Matka rozbija rodzinę
Żona Władysława Góralskiego porzuciła męża, małe dzieci i wyjechała z kraju. Mężczyzna został sam z 4-letnią córką Darią i roczną Dianą. Choć przez lata dzielnie je wychowywał, rodzinę rozdzielono. Sąd powierzył opiekę nad starszą z córek matce, która nagle przypomniała sobie o dzieciach.
Rok 1989... 37-letni wówczas Władysław Góralski żeni się z 23-letnią panią Dorotą. W 1996 roku rodzi się ich pierwsza córka Daria, kilka lat później druga - Diana.
- Daria miała cztery lata, a Diana niecały roczek, gdy żona stwierdziła, że pojedzie w świat i poprawi nam byt w rodzinie. Po czasie okazało się, że doprowadziło to do rozsypki małżeństwa i pozostawienia dzieci - wspomina pan Władysław.
Samotny ojciec z dwójką dzieci z Ostrowca Świętokrzyskiego przeprowadził się do domu we wsi Biechów w woj. świętokrzyskim. Do gospodarstwa swojej żony.
- Ten dom był po pożarze, miał tylko trzy boczne ściany i komin - opowiada Witold Zieliński, znajomy pana Władysława.
- Ludzie mu pomagali, chodził coś zarobić. Wie pan, dwoje dzieci zostało w domu, nie mógł iść do pracy - dodaje Danuta Nowak, znajoma pana Władysława.
Znajomi pana Władysława mówią, że mężczyzna zawsze robił wszystko, aby jego dzieciom niczego nie brakowało. Rodzina żyła spokojnie i skromnie. Córki w miarę możliwości pomagały ojcu w codziennych obowiązkach.
- Kupił większego konia, kiedy dziewczynki dorastały, nauczył jeździć na tych koniach, zbudował piękną bryczkę, żeby dzieciom pokazywać okolicę - opowiada Maria Kowalska, znajoma pana Władysława.
Małżeństwo pana Władysława formalnie zakończyło się w 2006 roku. Wtedy również sąd odebrał matce prawa rodzicielskie. Trzy lata później, w 2009 roku o córkach pana Władysława usłyszała cała Polska. Dziewczynki razem z dwójką innych dzieci uratowały życie motocyklisty.
- Motorzysta nie wyrobił się na zakręcie i doszło do wypadku. My szybko nadjechaliśmy rowerami i udzieliliśmy mu pierwszej pomocy - opowiadała Diana.
- Przełożyłam go na pozycję boczną, wtedy mógł swobodnie oddychać i wypluć krew - dodawała Daria.
Według ojca dziewczynek, dziesiątki medialnych publikacji o małych bohaterkach doprowadziły do problemów, które trwają do dziś. Mężczyzna twierdzi, że po kilku latach o dzieciach przypomniała sobie matka.
- W Sądzie Rejonowym w Ostrowcu toczyła się sprawa o przywrócenie matce władzy rodzicielskiej nad córkami. Sąd częściowo uwzględnił jej wniosek. Przywrócił władzę rodzicielską nad starszą córką, natomiast nie uwzględnił wniosku matki co do młodszej córki - informuje Marcin Chałoński z Sądu Okręgowego w Kielcach.
Opinia Rodzinnego Ośrodka Diagnostyczno-Konsultacyjnego wskazuje na konflikt między ojcem a starszą, dorastającą córką. Zalecana jest pomoc psychologiczna. Czytamy także, że powierzenie córek matce nie byłoby zgodne z dobrem dzieci. Sąd jednak nie podzielił tej opinii.
- 14-letnia dziewczyna raczej powinna mieć książki, a nie całymi nocami jeździć z narzeczonym, bo tak go nazywali, na wesela po Wrocławiach, rzucając szkołę - mówi pan Władysław, ojciec dziewczynek.
Prawa do 10-letniej Diany ma więc ojciec, a do 14-letniej Darii matka. Udało nam się porozmawiać z Darią. Dziewczyna jest pod opieką dziadków, jej matka ponownie wyjechała do Włoch.
