Agencja jak rodzina

W Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej co trzecia osoba jest ze sobą spokrewniona, a kontrolerzy lotów mogą zarobić do 90 tys. zł miesięcznie! Mnożone są też stanowiska kierownicze, by spokrewnieni nie musieli przed sobą odpowiadać. To druzgoczące wnioski z raportu po kontroli w Agencji przeprowadzonej przez kancelarię premiera. Za wszystko płaci podatnik.

- Takiego nepotyzmu, takiego kumoterstwa, takiej niegospodarności w żadnym urzędzie dotychczas nie było – mówi Wiesław Szczepański, poseł Sojuszu Lewicy Demokratycznej.
- To patologia w najlepszym wydaniu – dodaje Grażyna Kopińska z Fundacji im. Stefana Batorego.

Oskarżona jest Polska Agencja Żeglugi Powietrznej – instytucja, o której wcześniej niewielu słyszało, a dziś jest na ustach wszystkich. Powodem są zarzuty zatrudniania w Agencji rodzin i znajomych jej pracowników oraz nieprawidłowości finansowe.

- Jest to organizacja, która zarządza ruchem lotniczym w tzw. Firze Warszawa, czyli w przestrzeni powietrznej nad terytorium Polski. W zasadzie cały ruch międzynarodowy nie może odbyć się bez jej wiedzy – wyjaśnia Grzegorz Sobczak z miesięcznika Skrzydlata Polska.

Agencja za swoje usługi pobiera opłaty od przewoźników – a więc i od pasażerów samolotów. Finansuje ją także budżet państwa, a więc my, podatnicy.

- W żadnym innym urzędzie 600 czy 700 osób nie ma tego samego nazwiska, a to można powiedzieć jest jedna trzecia całego urzędu – mówi Wiesław Szczepański, poseł SLD.

- 39 procent pracowników agencji to członkowie rodzin, przy czym chciałam zaznaczyć, że jest to optymistyczny wariant, dlatego że myśmy to ustalili na podstawie wspólnych adresów zamieszkania albo tego samego nazwiska. Wszyscy doskonale wiemy, że mamy członków rodziny, którzy mają inne nazwiska i mieszkają pod innymi adresami – dodaje Julia Pitera, pełnomocnik rządu ds. zwalczania korupcji.

Liczby to nie wszystko. Raport Pitery przynosi też konkretne przypadki, kiedy pokrewieństwo miało decydujący wpływ na zatrudnienie nowego pracownika.

- Chciałam zwrócić uwagę na jeden konkurs, do którego przystąpiły trzy osoby. Jedna miała praktykę kolportażu gazet, druga chyba dyrygowała orkiestrą, a trzecia była rzeczywiście przygotowana. Proszę zgadnąć, która z tych osób wygrała ten konkurs i dlaczego… Wygrały oczywiście te osoby, które nie miały kwalifikacji, ale były w związkach pokrewieństwa – opowiada Julia Pitera, pełnomocnik rządu ds. zwalczania korupcji.

- Po przeprowadzonej kontroli zatrudniono kolejną osobę na umowę o pracę, teściową jednego z dyrektorów tego urzędu – dodaje Wiesław Szczepański, poseł SLD.

- My, obywatele, którzy składamy się swoimi podatkami na te pensje, chcielibyśmy wiedzieć, że zatrudniani tam są najlepsi fachowcy, w wyniku przejrzystej procedury, a nie córki, żony i mężowie osób już tam pracujących – mówi Grażyna Kopińska z Fundacji im. Stefana Batorego.

O sytuacji wewnątrz Agencji chcieliśmy porozmawiać z jej pracownikami. Niestety, żaden z tych, do których dotarliśmy - w obawie przed zwolnieniem z pracy - nie chciał wystąpić przed kamerą.

Aby ojciec nie był szefem syna, a brat nie był podwładnym siostry mnożono samodzielne działy. Ich kierownicy byli często szefami tylko dla siebie. Według raportu w ten sposób działała jedna trzecia agencji!

- Jeśli chodzi o strukturę organizacyjną, to jest ona cały czas doskonalona – zapewnia Grzegorz Hlebowicz, rzecznik Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej.

- Gdyby tak funkcjonowała jakakolwiek prywatna firma, to by dość szybko splajtowała. Szczęście agencji polega na tym, że nie ma ona konkurencji – mówi Julia Pitera, pełnomocnik rządu ds. zwalczania korupcji

Raport z kontroli w Agencji przynosi też wiele przykładów szastania czy wręcz marnowania publicznych pieniędzy. Dla przykładu: Agencja zleciła napisanie strategii swojego rozwoju. Zapłaciła za to 42 tysiące złotych. Dokument trafił do kosza.

- Przetargi są bardzo nieprzejrzyste. Dochodzi do sytuacji, że za obsługę prawną odpowiada osoba, która jest na etacie w Instytucie Pamięci Narodowej – opowiada Wiesław Szczepański, poseł SLD.

Ze 198 osób spokrewnionych ze sobą stanowiska straciły tylko dwie. Nie musiały jednak odchodzić z Agencji. Pracują w innych działach, gdzie akurat nie pracuje nikt z ich rodziny.

- Trudno jest wymagać od prezesa, żeby łamał przepisy kodeksu pracy. Bycie osobą bliską nie jest wystarczającym powodem, żeby na gruncie prawa rozwiązać skutecznie umowę o pracę – tłumaczy Grzegorz Hlebowicz, rzecznik Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej.

Największe emocje budzą jednak zarobki. W Agencji średnie wynagrodzenie w ubiegłym roku wynosiło 15 tysięcy złotych. W tym roku, po zmianach w regulaminie wynagrodzeń, kontroler może zarobić 26 tysięcy złotych, zaś kontroler z doświadczeniem i nadgodzinami nawet 90 tysięcy. Kontroler, odpowiadając za bezpieczeństwo samolotów i tysięcy pasażerów pracuje non stop dwie godziny. Potem ma przerwę, podczas której musi odpocząć i znowu wraca do pracy.

- Ten rekordzista, który wziął 87 tysięcy to sam powiedział, że według niego to trochę nieetyczne, bo ludzie którzy mu ją naliczają, pracują cały rok na taką pensję – mówi jeden z pracowników Agencji.

- Kontrola wskazuje, że należałoby zmienić kierownictwo. W każdej instytucji, a zwłaszcza publicznej, to szef i jego zastępcy odpowiadają za to, co się dzieje – mówi Grażyna Kopińska z Fundacji im. Stefana Batorego.

- Prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie niegospodarności w Agencji. Wszczęto je po zawiadomieniu Kancelarii Prezesa Rady Ministrów – informuje Dariusz Ślepokura z Prokuratury Rejonowej Okręgowej w Warszawie.*

* skrót materiału

Autor reportażu: Michał Bebło

mbeblo@polsat.com.pl