Zniknęła

Czy to możliwe, by szczęśliwa, młoda kobieta zniknęła bez śladu? 25-letnia Agnieszka Miedziak 28 czerwca miała spotkać się ze swoim chłopakiem na rynku w Krakowie. Wyszła wieczorem z domu bez pieniędzy, dokumentów i zaginęła. Rodzina i przyjaciele kobiety proszą o pomoc.

Dla rodziny i bliskich Agnieszki Miedziak życie stanęło w miejscu. Czas zatrzymał się 28 czerwca. Tego dnia 25-letnia Agnieszka przepadła bez wieści. Kobieta wiodła w Krakowie normalne życie. Tam poznała swojego chłopaka, tam miała pracę i studia prawnicze. Pierwszego lipca miała wyznaczoną obronę pracy magisterskiej. Dramat kobiety i jej rodziny zaczyna się 28 czerwca we wtorek o godzinie 20.50.

- Zadzwoniłem  do Agnieszki, umówiliśmy się na rynku. Czekałem z 50 minut, dzwoniłem do niej, ale jej telefon nie odpowiadał - Adam Lesiak, chłopak zaginionej Agnieszki Miedziak.

Niestety, pan Adam nie zobaczył więcej swojej dziewczyny. Jeszcze tej samej nocy rozpoczął dramatyczne poszukiwania, które trwają do dziś.

- Po północy  obdzwoniłem krakowskie szpitale, pytałem, czy nie było jakiegoś wypadku, czy coś się nie stało. O godzinie 4 już byłem przekonany, że coś zaszło i udałem się na policję – opowiada pani Adam.

- Nie wykluczamy załamania psychicznego.  Praca magisterska dla każdego z nas wiązała się ze stresem. Agnieszka miała problem z pisaniem jej. Przychodziło jej to z trudem - dodaje Roksana, przyjaciółka zaginionej.

Policja zabezpieczyła nagrania z miejskiego monitoringu. Czy jest na nich pani Agnieszka? Śledczy nie chcą udzielać takich informacji. Panu Adamowi udało się zdobyć nagranie z osiedlowych kamer, które przekazał policji.

- Widać na nim, że Agnieszka wychodzi z domu, około godziny 20.50. Ubrana jest tylko w dżinsy i cienki sweterek z kapturem. Nie miała przy sobie pieniędzy, ani żadnych dokumentów – opowiada pani Adam.

Ślad po Agnieszce Miedziak na dobre urywa się w okolicach mostu Grunwaldzkiego, kilka przystanków od jej mieszkania. Tu o godzinie 21.37 jej telefon ostatni raz loguje się do systemu. Nie wiadomo jednak, jak pani Agnieszka tam dotarła.

- Musimy zakładać, że dziewczyna mogła wpaść do rzeki. Mógł to być też nieszczęśliwy wypadek, takie założenie oczywiście istnieje – informuje Dariusz Nowak z małopolskiej policji.

Ani pan Adam, ani przyjaciele pani Agnieszki nie poddają się. Każdego dnia rozwieszają w Krakowie nowe plakaty. Każdego dnia próbują natrafić na ślad, który doprowadzi ich do ukochanej osoby.

- Nie ma życia. Wstajemy, szukamy, czekamy na telefon i nic nie ma – rozpacza Janusz Miedziak, ojciec zaginionej Agnieszki.*

* skrót materiału

Już po realizacji reportażu policjia wyłowiła ciało Agnieszki Miedziak z zalewu Zakrzówek w Krakowie.

Reporterka: Marta Terlikowska

mterlikowska@polsat.com.pl