Wstrzyknęli powietrze?
Pani Monika i pan Sławomir z Gorzowa Wielkopolskiego od siedmiu lat walczą o wskazanie winnych śmierci ich syna. 10-dniowy Gracjan trafił do szpitala z lekką żółtaczką. Podano mu glukozę. Pani Monika twierdzi, że dramat zaczął się, gdy aparaturę zaczęła obsługiwać stażystka. Jej zdaniem kobieta wstrzyknęła dziecku powietrze.
- Wyobraża sobie pani, że jest dziecko, leży w łóżeczku, nagle sinieje i umiera... - pyta Sławomir Gardyjas, ojciec Gracjana.
Pani Monika i pan Sławomir z Gorzowa Wielkopolskiego siedem lat temu stracili dziecko. Do dziś walczą o sprawiedliwość w sądzie i ukaranie osoby winnej śmierci ich syna - Gracjana. Za śmierć dziecka obwiniają pielęgniarkę-stażystkę, która opiekowała się chłopcem w gorzowskim szpitalu.
- Ja zawiadamiam o przestępstwie, a prokuratura oskarża. Tyle, że 6 lat potrzebowali na zebranie dowodów, dwa lata sprawa była zawieszona, ponieważ oskarżona urodziła dziecko i nie mogła zeznawać - opowiada Monika Muszyńska, matka Gracjana.
Gracjan miał 10 dni kiedy w 2004 roku trafił do Szpitala Wojewódzkiego w Gorzowie Wielkopolskim z lekką żółtaczką. Dziecku podano glukozę. Cały czas przy Gracjanie była matka - pani Monika.
- Po skończeniu tej glukozy pompa zaczęła wydawać taki dźwięk charakterystyczny. Wyszłam szukać pielęgniarki, szła stażystka. Powiedziałam, żeby zawołała kogoś, kto odłączy pompę - wspomina pani Monika.
Do łóżka Gracjana podeszły dwie pielęgniarki-stażystki: Dorota Ł. i Iwona R. Zaczęły obsługiwać pompę podającą glukozę.
- Ta druga stażystka zaczęła odkręcać rurkę od wenflonu. Wtedy wyciągnęła strzykawkę z pompy infuzyjnej. Później całkiem wyciągnęła tłok od strzykawki i wcisnęła go z powrotem. Wzięły sprzęt i wyszły - twierdzi matka Gracjana.
Jak twierdzi pani Monika, która cały czas była przy dziecku, reakcja była natychmiastowa. Mały Gracjan zaczął sinieć. Próbowano go reanimować, niestety dziecko zmarło. Jaka była przyczyna śmierci?
- Nie ma konkretnej przyczyny, bo to było powietrze wstrzyknięte, ono po dwugodzinnej reanimacji ulatnia się. Podczas sekcji zwłok nie stwierdzono tego powietrza, wykluczono też wszystkie choroby i śmierć łóżeczkową - mówi pani Monika.
Prokuratura oskarżyła stażystkę Iwonę R. o nieumyślne spowodowanie śmierci Gracjana. Kobieta była w gorzowskim szpitalu na 10-tygodniowym stażu.
- Biegli nie wykluczyli, że przyczyną śmierci mógł być zator powietrzny. Matka dziecka zeznała, że doszło do wyjęcia tłoczka ze strzykawki pompy dyfuzyjnej, co mogło doprowadzić do zgonu - informuje Dariusz Domarecki z Prokuratury Okręgowej w Gorzowie Wielkopolskim.
Dyrekcja szpitala, w którym odbywała staż Iwona R. nie chce wypowiadać się przed kamerą. Próbujemy porozmawiać z Iwoną R. Kobieta nie pracuje już w zawodzie pielęgniarki. Wychowuje dziecko, które urodziła w trakcie procesu. W sądzie odmówiła składania zeznań.
- Ta sprawa za długo już trwa, ja mam chore dziecko, bardzo denerwuję się tym wszystkim - powiedziała Iwona R.
Na koniec procesu, w marcu bieżącego roku, dochodzi do nieoczekiwanego zwrotu akcji. Prokuratura, która wcześniej oskarżała stażystkę wnosi o jej... uniewinnienie. Sąd przychyla się do tego wniosku, mimo że matka Gracjana widziała, co działo się przy łóżku dziecka. Rodzice małego Gracjana są zszokowani.
- Na ostatniej rozprawie przyszedł pan prokurator, którego widziałam pierwszy raz i stwierdził, że z braku dowodów uniewinnia oskarżoną - mówi Monika Muszyńska, matka Gracjana.
- Błędem było zajęcie takiego stanowiska, bo w ocenie przełożonego tego prokuratora, o ewentualnym uniewinnieniu powinien zadecydować sąd - informuje Dariusz Domarecki z Prokuratury Okręgowej w Gorzowie Wielkopolskim.
Od decyzji sądu uniewinniającego Iwonę R. odwołali się rodzice Gracjana i prokuratura, która... sama wcześniej wnioskowała o jej uniewinnienie. Sąd Okręgowy przychylił się do apelacji i sprawa znowu trafiła do Sadu Rejonowego w Gorzowie Wielkopolskim.
