Radca ponad prawem
Wracamy do prawniczki ze Świnoujścia, która podszywa się pod radcę prawnego. Po emisji programu do redakcji zgłosiły się kolejne poszkodowane osoby. Choć Beata K. ma odwieszony wyrok za wyłudzenie pieniędzy, postawione kolejne zarzuty, a w jej sprawie toczą się inne postępowania, to wciąż przebywa na wolności. I dalej może przyjmować interesantów.
Beata K. ze Świnoujścia skończyła studia prawnicze. Zrobiła aplikację sędziowską, ale nigdy nie pracowała jako sędzia. Prawniczka nie jest też adwokatem, ani radcą prawnym. Za tego ostatniego jednak podaje się podczas spotkań z klientami.
- Posługiwanie się tytułem zawodowym radcy prawnego podlega ochronie. Z całą pewnością dziekan Okręgowej Izby Radców Prawnych podejmie stosowne działania w tej sprawie - mówi Stefan Mazurkiewicz, rzecznik Okręgowej Izby Radców Prawnych w Szczecinie.
W poprzednim programie kilka osób opowiedziało nam o tym, że pożyczali pieniądze fałszywej radczyni prawnej i że dotąd ich nie odzyskali. Po naszym reportażu zgłosiły się kolejne osoby.
- Obejrzałyśmy program Interwencji i wtedy zorientowałyśmy się z kuzynką, że Beata K. wyłudza od nas pieniądze. Gdyby nie wy, straciłabym 8 tysięcy złotych, a może jeszcze więcej - mówi Patrycja Milkowska, klientka Beaty K.
- Kobieta wydaje się bardzo sympatyczna, do rany przyłóż, matka miłosierdzia, a tu takie rzeczy. Szok - dodaje Julia, koleżanka pani Patrycji.
Fałszywą radczynię prawną poleciła Patrycji Milkowskiej jej koleżanka Julia, która pracowała w banku. Trzy lata temu Beata K. starała się u niej w banku o kredyt, ale go nie dostała.
- Kilka dni później zadzwoniła i zapytała, czy nie mogłabym poręczyć jej kredytu. Powiedziała, że zapłaci 5 tysięcy osobie, która poręczy. Podałam jej telefon do koleżanki - wspomina pani Julia.
- Bank wymagał 3,5 tysiąca zł pensji. Tyle nie zarabiałam. Dzięki temu nie jestem kolejne pieniądze w plecy - mówi Patrycja Milkowska, klientka Beaty K.
Później pani Patrycja poleciła Beatę K. kuzynce, która walczyła z chłopakiem o prawa do samochodu. Auto było na parkingu w Niemczech. We trzy pojechały do biura prawniczki w Świnoujściu.
- Kuzynka od razu zapłaciła 3 tysiące złotych. Następnie był telefon, że jest wystawiony jakiś nakaz aresztowania na kuzynkę i trzeba wpłacić 5 tys. euro kaucji. Dostarczyłam Beacie K. 2,5 tysiąca euro - opowiada Patrycja Milkowska, klientka Beaty K.
W ubiegłym roku Beata K. pomogła pani Agacie przy rozwodzie. Wymeldowała z domu jej męża. W trakcie rozwodu prawniczka zażyczyła sobie 16 tysięcy złotych. Aby je wpłacić pani Agata wzięła kredyt.
- Z tej kwoty zwróciła mi 300 złotych. Teraz nie odbiera moich telefonów - mówi pani Agata.
Pani Matyldzie z Międzyzdrojów udało się odzyskać część pieniędzy, które wpłaciła Beacie K. Trzy i pół roku temu prawniczka miała pomóc pani Matyldzie odzyskać mieszkanie od jej partnera. Beata K. nie pojawiała się w sądzie. Zawłaszczyła pieniądze, które miała wpłacić do sądowego depozytu. Razem 57 tysięcy złotych. Pani Matylda podała Beatę K. do sądu. Wyrok tej sprawie zapadł w 2009 roku.
- Została skazana na osiem miesięcy pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem na trzy lata i zobowiązana została do wyrównania szkody, którą wyrządziła pokrzywdzonej - informuje Włodzimierz Cetner, prokurator rejonowy w Świnoujściu.
- Kręciła, oszukiwała, kłamała przed sądem, że odda mi, że w tej chwili nie może. W końcu, na szóstej sprawie, pani prokuratur powiedziała: odwiesić karę - mówi pani Matylda.
- Do sądu trafił wniosek, w którym podnoszone są argumenty, że skazana jest poważnie chora. Musimy go rozpatrzeć - mówi Barbara Cegielska-Jackowska, prezes Sądu Rejonowego w Świnoujściu.
- Jeżeli pani Beata K. zostałaby teraz wylegitymowana przez funkcjonariusza policji, musiałaby trafić do zakładu karnego, ponieważ figuruje w ewidencji osób, które są do zatrzymania i doprowadzenia - dodaje Przemysław Wiaczkis, adwokat.
Ósmy czerwca, Świnoujście. Nasza reporterka postanawia sprawdzić, czy rzeczywiście policjanci zatrzymają i doprowadzą Beatę K. do zakładu karnego. Przypomnijmy, że prawniczka powinna już tam trafić miesiąc temu. Wezwany funkcjonariusz sprawdza, czy Beata K. rzeczywiście figuruje na policyjnej czarnej liście.
- Sprawdzenie zostało wykonane, osoba jest czysta - powiedział policjant.
