Kibol kpi z sądu

Nieformalny szef kiboli Motoru Lublin napluł w twarz kobiecie pilnującej porządku podczas meczu, a innego ochroniarza pobił. Paweł G., natychmiast trafił przed sąd 24-godzinny, a ten... wypuścił go wolno. Wystarczyło, że kibol powiedział, że leczy się psychiatrycznie!

- "Groszek" to osoba w sposób nieformalny uważana przez kibiców jako przywódca, organizuje wyjazdy, doping na stadionie - mówi Janusz Wójtowicz z policji w Lublinie.

12 czerwca: Groszek na meczu Motoru Lublin ze Stalą Stalowa Wola znów pokazał swoje prawdziwe oblicze. Na zapisie z monitoringu wyraźnie widać jak Paweł G. pluje w twarz ochroniarce, a następnie uderza ochroniarza. Pracownicy agencji ochrony nie reagują. Na szczęście zdecydowali się zgłosić sprawę policji.  

Policjanci jeszcze przed zakończeniem meczu zatrzymali "Groszka". Przesłuchali go, a następnie, po konsultacji z prokuraturą, zawieźli na rozprawę do tzw. sądu 24-godzinnego. Ten jednak, zamiast skazać Pawła G. w trybie przyśpieszonym, puścił go wolno, a akta odesłał prokuraturze.

- Wyszło na jaw, że ta osoba wcześniej leczyła się psychiatrycznie. To było ustne oświadczenie - mówi Krzysztof Niezgoda, wice prezes Sądu Rejonowego Lublin - Zachód.

- Będąc przesłuchiwanym w tym postępowaniu przez policję, stwierdził do protokołu, że jest zdrowy, nie leczy się psychiatrycznie. Zeznanie złożył tego samego dnia - informuje Beata Syk-Jankowska z Prokuratury Okręgowej w Lublinie.

Prezes sądu twierdzi, że skoro były wątpliwości co do poczytalności sprawcy, należało rozpatrzyć je na korzyść oskarżonego. Sąd jednak powinien zweryfikować ustne oświadczenie Pawła P. Niestety, nie zażądał od niego żadnych zaświadczeń lekarskich. Dlaczego?

- Nie można wykluczyć, że ta osoba się wcześniej nie leczyła i że choroba dopiero się ujawniła - odpowiada Krzysztof Niezgoda, wice prezes Sądu Rejonowego Lublin - Zachód.

Przed lubelskim sądem toczy się kilka innych rozpraw, w których oskarżony jest "Groszek". Według naszych ustaleń, w żadnej ze wcześniejszych spraw, nie pojawiła się informacja, że kiedykolwiek Paweł G. leczył się psychiatrycznie.

Głównym właścicielem klubu Motor Lublin, jak i stadionu jest miasto. Usiłowaliśmy ponownie porozmawiać z Pawłem G. Okazuje się, że od lat prowadzi on sklep z gadżetami i pamiątkami Motoru Lublin na terenie miejskiego stadionu. Kiedy Paweł G. zobaczył naszą ekipę zamknął się w sklepiku na klucz. Prawie pięć godzin czekaliśmy, żeby "Groszek" z niego wyszedł. W tym czasie zamówił pizze, a jej dostarczyciela wpuścił na hasło...

Wreszcie "Groszek" zdecydował się opuścić sklep, w którym pracuje. Niestety, nie zechciał udzielić wyjaśnień przed kamerą.

Chcieliśmy także porozmawiać z prezesem Motoru Lublin. Ten również nie znalazł czasu na spotkanie z nami. Natomiast lubelski magistrat, mimo wieloletnich kontrowersji wokół "Groszka", nie zainteresował się jak dotąd jego osobą.

- Władze klubu mogą kibicowi, który uporczywie narusza prawo, zabronić wejścia na imprezy masowe - mówi Janusz Wojtowicz z policji w Lublinie.*

* skrót materiału

Reporter: Artur Borzęcki

aborzecki@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)