- Ojciec ma twardą rękę, jest mężczyzna, nie jest tak delikatny jak kobieta. Nie potrafi normalnie porozmawiać, jak to normalny facet, ale i tak go kocham. Myślałam, że oni się pogodzą, że może ta sprawa sądowa ich połączy. Nie jest fajnie, kiedy ja jestem teraz u mamy, a moja siostra jest tam, jesteśmy rozdzielone. Wołałabym jakby rodzice byli znowu razem - powiedziała Daria.
- W tym wieku to zupełnie naturalne, że raz nastolatek mówi: to jest mój ukochany tata, a za chwilę, że woli mieszkać z mamą. Dlatego to nie może być jedyne kryterium, na podstawie którego sąd podejmuje ważne decyzje - tłumaczy Maria Rotkiel, psycholog.
- Mama później chce mnie zabrać do Włoch, co mi się bardzo nie podoba, ale niestety... sąd zapytał, czy ja chciałabym tam jechać i nie miałam innego wyjścia. Gdybym nie chciała, to cofnęli by mnie do taty albo do domu dziecka, a tego bym nie chciała - opowiada Daria.
Razem z Darią idziemy do naszego samochodu, gdzie jest jej ojciec i młodsza siostra. Mężczyzna nie chce wyjść z samochodu:
Ojciec: Niech przyjedzie do domu, będziemy rozmawiać.
Daria: Taki jesteś, że nawet nie wysiądziesz z samochodu, tobie tylko zależy, żeby dawać wywiady innym ludziom.
Ojciec: Ja już za dużo robiłem za nią i byłem odrzucany, nie będę już.
Daria: A powiedziałeś chociaż raz ze mnie kochasz? Bo ja tego słowa nigdy nie usłyszałam.
Z uśmiechniętej, trzyosobowej rodziny nie pozostało dziś wiele. Pojawiły się także kłopoty finansowe. Była żona oskarżyła pana Władysława, że pobierał alimenty z wielu źródeł. Mężczyzna został skazany na 8 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 3 lata. Do urzędów musi zwrócić ponad 25 tys. zł. Dodatkowo za mieszkanie w Ostrowcu Świętokrzyskim musi oddać byłej małżonce połowę wartości lokalu, czyli 20 tys. zł. Sprawą już zajął się komornik.
- Nie spłacam, bo nie mam pieniędzy, dom stoi pusty. Mam zamiar go wynająć i za te pieniądze spłacać - mówi pani Władysław.*
* skrót materiału
Reporter: Grzegorz Kowalski
gkowalski@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)
- Daria miała cztery lata, a Diana niecały roczek, gdy żona stwierdziła, że pojedzie w świat i poprawi nam byt w rodzinie. Po czasie okazało się, że doprowadziło to do rozsypki małżeństwa i pozostawienia dzieci - wspomina pan Władysław.
Samotny ojciec z dwójką dzieci z Ostrowca Świętokrzyskiego przeprowadził się do domu we wsi Biechów w woj. świętokrzyskim. Do gospodarstwa swojej żony.
- Ten dom był po pożarze, miał tylko trzy boczne ściany i komin - opowiada Witold Zieliński, znajomy pana Władysława.
- Ludzie mu pomagali, chodził coś zarobić. Wie pan, dwoje dzieci zostało w domu, nie mógł iść do pracy - dodaje Danuta Nowak, znajoma pana Władysława.
Znajomi pana Władysława mówią, że mężczyzna zawsze robił wszystko, aby jego dzieciom niczego nie brakowało. Rodzina żyła spokojnie i skromnie. Córki w miarę możliwości pomagały ojcu w codziennych obowiązkach.
- Kupił większego konia, kiedy dziewczynki dorastały, nauczył jeździć na tych koniach, zbudował piękną bryczkę, żeby dzieciom pokazywać okolicę - opowiada Maria Kowalska, znajoma pana Władysława.
Małżeństwo pana Władysława formalnie zakończyło się w 2006 roku. Wtedy również sąd odebrał matce prawa rodzicielskie. Trzy lata później, w 2009 roku o córkach pana Władysława usłyszała cała Polska. Dziewczynki razem z dwójką innych dzieci uratowały życie motocyklisty.
- Motorzysta nie wyrobił się na zakręcie i doszło do wypadku. My szybko nadjechaliśmy rowerami i udzieliliśmy mu pierwszej pomocy - opowiadała Diana.