- Został mi kredyt... Ani pieniędzy, ani mieszkania. W moim wieku, żeby na taką oszustkę trafić. Życzę, żeby ją ktoś tak potraktował - podsumowuje pani Matylda, klientka Beaty K.*
* skrót materiału
Reporterka: Ewa Pocztar-Szczerba
epocztar@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)
- Posługiwanie się tytułem zawodowym radcy prawnego podlega ochronie. Z całą pewnością dziekan Okręgowej Izby Radców Prawnych podejmie stosowne działania w tej sprawie - mówi Stefan Mazurkiewicz, rzecznik Okręgowej Izby Radców Prawnych w Szczecinie.
W poprzednim programie kilka osób opowiedziało nam o tym, że pożyczali pieniądze fałszywej radczyni prawnej i że dotąd ich nie odzyskali. Po naszym reportażu zgłosiły się kolejne osoby.
- Obejrzałyśmy program Interwencji i wtedy zorientowałyśmy się z kuzynką, że Beata K. wyłudza od nas pieniądze. Gdyby nie wy, straciłabym 8 tysięcy złotych, a może jeszcze więcej - mówi Patrycja Milkowska, klientka Beaty K.
- Kobieta wydaje się bardzo sympatyczna, do rany przyłóż, matka miłosierdzia, a tu takie rzeczy. Szok - dodaje Julia, koleżanka pani Patrycji.
Fałszywą radczynię prawną poleciła Patrycji Milkowskiej jej koleżanka Julia, która pracowała w banku. Trzy lata temu Beata K. starała się u niej w banku o kredyt, ale go nie dostała.
- Kilka dni później zadzwoniła i zapytała, czy nie mogłabym poręczyć jej kredytu. Powiedziała, że zapłaci 5 tysięcy osobie, która poręczy. Podałam jej telefon do koleżanki - wspomina pani Julia.
- Bank wymagał 3,5 tysiąca zł pensji. Tyle nie zarabiałam. Dzięki temu nie jestem kolejne pieniądze w plecy - mówi Patrycja Milkowska, klientka Beaty K.
Później pani Patrycja poleciła Beatę K. kuzynce, która walczyła z chłopakiem o prawa do samochodu. Auto było na parkingu w Niemczech. We trzy pojechały do biura prawniczki w Świnoujściu.
- Kuzynka od razu zapłaciła 3 tysiące złotych. Następnie był telefon, że jest wystawiony jakiś nakaz aresztowania na kuzynkę i trzeba wpłacić 5 tys. euro kaucji. Dostarczyłam Beacie K. 2,5 tysiąca euro - opowiada Patrycja Milkowska, klientka Beaty K.
W ubiegłym roku Beata K. pomogła pani Agacie przy rozwodzie. Wymeldowała z domu jej męża. W trakcie rozwodu prawniczka zażyczyła sobie 16 tysięcy złotych. Aby je wpłacić pani Agata wzięła kredyt.
- Z tej kwoty zwróciła mi 300 złotych. Teraz nie odbiera moich telefonów - mówi pani Agata.
Pani Matyldzie z Międzyzdrojów udało się odzyskać część pieniędzy, które wpłaciła Beacie K. Trzy i pół roku temu prawniczka miała pomóc pani Matyldzie odzyskać mieszkanie od jej partnera. Beata K. nie pojawiała się w sądzie. Zawłaszczyła pieniądze, które miała wpłacić do sądowego depozytu. Razem 57 tysięcy złotych. Pani Matylda podała Beatę K. do sądu. Wyrok tej sprawie zapadł w 2009 roku.
- Została skazana na osiem miesięcy pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem na trzy lata i zobowiązana została do wyrównania szkody, którą wyrządziła pokrzywdzonej - informuje Włodzimierz Cetner, prokurator rejonowy w Świnoujściu.
- Kręciła, oszukiwała, kłamała przed sądem, że odda mi, że w tej chwili nie może. W końcu, na szóstej sprawie, pani prokuratur powiedziała: odwiesić karę - mówi pani Matylda.
- Do sądu trafił wniosek, w którym podnoszone są argumenty, że skazana jest poważnie chora. Musimy go rozpatrzeć - mówi Barbara Cegielska-Jackowska, prezes Sądu Rejonowego w Świnoujściu.
- Jeżeli pani Beata K. zostałaby teraz wylegitymowana przez funkcjonariusza policji, musiałaby trafić do zakładu karnego, ponieważ figuruje w ewidencji osób, które są do zatrzymania i doprowadzenia - dodaje Przemysław Wiaczkis, adwokat.
Ósmy czerwca, Świnoujście. Nasza reporterka postanawia sprawdzić, czy rzeczywiście policjanci zatrzymają i doprowadzą Beatę K. do zakładu karnego. Przypomnijmy, że prawniczka powinna już tam trafić miesiąc temu. Wezwany funkcjonariusz sprawdza, czy Beata K. rzeczywiście figuruje na policyjnej czarnej liście.
- Sprawdzenie zostało wykonane, osoba jest czysta - powiedział policjant.
- Został mi kredyt... Ani pieniędzy, ani mieszkania. W moim wieku, żeby na taką oszustkę trafić. Życzę, żeby ją ktoś tak potraktował - podsumowuje pani Matylda, klientka Beaty K.*
* skrót materiału
Reporterka: Ewa Pocztar-Szczerba
epocztar@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)