Emeryt nie żyje, napastnicy niewinni

Emeryt nie żyje, napastnicy niewinni

Zaatakowali emeryta, bo nie chciał wpuścić ich do kamienicy. Chwilę później mężczyzna zmarł na zawał serca. 45-letni Jacek M. oraz 21-letni Artur L. byli już wcześniej karani. Straż miejska oraz policja skierowali przeciwko nim sprawę do prokuratury, a ta umorzyła postępowanie. Śledczy stwierdzili, że napaść nie wywołała zawału serca u emeryta.

14 kwietnia, Brzeszcze koło Oświęcimia: 68-letni Józef Walus wieczorem wyprowadza na spacer swojego psa. W tym samym czasie do bloku, w którym mieszka, usiłuje się dostać dwóch pijanych, agresywnych mężczyzn. Pan Józef nie wpuszcza ich na klatkę schodową.

- Tata wyszedł z psem na spacer, przez domofon prosił, żeby wezwać straż miejską, bo nie można wyjść z klatki. Zbiegłem na dół. Powiedział, że tych dwóch go szarpało. Wtedy jeden podleciał i od tyłu złapał mojego tatę za szyję, przewrócił go na ziemię. Stanąłem w jego obronie, a ten drugi dołączył do szarpaniny - opowiada Mateusz Walus, syn pana Józefa.  

- Tam znajduje się mieszkanie, gdzie przychodzą osoby z marginesu społecznego, tak zwana melina. Doszło do szarpaniny między poszkodowanym a sprawcami. On dwukrotnie został przewrócony i zaatakowany - potwierdza Krzysztof Tokarz, komendant Straży Miejskiej w Brzeszczach.

Pod blokiem zjawiła się także powiadomiona przez strażników policja. Funkcjonariusze zatrzymali mężczyzn, którzy bili pana Józefa i jego syna Mateusza. Napastnicy to 45-letni Jacek M. oraz 21-letni Artur L. Obaj już wcześniej karani.

Dwie minuty po szarpaninie, kiedy strażnicy spisywali zeznania, Józef Walus nagle zemdlał. Reanimowali go sąsiedzi, a także będący na miejscu funkcjonariusze. Wezwano pogotowie ratunkowe. Mężczyznę przewieziono do szpitala powiatowego w Oświęcimiu, gdzie po trzech dniach zmarł nie odzyskawszy przytomności.

- Wstępne czynności wykazały, że doszło do pobicia Józefa W., przez obu zatrzymanych sprawców - informuje Krzysztof Tokarz, komendant Straży Miejskiej w Brzeszczach.

Mimo że strażnicy miejscy, jak i policjanci, nie mieli wątpliwości, że doszło do przestępstwa, to innego zdania jest Prokuratura Rejonowa w Oświęcimiu. Jacka M. oraz Artura L. ukarano jedynie mandatami za zakłócanie porządku publicznego.

- Nie znaleziono związku przyczynowo-skutkowego między zachowaniem sprawców a zgonem pokrzywdzonego. Z dokumentacji medycznej wynikało, że przyczyną zgonu był ostry zawał serca - mówi Grażyna Pniak, szef Prokuratury Rejonowej w Oświęcimiu.

- Mamy tu do czynienia co najmniej z naruszeniem nietykalności cielesnej. Prokurator mógłby prowadzić postępowanie w tym kierunku, działając w interesie społecznym, nawet jak ofiara zmarła. Ale nie jest wykluczone, że powinno być ono prowadzone w kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci - uważa Zbigniew Ćwiąkalski, karnista z Uniwersytetu Jagiellońskiego, były minister sprawiedliwości.

Prokuratura podkreśla, że zawał serca nie miał miejsca bezpośrednio w trakcie szamotaniny. Lekarze jednak nie mają żadnych wątpliwości. Zawał serca u Józefa Walusa mógł zostać wywołany na skutek silnego zdenerwowania. Prawdopodobne jest także, że starszy mężczyzna objawy mógł odczuć kilka minut po szarpaninie.

- Mogę powiedzieć z całkowitą odpowiedzialnością, że odczuwanie dolegliwości wynikających z niedokrwienia serca, może wystąpić kilka minut po zdarzeniu i ostrym stresie. Od dawna wiadomo, że stres wyzwala zawał serca - potwierdza dr Krzysztof Kiciński.

Artur L., jeden z zatrzymanych mężczyzn, twierdzi, że nie atakował pana Józefa. Jego matka mówi jednak, że syn jest agresywny po alkoholu:

Reporter: Syn panią uderzył?

Matka Artura L.: Tak, on jest agresywny, strasznie.

Reporter: Często panią bije?

Matka Artura L.: Jak popije, to mnie bije z pięści, szarpie, ciągnie, kopie.

Artur L.: P...li

Reporter: Jak pan może podnieść rękę na własną matkę? To jest nieludzkie.

(cisza)

Matka Artura L.: Ale on taki jest. Ostatnio ciągnął mnie po klatce. Mówił, że mam być w domu, bo ja uciekam.

Kilka dni temu, po interwencji mediów zdecydowano się jednak wznowić postępowanie. Jak się okazało, śledztwo prowadzone jest jedynie w sprawie. Nikomu nie przedstawiono żadnych zarzutów, nie powołano nawet biegłego.*

* skrót materiału

Reporter: Artur Borzęcki

aborzecki@polsat.com.pl

(Telewizja Polsat)