- Przełożyłam go na pozycję boczną, wtedy mógł swobodnie oddychać i wypluć krew - dodawała Daria.
Według ojca dziewczynek, dziesiątki medialnych publikacji o małych bohaterkach doprowadziły do problemów, które trwają do dziś. Mężczyzna twierdzi, że po kilku latach o dzieciach przypomniała sobie matka.
- W Sądzie Rejonowym w Ostrowcu toczyła się sprawa o przywrócenie matce władzy rodzicielskiej nad córkami. Sąd częściowo uwzględnił jej wniosek. Przywrócił władzę rodzicielską nad starszą córką, natomiast nie uwzględnił wniosku matki co do młodszej córki - informuje Marcin Chałoński z Sądu Okręgowego w Kielcach.
Opinia Rodzinnego Ośrodka Diagnostyczno-Konsultacyjnego wskazuje na konflikt między ojcem a starszą, dorastającą córką. Zalecana jest pomoc psychologiczna. Czytamy także, że powierzenie córek matce nie byłoby zgodne z dobrem dzieci. Sąd jednak nie podzielił tej opinii.
- 14-letnia dziewczyna raczej powinna mieć książki, a nie całymi nocami jeździć z narzeczonym, bo tak go nazywali, na wesela po Wrocławiach, rzucając szkołę - mówi pan Władysław, ojciec dziewczynek.
Prawa do 10-letniej Diany ma więc ojciec, a do 14-letniej Darii matka. Udało nam się porozmawiać z Darią. Dziewczyna jest pod opieką dziadków, jej matka ponownie wyjechała do Włoch.
- Ojciec ma twardą rękę, jest mężczyzna, nie jest tak delikatny jak kobieta. Nie potrafi normalnie porozmawiać, jak to normalny facet, ale i tak go kocham. Myślałam, że oni się pogodzą, że może ta sprawa sądowa ich połączy. Nie jest fajnie, kiedy ja jestem teraz u mamy, a moja siostra jest tam, jesteśmy rozdzielone. Wołałabym jakby rodzice byli znowu razem - powiedziała Daria.
- W tym wieku to zupełnie naturalne, że raz nastolatek mówi: to jest mój ukochany tata, a za chwilę, że woli mieszkać z mamą. Dlatego to nie może być jedyne kryterium, na podstawie którego sąd podejmuje ważne decyzje - tłumaczy Maria Rotkiel, psycholog.
- Mama później chce mnie zabrać do Włoch, co mi się bardzo nie podoba, ale niestety... sąd zapytał, czy ja chciałabym tam jechać i nie miałam innego wyjścia. Gdybym nie chciała, to cofnęli by mnie do taty albo do domu dziecka, a tego bym nie chciała - opowiada Daria.
Razem z Darią idziemy do naszego samochodu, gdzie jest jej ojciec i młodsza siostra. Mężczyzna nie chce wyjść z samochodu:
Ojciec: Niech przyjedzie do domu, będziemy rozmawiać.
Daria: Taki jesteś, że nawet nie wysiądziesz z samochodu, tobie tylko zależy, żeby dawać wywiady innym ludziom.
Ojciec: Ja już za dużo robiłem za nią i byłem odrzucany, nie będę już.
Daria: A powiedziałeś chociaż raz ze mnie kochasz? Bo ja tego słowa nigdy nie usłyszałam.
Z uśmiechniętej, trzyosobowej rodziny nie pozostało dziś wiele. Pojawiły się także kłopoty finansowe. Była żona oskarżyła pana Władysława, że pobierał alimenty z wielu źródeł. Mężczyzna został skazany na 8 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 3 lata. Do urzędów musi zwrócić ponad 25 tys. zł. Dodatkowo za mieszkanie w Ostrowcu Świętokrzyskim musi oddać byłej małżonce połowę wartości lokalu, czyli 20 tys. zł. Sprawą już zajął się komornik.
- Nie spłacam, bo nie mam pieniędzy, dom stoi pusty. Mam zamiar go wynająć i za te pieniądze spłacać - mówi pani Władysław.*
* skrót materiału
Reporter: Grzegorz Kowalski
gkowalski@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)