- Ja stojąc po przeciwnej stronie łóżka, widziałam, co robią stażystki. Sąd nie dał mi wiary. Argumentował, że działając pod wpływem emocji, wyszukuję sobie winnych śmierci dziecka - Monika Muszyńska, matka Gracjana.*
* skrót materiału
Reporterka: Aneta Krajewska
akrajewska@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)
Pani Monika i pan Sławomir z Gorzowa Wielkopolskiego siedem lat temu stracili dziecko. Do dziś walczą o sprawiedliwość w sądzie i ukaranie osoby winnej śmierci ich syna - Gracjana. Za śmierć dziecka obwiniają pielęgniarkę-stażystkę, która opiekowała się chłopcem w gorzowskim szpitalu.
- Ja zawiadamiam o przestępstwie, a prokuratura oskarża. Tyle, że 6 lat potrzebowali na zebranie dowodów, dwa lata sprawa była zawieszona, ponieważ oskarżona urodziła dziecko i nie mogła zeznawać - opowiada Monika Muszyńska, matka Gracjana.
Gracjan miał 10 dni kiedy w 2004 roku trafił do Szpitala Wojewódzkiego w Gorzowie Wielkopolskim z lekką żółtaczką. Dziecku podano glukozę. Cały czas przy Gracjanie była matka - pani Monika.
- Po skończeniu tej glukozy pompa zaczęła wydawać taki dźwięk charakterystyczny. Wyszłam szukać pielęgniarki, szła stażystka. Powiedziałam, żeby zawołała kogoś, kto odłączy pompę - wspomina pani Monika.
Do łóżka Gracjana podeszły dwie pielęgniarki-stażystki: Dorota Ł. i Iwona R. Zaczęły obsługiwać pompę podającą glukozę.
- Ta druga stażystka zaczęła odkręcać rurkę od wenflonu. Wtedy wyciągnęła strzykawkę z pompy infuzyjnej. Później całkiem wyciągnęła tłok od strzykawki i wcisnęła go z powrotem. Wzięły sprzęt i wyszły - twierdzi matka Gracjana.
Jak twierdzi pani Monika, która cały czas była przy dziecku, reakcja była natychmiastowa. Mały Gracjan zaczął sinieć. Próbowano go reanimować, niestety dziecko zmarło. Jaka była przyczyna śmierci?
- Nie ma konkretnej przyczyny, bo to było powietrze wstrzyknięte, ono po dwugodzinnej reanimacji ulatnia się. Podczas sekcji zwłok nie stwierdzono tego powietrza, wykluczono też wszystkie choroby i śmierć łóżeczkową - mówi pani Monika.
Prokuratura oskarżyła stażystkę Iwonę R. o nieumyślne spowodowanie śmierci Gracjana. Kobieta była w gorzowskim szpitalu na 10-tygodniowym stażu.
- Biegli nie wykluczyli, że przyczyną śmierci mógł być zator powietrzny. Matka dziecka zeznała, że doszło do wyjęcia tłoczka ze strzykawki pompy dyfuzyjnej, co mogło doprowadzić do zgonu - informuje Dariusz Domarecki z Prokuratury Okręgowej w Gorzowie Wielkopolskim.
Dyrekcja szpitala, w którym odbywała staż Iwona R. nie chce wypowiadać się przed kamerą. Próbujemy porozmawiać z Iwoną R. Kobieta nie pracuje już w zawodzie pielęgniarki. Wychowuje dziecko, które urodziła w trakcie procesu. W sądzie odmówiła składania zeznań.
- Ta sprawa za długo już trwa, ja mam chore dziecko, bardzo denerwuję się tym wszystkim - powiedziała Iwona R.
Na koniec procesu, w marcu bieżącego roku, dochodzi do nieoczekiwanego zwrotu akcji. Prokuratura, która wcześniej oskarżała stażystkę wnosi o jej... uniewinnienie. Sąd przychyla się do tego wniosku, mimo że matka Gracjana widziała, co działo się przy łóżku dziecka. Rodzice małego Gracjana są zszokowani.
- Na ostatniej rozprawie przyszedł pan prokurator, którego widziałam pierwszy raz i stwierdził, że z braku dowodów uniewinnia oskarżoną - mówi Monika Muszyńska, matka Gracjana.
- Błędem było zajęcie takiego stanowiska, bo w ocenie przełożonego tego prokuratora, o ewentualnym uniewinnieniu powinien zadecydować sąd - informuje Dariusz Domarecki z Prokuratury Okręgowej w Gorzowie Wielkopolskim.
Od decyzji sądu uniewinniającego Iwonę R. odwołali się rodzice Gracjana i prokuratura, która... sama wcześniej wnioskowała o jej uniewinnienie. Sąd Okręgowy przychylił się do apelacji i sprawa znowu trafiła do Sadu Rejonowego w Gorzowie Wielkopolskim.
- Ja stojąc po przeciwnej stronie łóżka, widziałam, co robią stażystki. Sąd nie dał mi wiary. Argumentował, że działając pod wpływem emocji, wyszukuję sobie winnych śmierci dziecka - Monika Muszyńska, matka Gracjana.*
* skrót materiału
Reporterka: Aneta Krajewska
akrajewska@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)