Sprzedani z mieszkaniem
Pani Maria Walentynowicz i pan Wiesław Prusiński od lat mieszkają w bloku przy ul. Ptasiej w Mikołajkach. Niedawno dowiedzieli się, że zajmowane przez nich mieszkania zostały sprzedane, jak się okazało członkom rodziny pełnomocnika oddziału w Mikołajkach jednej z warszawskich spółek, która była właścicielem lokali.
- Żal mi jest pani Marii, 77 lat i taka niespodzianka - mówi przedstawiciel spółdzielni, która administruje budynkiem.
Bloki na ul. Ptasiej na początku lat 80-tych wybudowały z funduszu socjalnego pracowników, nieistniejące już państwowe Zakłady Stolarki Budowlanej. Po 1989 roku majątek przedsiębiorstwa przechodził z rąk do rąk kolejnych prywatnych właścicieli. W tym czasie większość lokatorów zdołała wykupić zajmowane mieszkania. Nie wszystkim się to jednak udało.
- Jak dowiedziałam się, że mieszkanie zostało sprzedane, to kilka nocy nie spałam - mówi Maria Walentynowicz, która została sprzedana z mieszkaniem.
Ostatnimi, którzy chcieli wykupić mieszkania, byli pani Maria i jej sąsiad Wiesław Prusiński, ale obecny właściciel lokali, warszawska spółka, nie odpowiadała na ich pisma z prośbą o uregulowanie tej sprawy.
- Nie dostałem żadnego powiadomienia, nikt nie odpowiadał na pisma, które w tej sprawie składałem - mówi Wiesław Prusiński, który został sprzedany razem z mieszkaniem.
- Pan Prusiński doskonale wiedział, wysłaliśmy dwa pisma, ale nie zostały one odebrane - mówi prezes warszawskiej spółki.
Blokiem, gdzie znajdują się mieszkania pani Marii i pana Wiesława od kilku lat na prośbę mieszkańców administruje Spółdzielnia Mieszkaniowa w Mikołajkach. Jak się okazuje to jej pracownikowi przypadła niewdzięczna rola poinformowania lokatorów, że ich mieszkania zostały sprzedane komuś innemu.
- Wziąłem panią Marię na rozmowę i powiedziałem, że jest nowy właściciel - mówi przedstawiciel spółdzielni, która administruje budynkiem.
- Tak po cichu trzymali dla kogoś. Zwlekali, trzymali a jak poszłam, to się okazało, że mnie sprzedali - mówi Maria Walentynowicz, która została sprzedana z mieszkaniem.
W jaki sposób spółka pozbyła się mieszkań i czy o zamiarze sprzedaży informowano lokatorów? Dariusz K., pełnomocnik spółki w oddziale w Mikołajkach, potwierdził uzyskane przez nas informacje. Mieszkania zostały kupione przez jego teściów.
Rozmowa telefoniczna:
Reporter: Czy pan poinformował lokatorów, że jest taka możliwość kupna mieszkań?
- To nie ja miałem obowiązek poinformować lokatorów. Mogę powiedzieć, że taką informację udzieliłem dla jakiejś rzeszy ludzi, że jest możliwość kupna tych mieszkań. Moi teściowie też o tym wiedzieli - mówi Dariusz K., pełnomocnik oddziału w Mikołajkach.
Jak się okazuje lokale były bardzo atrakcyjne cenowo. Dlaczego? Bo znacznie zaniżono cenę za metr kwadratowy mieszkania. Normalnie w Mikołajkach metr kosztuje około trzech tysięcy. Nowi właściciele zapłacili po 300 zł.
- To łakomy kąsek, bo dzisiaj dać 15 tysięcy za mieszkanie to jest okazja. Przez 30 lat było wkładane w remonty, więcej one kosztowały niż kupno - mówi Wiesław Prusiński, który został sprzedany razem z mieszkaniem.
Pan Wiesław i pani Maria zastanawiają się nad wynajęciem prawnika i wytoczeniem procesu spółce, która pozbawiła ich mieszkań, jednak okazuje się, że sprawa dla nich już na wstępie może być przegrana. Prywatny właściciel może bowiem sprzedać mieszkania komu chce.
