200 psów do uśpienia?
We wsi Rachów Stary Stanisława Olszewska prowadziła od 25 lat nieformalne przytulisko dla zwierząt. Kiedy byliśmy u pani Stanisławy w lipcu 2010 roku pod jej opieką było ponad 200 psów. 8 kwietnia po kilkumiesięcznej chorobie nowotworowej pani Stanisława zmarła. Psami obecnie zajmuje się jej córka Renata. Kobieta nie ukrywa, że opieka nad taką ilością zwierząt jest męcząca i ponad jej siły. Oddanie psów do schroniska przez gminę, nie wchodzi w grę, burmistrz nie ma na to pieniędzy.
- Pani Olszewska do pewnego okresu wyręczała gminę nad opieka nad bezpańskimi psami - mówi Wiesław Liwiński, burmistrz Annopola.
- Była oddana tym psom, uważała, że niepotrzebne są jej badania, niepotrzebne wizyty kontrolne u lekarza - mówi Renata Olszewska, córka pani Stanisławy.
W lipcu 2010 roku pokazywaliśmy historię Stanisławy Olszewskiej, która w Rachowie Starym niedaleko Annopola od 25 lat prowadziła nieformalne przytulisko dla psów. Kobieta z pomocą córki zajmowała się ponad dwustoma psami. Pani Stanisława była nieufna wobec obcych ludzi. Prowadziło to do tego, że choć potrzebowała wsparcia przy prowadzeniu przytuliska, nie od wszystkich pomoc przyjmowała.
- Kiedy pracownicy nasi tam podjeżdżali, pani Stanisława nie wpuszczała na teren przytuliska, dialogi były zza płotu - mówi Wiesław Liwiński, burmistrz Annopola.
- Miała trudne życie z mężem i stworzyła sobie taki własny świat - mówi Maria Zaremba, siostra Stanisławy Olszewskiej.
Pani Stanisława od kilku miesięcy walczyła z chorobą nowotworową. 8 kwietnia zmarła, miała 66 lat. Ostanie dni swojego życia spędziła u siostry.
- Siostra do końca dbała o zwierzęta, a o siebie nie zadbała, ona naprawdę cały czas, jak leżała w szpitalu to myślała o tych zwierzętach - mówi Maria Zaremba, siostra Stanisławy Olszewskiej.
Rok temu zapytaliśmy w urzędzie gminy co będzie z przytuliskiem kiedy zabraknie właścicielki. Usłyszeliśmy, że psy mogą trafić do schroniska. Dziś wiemy, że jest to niemożliwe. Gminy na to nie stać.
- Oddanie jednego psa do schroniska kosztuje 1230 zł. Taka ilość psów zrujnowałaby nasz budżet - mówi Wiesław Liwiński, burmistrz Annopola.
- Niektórzy ludzie doradzają mi, żebym wypuściła psy, żebym dała sobie spokój z nimi - mówi Renata Olszewska, córka pani Stanisławy.
Po śmierci matki wszystkie obowiązki spadły na 40letnią panią Renatę. Obecnie w przytulisku jest prawie 200 psów. Kobieta nie ukrywa, że zajmowanie się taką ilością zwierząt jest ponad jej siły.
- Nie chciałabym reszty życia, która mi została poświęcić psom. - mówi Renata Olszewska, córka pani Stanisławy.
Do pomocy włączyły się organizacje, które działają na rzecz zwierząt. Burmistrz także twierdzi, że nie zostawi pani Renaty samej.
- Chcemy pomóc jeśli chodzi o żywność dla tych psów, jedna z restauracji powiedziała, że odda te resztki, które na co dzień zostają - mówi Wiesław Liwiński, burmistrz Annopola.
- Planujemy stałą pomoc pani Renacie, wiadomo, że ciężko nam będzie organizować wyjazdy codziennie, ale na pewno systematycznie będziemy tam jeździć - mówi Zdzisław Małysz z Lubelskiej Straży Ochrony Zwierząt.
- Chciałabym, żeby psów ubywało, ale żeby trafiały w dobre miejsca - mówi Renata Olszewska, córka pani Stanisławy. *
* skrót materiału
Reporter: Grzegorz Kowalski
gkowalski@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)
- Była oddana tym psom, uważała, że niepotrzebne są jej badania, niepotrzebne wizyty kontrolne u lekarza - mówi Renata Olszewska, córka pani Stanisławy.
W lipcu 2010 roku pokazywaliśmy historię Stanisławy Olszewskiej, która w Rachowie Starym niedaleko Annopola od 25 lat prowadziła nieformalne przytulisko dla psów. Kobieta z pomocą córki zajmowała się ponad dwustoma psami. Pani Stanisława była nieufna wobec obcych ludzi. Prowadziło to do tego, że choć potrzebowała wsparcia przy prowadzeniu przytuliska, nie od wszystkich pomoc przyjmowała.
- Kiedy pracownicy nasi tam podjeżdżali, pani Stanisława nie wpuszczała na teren przytuliska, dialogi były zza płotu - mówi Wiesław Liwiński, burmistrz Annopola.
- Miała trudne życie z mężem i stworzyła sobie taki własny świat - mówi Maria Zaremba, siostra Stanisławy Olszewskiej.
Pani Stanisława od kilku miesięcy walczyła z chorobą nowotworową. 8 kwietnia zmarła, miała 66 lat. Ostanie dni swojego życia spędziła u siostry.
- Siostra do końca dbała o zwierzęta, a o siebie nie zadbała, ona naprawdę cały czas, jak leżała w szpitalu to myślała o tych zwierzętach - mówi Maria Zaremba, siostra Stanisławy Olszewskiej.
Rok temu zapytaliśmy w urzędzie gminy co będzie z przytuliskiem kiedy zabraknie właścicielki. Usłyszeliśmy, że psy mogą trafić do schroniska. Dziś wiemy, że jest to niemożliwe. Gminy na to nie stać.
- Oddanie jednego psa do schroniska kosztuje 1230 zł. Taka ilość psów zrujnowałaby nasz budżet - mówi Wiesław Liwiński, burmistrz Annopola.
- Niektórzy ludzie doradzają mi, żebym wypuściła psy, żebym dała sobie spokój z nimi - mówi Renata Olszewska, córka pani Stanisławy.
Po śmierci matki wszystkie obowiązki spadły na 40letnią panią Renatę. Obecnie w przytulisku jest prawie 200 psów. Kobieta nie ukrywa, że zajmowanie się taką ilością zwierząt jest ponad jej siły.
- Nie chciałabym reszty życia, która mi została poświęcić psom. - mówi Renata Olszewska, córka pani Stanisławy.
Do pomocy włączyły się organizacje, które działają na rzecz zwierząt. Burmistrz także twierdzi, że nie zostawi pani Renaty samej.
- Chcemy pomóc jeśli chodzi o żywność dla tych psów, jedna z restauracji powiedziała, że odda te resztki, które na co dzień zostają - mówi Wiesław Liwiński, burmistrz Annopola.
- Planujemy stałą pomoc pani Renacie, wiadomo, że ciężko nam będzie organizować wyjazdy codziennie, ale na pewno systematycznie będziemy tam jeździć - mówi Zdzisław Małysz z Lubelskiej Straży Ochrony Zwierząt.
- Chciałabym, żeby psów ubywało, ale żeby trafiały w dobre miejsca - mówi Renata Olszewska, córka pani Stanisławy. *
* skrót materiału
Reporter: Grzegorz Kowalski
gkowalski@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)