Rozwód po polsku: dramat Natalii

Kłótnie, rozwód i wojna o dziecko - tak w skrócie wyglądają ostatnie lata życia pani Beaty i pana Artura. Sąd orzekł rozwód z winy obu stron, a opiekę nad córkami przyznał panu Arturowi. Pani Beata oddać najmłodszej, 8-letniej Natalii nie zamierza. Pilnuje jej nawet podczas lekcji w szkole.

Natalia ma osiem lat. Właśnie skończyła pierwszą klasę. Chociaż jest dzieckiem, wie już, co znaczy dorosłość. Rodzice nauczyli ją tego kilka lat temu.

 

Pani Beata i pan Artur poznali się ponad ćwierć wieku temu. On miał 18 lat, ona – dopiero zaczynała liceum. To miała być tylko przyjaźń. Szybko przerodziła się jednak w coś więcej.

 

- Kiedy byłam w drugiej klasie liceum, zaręczyliśmy się. Chcieliśmy bardzo być razem – opowiada pani Beata.

W 1993 roku Arturowi i Beacie urodziła się pierwsza córka. Zapadła decyzja o ślubie. Dziesięć lat później na świat przyszła Natalia. Rodzina zamieszkała w przestronnym domu na przedmieściach Nysy. Wszystko układało się świetnie. A jednak…

 

- Żona biła Anię o czym ja nie wiedziałem – twierdzi pan Artur.

 

- Nie wspominam dobrze tamtych lat. To było okładanie pięściami z otwartej ręki, a później wszystkim, czym się dało – opowiada Anna, starsza córka pani Beaty i pana Artura.

 

Cztery lata temu pan Artur i pani Beata zaczęli mieć kłopoty ze starszą córką. Anna uciekała z domu, wagarowała, wpadła w złe towarzystwo. Przyczyny jej zachowania oboje widzieli jednak zupełnie gdzie indziej. Między małżonkami zaczęły się awantury. A dom powoli zamienił się w pole bitwy.

 

- Dziecko było ogniskiem zapalnym naszych sprzeczek i kłótni. Raz popełniłam zasadniczy błąd, bo sięgnęłam po alkohol. Wypiłam jakieś takie dwie literatki i nie pamiętam, co się stało. Straciłam przytomność – opowiada pani Beata.

 

- Wchodzę do kuchni, a tam mama leży cała rozebrana, w swoim moczu – opowiada Anna, starsza córka pani Beaty i pana Artura.

 

- Myślę że mąż wsypał mi wtedy coś do butelki. Chciał znaleźć sposób odejścia z tego domu – dodaje pani Beata.

 

We wrześniu 2007 roku pan Artur zabrał córki i wyprowadził się z domu. Tej samej nocy pani Beata spowodowała po pijanemu wypadek. We krwi miała ponad półtora promila alkoholu. Po miesiącu ojciec przywiózł Natalię z powrotem do matki. Dlaczego?

 

- Bo bałem się o moją byłą żonę, że popełni samobójstwo – odpowiada mężczyzna.

 

- Raz zadzwoniła, że się najadła jakichś tabletek, że się z nami żegna, tak nas straszyła – dodaje pani Antonina, matka pana Artura.

 

- Prosiłam męża, żeby wrócił do domu, bo go bardzo kochałam. Nigdy nie groziłam mu samobójstwem – zapewnia pani Beata.

 

W marcu 2008 roku pan Artur złożył do sądu pozew o rozwód. W odpowiedzi pani Beata złożyła wniosek o alimenty. W sumie zażądała 10 tysięcy złotych. Jak twierdzi, były mąż jest wziętym lekarzem, stać go więc na takie zobowiązania. Wojna między małżonkami rozgorzała na dobre.

 

- To są SMS – y mojej córki, które wysyłała podczas pobytu z tatusiem na feriach zimowych. „bardzo cię kocham, gdyby nie ty, to byłabym nikim” – czyta pani Beata.  

 

- To jest pierwsza opinia z Rodzinnego Ośrodka Diagnostyczno-Konsultacyjnego w Opolu z 2009 roku. „Córka, jako dziecko, czuje się obciążona przez matkę sporem rodziców” – pokazuje dokumenty pan Artur.

 

Opinie sporządzone przez psychologów sądowych okazały się jednoznaczne. Biegli zarzucili pani Beacie, że naraża 8-letnią Natalię na tzw. „konflikt lojalnościowy”. Oznacza to, że dziecko czuje się zmuszone wybrać, którego z rodziców naprawdę kocha.

 

W marcu zeszłego roku, sąd orzekł rozwód z winy obojga małżonków. Opiekę nad dziećmi przyznał panu Arturowi. Dwa miesiące temu wyrok podtrzymał Sąd Apelacyjny. Kiedy pan Artur przyjechał po córkę, w domu pani Beaty zaczęły dziać się dantejskie sceny.

 

- Natalia krzyczała do ojca, by nie podchodził, bo się go boi. Powtórzyła to w ciągu półtorej godziny ze 100 razy - twierdzi Bożena Staszek, przyjaciółka pani Beaty.

 

- Boję się, że tata mnie zabierze od mamy i nigdy jej nie zobaczę. Jakby tu nawet przyszedł, to ja bym go wywaliła za drzwi – mówi Natalia.

 

- To jest kilka zdjęć, na których jest Natalka, kiedy u nas była. To jest cudowne, uśmiechnięte dziecko. Ja jej tutaj nie widzę innej, niż uśmiechniętą – opowiada pani Magda, konkubina pana Artura.

 

Zgodnie z wyrokiem sądu, od kwietnia Natalka powinna przebywać z ojcem. Mimo to, wciąż nie udało mu się jednak odzyskać córki. Aby nie dopuścić do ich kontaktu, matka chodzi nawet z Natalką do szkoły. Czeka na nią przed klasą przez cały dzień.

 

Jeśli pani Beata straci Natalkę, utracić może też dach nad głową. Formalnie, dom w którym mieszka, należy bowiem do matki pana Artura. Jako była żona, pani Beata nie ma do niego więc żadnych praw. W tej sytuacji, trudno o jakiekolwiek plany na przyszłość.

 

- Natalko, chcę żebyś wiedziała, że bardzo cię wszyscy kochamy i czekamy tutaj na ciebie – mówi pani Artur.

 

- Chcę tacie przekazać, że już go nie kocham za to, co zrobił. Niech da mi spokój, bo ja go nie chcę – odpowiada Natalia.*

 

* skrót materiału

 

Reporter: Rafał Zalewski

 

rzalewski@polsat.com.pl (Telewizja Polsat)