"Popłynęli" finansowo
To miały być ich wymarzone wakacje na wodzie. Prawie stu klientów krakowskiej firmy A.N.A. Charter nie wypłynęło lub nie wypłynie w rejs, za który zapłacili po kilka tysięcy złotych. Rejsy miały się zacząć na początku czerwca, ale kilka dni wcześniej kontakt z firmą urwał się. Właściciel jest nieosiągalny, a drzwi w siedzibie firmy zamknięte.
Bartosz Staszewski ma 18 lat. Żeglarstwo ma we krwi, bo to pasja całej jego rodziny. W tym roku miał zrealizować swoje największe żeglarskie marzenie.
- Trafiłem na ofertę firmy A.N.A. Charter z Krakowa. To miał być rejs przez Atlantyk. Pięć tygodni: najpierw na Karaiby, potem Bermudy, Azory i do Lizbony - opowiada Bartosz Staszewski.
Rejs miał się zacząć na początku czerwca i kosztować 4,5 tysiąca złotych. Do tego doszły koszty biletów lotniczych, sprzętu i kieszonkowego. Razem dodatkowe 10 tysięcy złotych.
Trzy dni przed wylotem Bartek stracił kontakt z firmą A.N.A. Charter. Nikt nie odpowiadał na telefony ani maile. Jego wymarzony rejs się nie odbył.
- Najbardziej bolą mnie nie pieniądze, bo to jest rzecz nabyta, ale marzenia. Ojciec zawsze uczył mnie, żeby ufać ludziom, żeglować i spełniać swoje marzenia. Te ideały legły w gruzach - mówi Bartosz Staszewski.
Nie wiadomo, ile dokładnie będzie oszukanych osób, bo wielu klientów jest w takiej sytuacji, jak pan Wawrzyniec, którego rejs po wyspach greckich ma się zacząć 26 czerwca. Mężczyzna i jego rodzina wpłacili 15 tysięcy złotych.
- Nie ma żadnych przesłanek, żeby to zostało zrealizowane, ale w 100 procentach pokrzywdzeni będziemy dopiero 26 czerwca - mówi pan Wawrzyniec.
Do prokuratury i na policję w Krakowie już zgłosili się pierwsi poszkodowani przez A.N.A. Charter. Organy ścigania sprawdzą, czy doszło do oszustwa.
- Biorąc pod uwagę średnią cenę rejsu, to będzie ze 250 tysięcy złotych z samych rejsów, a do tego dochodzą czartery jachtów, które są zdecydowanie droższe. Dochodzą do mnie sygnały od osób, które wpłaciły 30-40 tysięcy za czarter - opowiada Waldemar Niedzielski, zatrudniony w firmie A.N.A. Charter.
Ale poszkodowani są nie tylko klienci, ale także pracownicy krakowskiej firmy. To do nich dzwonią zdenerwowani ludzie.
- Jest to niesmaczne, bo tak jak inni skiperzy, myśmy podawali swoje nazwisko, jako gwarancję, że to się wszystko odbędzie. Teraz wszyscy będą nas łączyć z nieudaną imprezą - mówi Bogdan Karolus, skiper, który miał prowadzić rejsy w Chorwacji dla A.N.A. Charter.
- Sam jestem poszkodowany. Od kwietnia czekam na uregulowanie należności - mówi Waldemar Niedzielski, zatrudniony w firmie A.N.A. Charter.
Firma A.N.A. Charter istnieje od zeszłego roku. Zajmuje się organizacją rejsów i czarterem jachtów. Brała udział w oficjalnych targach żeglarskich Wiatr i Woda.
Próbowaliśmy porozmawiać z Robertem W. - prezesem A.N.A. Charter. Niestety, w siedzibie firmy w Krakowie od trzech tygodni nie ma nikogo.Telefony do firmy podane na stronie internetowej milczą. Po wielu próbach udało nam się dodzwonić na jeden z nich. Usłyszeliśmy, że oferty firmy są już nieaktualne.*
* skrót materiału
Reporterka: Paulina Bak
pbak@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)
- Trafiłem na ofertę firmy A.N.A. Charter z Krakowa. To miał być rejs przez Atlantyk. Pięć tygodni: najpierw na Karaiby, potem Bermudy, Azory i do Lizbony - opowiada Bartosz Staszewski.
Rejs miał się zacząć na początku czerwca i kosztować 4,5 tysiąca złotych. Do tego doszły koszty biletów lotniczych, sprzętu i kieszonkowego. Razem dodatkowe 10 tysięcy złotych.
Trzy dni przed wylotem Bartek stracił kontakt z firmą A.N.A. Charter. Nikt nie odpowiadał na telefony ani maile. Jego wymarzony rejs się nie odbył.
- Najbardziej bolą mnie nie pieniądze, bo to jest rzecz nabyta, ale marzenia. Ojciec zawsze uczył mnie, żeby ufać ludziom, żeglować i spełniać swoje marzenia. Te ideały legły w gruzach - mówi Bartosz Staszewski.
Nie wiadomo, ile dokładnie będzie oszukanych osób, bo wielu klientów jest w takiej sytuacji, jak pan Wawrzyniec, którego rejs po wyspach greckich ma się zacząć 26 czerwca. Mężczyzna i jego rodzina wpłacili 15 tysięcy złotych.
- Nie ma żadnych przesłanek, żeby to zostało zrealizowane, ale w 100 procentach pokrzywdzeni będziemy dopiero 26 czerwca - mówi pan Wawrzyniec.
Do prokuratury i na policję w Krakowie już zgłosili się pierwsi poszkodowani przez A.N.A. Charter. Organy ścigania sprawdzą, czy doszło do oszustwa.
- Biorąc pod uwagę średnią cenę rejsu, to będzie ze 250 tysięcy złotych z samych rejsów, a do tego dochodzą czartery jachtów, które są zdecydowanie droższe. Dochodzą do mnie sygnały od osób, które wpłaciły 30-40 tysięcy za czarter - opowiada Waldemar Niedzielski, zatrudniony w firmie A.N.A. Charter.
Ale poszkodowani są nie tylko klienci, ale także pracownicy krakowskiej firmy. To do nich dzwonią zdenerwowani ludzie.
- Jest to niesmaczne, bo tak jak inni skiperzy, myśmy podawali swoje nazwisko, jako gwarancję, że to się wszystko odbędzie. Teraz wszyscy będą nas łączyć z nieudaną imprezą - mówi Bogdan Karolus, skiper, który miał prowadzić rejsy w Chorwacji dla A.N.A. Charter.
- Sam jestem poszkodowany. Od kwietnia czekam na uregulowanie należności - mówi Waldemar Niedzielski, zatrudniony w firmie A.N.A. Charter.
Firma A.N.A. Charter istnieje od zeszłego roku. Zajmuje się organizacją rejsów i czarterem jachtów. Brała udział w oficjalnych targach żeglarskich Wiatr i Woda.
Próbowaliśmy porozmawiać z Robertem W. - prezesem A.N.A. Charter. Niestety, w siedzibie firmy w Krakowie od trzech tygodni nie ma nikogo.Telefony do firmy podane na stronie internetowej milczą. Po wielu próbach udało nam się dodzwonić na jeden z nich. Usłyszeliśmy, że oferty firmy są już nieaktualne.*
* skrót materiału
Reporterka: Paulina Bak
pbak@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)