ten sposób, że preparaty zawierające alkohol etylowy, ale klasyfikowane jako koncentraty płynu do spryskiwaczy powinny być opodatkowane stawką zerową - mówi Michał Krzewiński z PricewaterhouseCoopers.
Na takim stanowisku stał również pan Marciniak. Służby celne jednak trwały przy swojej interpretacji, bo według nich alkohol w cysternach był skażony substancją inną niż obowiązującą w Polsce. Służby celne zażądały 38 milionów złotych akcyzy. Firma pana Edwarda notowała kolejne straty, a sam właściciel przeżywał ogromny stres.
- Mieliśmy kredyt na cysterny, musieliśmy płacić kary, firma nie generowała zysków, musieliśmy zwolnić ludzi, straciliśmy kontrahentów. To były naprawdę potężne straty - wylicza Stanisław Marciniak, syn pana Edwarda.
Światełko w tunelu zapaliło się, kiedy w lipcu 2009 roku zwrócono panu Marciniakowi zatrzymany wcześniej towar - 6 cystern. Ustalono w końcu, że to koncentrat. Jednak wciąż chciano od niego zapłaty akcyzy z odsetkami. Walka z urzędami miała trwać w sumie trzy lata.
- Pan Marciniak przyszedł do nas, kiedy uzyskał niekorzystną interpretację prawa podatkowego, wydaną przez Izbę Skarbową w Katowicach. Poprosił nas o przygotowanie skargi do wojewódzkiego sądu administracyjnego na tą interpretację. Ten spór udało nam się wygrać dopiero przed Naczelnym Sądem Administracyjnym - mówi Michał Krzewiński z PricewaterhouseCoopers.
Dopiero w marcu tego roku Izba Celna w Opolu umorzyła postępowanie. Postępowanie karno-skarbowe zostało umorzone już wcześniej. Dlaczego wszystko musiało trwać tak długo?
- Żyjemy w państwie, gdzie przedsiębiorcę tropi się, jak jakiegoś złodzieja - mówi Sanisław Marciniak, syn pana Edwarda.
- Będę się starał o odszkodowanie, bo koszty, które poniosłem są potworne - zapowiada Edward Marciniak.*
* skrót materiału
Reporterka: Sylwia Sierpińska
ssierpinska@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)
- Sprowadzałem koncentrat płynu do spryskiwaczy z Ukrainy. Tam cena była bardzo korzystna. Sprowadzałem go również dla Niemców. W Niemczech okazało się, że mój odbiorca posiadał duże zadłużenie. Podjąłem decyzję o powrotnym przywiezieniu go do Polski - opowiada pan Edward.
- Sam odprawiałem ten towar w niemieckim urzędzie celnym. Naczelnik zapewniał, że koncentrat jest dopuszczony do obrotu w Unii Europejskiej - Piotr Woelke, pracownik pana Edwarda.
Ku wielkiemu zaskoczeniu pana Edwarda jak i jego pracowników, zaraz po przekroczeniu umownej polskiej granicy, 6 cystern z towarem zostało zatrzymanych przez grupę mobilną celników w Zgorzelcu. Towar wart wtedy pół miliona złotych. Zaś samego pana Marciniaka zabrano na przesłuchanie.
- Powiadamiano mnie, że na moim towarze ma być akcyza. Sprowadziłem dość dużo koncentratu, ale też woziłem dla innych firm i one nie miały żadnego problemu - mówi pan Edward.
Sprawa zatrzymania cystern ogłoszona była w mediach, jako wielki sukces polskich celników. Według celników w cysternach był alkohol etylowy zdatny do picia, który w Polsce podlega akcyzie. Dla pana Marciniaka zaczął się prawdziwy koszmar.
- Za alkohol do picia trzeba było wtedy zapłacić 45 złotych od litra. W sumie wyszło 6 milionów złotych akcyzy. Celnicy przetrzymywali ten koncentrat przez 14 miesięcy, choć już po trzech dniach wiedzieli, że jest to koncentrat płynu do spryskiwaczy. Później nie wierzyli własnemu laboratorium, wysyłali jeszcze do Warszawy, Gdańska, wszędzie... Tych opinii było 14 - opowiada pan Edward.
- Według doradców podatkowych, przepisy starej ustawy o podatku akcyzowym powinny być interpretowane w ten sposób, że preparaty zawierające alkohol etylowy, ale klasyfikowane jako koncentraty płynu do spryskiwaczy powinny być opodatkowane stawką zerową - mówi Michał Krzewiński z PricewaterhouseCoopers.
Na takim stanowisku stał również pan Marciniak. Służby celne jednak trwały przy swojej interpretacji, bo według nich alkohol w cysternach był skażony substancją inną niż obowiązującą w Polsce. Służby celne zażądały 38 milionów złotych akcyzy. Firma pana Edwarda notowała kolejne straty, a sam właściciel przeżywał ogromny stres.
- Mieliśmy kredyt na cysterny, musieliśmy płacić kary, firma nie generowała zysków, musieliśmy zwolnić ludzi, straciliśmy kontrahentów. To były naprawdę potężne straty - wylicza Stanisław Marciniak, syn pana Edwarda.
Światełko w tunelu zapaliło się, kiedy w lipcu 2009 roku zwrócono panu Marciniakowi zatrzymany wcześniej towar - 6 cystern. Ustalono w końcu, że to koncentrat. Jednak wciąż chciano od niego zapłaty akcyzy z odsetkami. Walka z urzędami miała trwać w sumie trzy lata.
- Pan Marciniak przyszedł do nas, kiedy uzyskał niekorzystną interpretację prawa podatkowego, wydaną przez Izbę Skarbową w Katowicach. Poprosił nas o przygotowanie skargi do wojewódzkiego sądu administracyjnego na tą interpretację. Ten spór udało nam się wygrać dopiero przed Naczelnym Sądem Administracyjnym - mówi Michał Krzewiński z PricewaterhouseCoopers.
Dopiero w marcu tego roku Izba Celna w Opolu umorzyła postępowanie. Postępowanie karno-skarbowe zostało umorzone już wcześniej. Dlaczego wszystko musiało trwać tak długo?
- Żyjemy w państwie, gdzie przedsiębiorcę tropi się, jak jakiegoś złodzieja - mówi Sanisław Marciniak, syn pana Edwarda.
- Będę się starał o odszkodowanie, bo koszty, które poniosłem są potworne - zapowiada Edward Marciniak.*
* skrót materiału
Reporterka: Sylwia Sierpińska
ssierpinska@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)