- Nie ma obowiązku prawnego proponowania im kupna tego mieszkania, więc można ich pominąć, to jest taki przykład złego prawa - mówi dr Stanisław Bugajewski z Uniwersytetu Warmińsko- Mazurskiego w Olsztynie. *
* skrót materiału
Reporter: Leszek Tekielski
ltekielski@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)
Bloki na ul. Ptasiej na początku lat 80-tych wybudowały z funduszu socjalnego pracowników, nieistniejące już państwowe Zakłady Stolarki Budowlanej. Po 1989 roku majątek przedsiębiorstwa przechodził z rąk do rąk kolejnych prywatnych właścicieli. W tym czasie większość lokatorów zdołała wykupić zajmowane mieszkania. Nie wszystkim się to jednak udało.
- Jak dowiedziałam się, że mieszkanie zostało sprzedane, to kilka nocy nie spałam - mówi Maria Walentynowicz, która została sprzedana z mieszkaniem.
Ostatnimi, którzy chcieli wykupić mieszkania, byli pani Maria i jej sąsiad Wiesław Prusiński, ale obecny właściciel lokali, warszawska spółka, nie odpowiadała na ich pisma z prośbą o uregulowanie tej sprawy.
- Nie dostałem żadnego powiadomienia, nikt nie odpowiadał na pisma, które w tej sprawie składałem - mówi Wiesław Prusiński, który został sprzedany razem z mieszkaniem.
- Pan Prusiński doskonale wiedział, wysłaliśmy dwa pisma, ale nie zostały one odebrane - mówi prezes warszawskiej spółki.
Blokiem, gdzie znajdują się mieszkania pani Marii i pana Wiesława od kilku lat na prośbę mieszkańców administruje Spółdzielnia Mieszkaniowa w Mikołajkach. Jak się okazuje to jej pracownikowi przypadła niewdzięczna rola poinformowania lokatorów, że ich mieszkania zostały sprzedane komuś innemu.
- Wziąłem panią Marię na rozmowę i powiedziałem, że jest nowy właściciel - mówi przedstawiciel spółdzielni, która administruje budynkiem.
- Tak po cichu trzymali dla kogoś. Zwlekali, trzymali a jak poszłam, to się okazało, że mnie sprzedali - mówi Maria Walentynowicz, która została sprzedana z mieszkaniem.
W jaki sposób spółka pozbyła się mieszkań i czy o zamiarze sprzedaży informowano lokatorów? Dariusz K., pełnomocnik spółki w oddziale w Mikołajkach, potwierdził uzyskane przez nas informacje. Mieszkania zostały kupione przez jego teściów.
Rozmowa telefoniczna:
Reporter: Czy pan poinformował lokatorów, że jest taka możliwość kupna mieszkań?
- To nie ja miałem obowiązek poinformować lokatorów. Mogę powiedzieć, że taką informację udzieliłem dla jakiejś rzeszy ludzi, że jest możliwość kupna tych mieszkań. Moi teściowie też o tym wiedzieli - mówi Dariusz K., pełnomocnik oddziału w Mikołajkach.
Jak się okazuje lokale były bardzo atrakcyjne cenowo. Dlaczego? Bo znacznie zaniżono cenę za metr kwadratowy mieszkania. Normalnie w Mikołajkach metr kosztuje około trzech tysięcy. Nowi właściciele zapłacili po 300 zł.
- To łakomy kąsek, bo dzisiaj dać 15 tysięcy za mieszkanie to jest okazja. Przez 30 lat było wkładane w remonty, więcej one kosztowały niż kupno - mówi Wiesław Prusiński, który został sprzedany razem z mieszkaniem.
Pan Wiesław i pani Maria zastanawiają się nad wynajęciem prawnika i wytoczeniem procesu spółce, która pozbawiła ich mieszkań, jednak okazuje się, że sprawa dla nich już na wstępie może być przegrana. Prywatny właściciel może bowiem sprzedać mieszkania komu chce.
- Nie ma obowiązku prawnego proponowania im kupna tego mieszkania, więc można ich pominąć, to jest taki przykład złego prawa - mówi dr Stanisław Bugajewski z Uniwersytetu Warmińsko- Mazurskiego w Olsztynie. *
* skrót materiału
Reporter: Leszek Tekielski
ltekielski@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)