Wilgoć, ścisk i grzyb w mieszkaniu

Dramat rodziny Giejbów z Sopotu. Pan Marcin mieszka z żoną, dzieckiem i siostrą w niewielkim mieszkaniu. Lokal jest w opłakanym stanie, a administracja pomaga niewiele. Mężczyzna musi sam utrzymywać rodzinę, więc pieniędzy na gruntowny remont nie jest w stanie zaoszczędzić. Mieszkanie z każdym miesiącem wygląda gorzej. Największym problemem rodziny jest rozrastający się na ścianach grzyb, który zagraża małemu dziecku.

Marcin Giejba ma 24 lata, mieszka w Sopocie. Już od dzieciństwa mężczyzna przeżywał poważne kłopoty. Nadużywanie alkoholu przez ojca i częste awantury doprowadziły do tego, że w osiemnaste urodziny pana Marcina jego młodsze rodzeństwo Agnieszka i Łukasz, zostali odebrani rodzicom. Oboje trafili do domu dziecka.

Pan Marcin pozostał w trzydziestometrowym mieszkaniu razem z ojcem i matką. Rodzina otrzymała ten lokal socjalny po tym, jak zostali eksmitowani z poprzedniego za niepłacenie czynszu. Niestety, kilka miesięcy później matka zmarła, a ojciec odszedł z domu i przestał interesować się panem Marcinem.

Pan Marcin pomimo ogromnych trudności nie poddawał się. Ożenił się i dziś ma półtorarocznego synka. Spłacił również prawie 10 tysięcy złotych długu swoich rodziców, którzy zadłużyli mieszkanie. Pragnął normalnego życia dla siebie i swojego rodzeństwa, któremu nieustannie pomaga.

- Chciałbym, żeby mieli szansę na normalne życie - mówi pan Marcin.

- Jest dla nas wzorem - mówi wzruszony Łukasz Giejba, brat pana Marcina.

Pan Marcin opiekuje się nadal swoim rodzeństwem. Razem z jego rodziną zamieszkała siostra, kiedy rok temu opuściła dom dziecka. Za kilkanaście miesięcy do ich małego mieszkania wprowadzi się również brat Łukasz. Brak miejsca nie jest jedynym problemem. Mieszkanie od lat jest zagrzybione. Dwukrotne badania sanepidu wykazały szkodliwość zagrzybienia dla ich zdrowia.

- Z tyłu jest grzyb, którego nie da się pozbyć, a oni mówią, że to trzeba ścierać szmatką i odmalowywać. Robimy, co możemy, ale co miesiąc mamy skrobać i smarować? - pyta Marta Giejba, żona pana Marcina.

- Grzyby pleśniowe zrażają zdrowiu, powodują choroby układu oddechowego. Zagrzybienie powinna likwidować odpowiednia firma - mówi Ewa Maziarka z Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Sopocie.

Pan Marcin i jego żona są przerażeni. Boją się o zdrowie całej rodziny. Remontowali mieszkanie wielokrotnie. Niestety, nic to nie dało. By móc sprawę rozwiązać, poprosiliśmy o kolejną kontrolę sanepidu i administracji.

Sprawa po interwencji ruszyła. Po kilkunastu minutach do mieszkania państwa Giejbow trafiają kolejni pracownicy administracji, a także kominiarz.
Pomoc administracji, niestety, nadal nie rozwiązuje problemu zagrzybienia i zagrożenia zdrowia rodziny. Państwo Giejbowie są bezradni. Muszą dawać sobie radę sami. Urząd miasta nie pomoże, a o zamianie mieszkania mogą zapomnieć. Jedynym ratunkiem jest wsparcie od obcych osób.

- Pomagamy wszystkim, ale na lokal socjalny czeka ponad sto osób - mówi Magdalena Czarzyńska-Jachim z urzędu miasta w Sopocie.

- Czy ktoś da nam szansę? A może dopiero jak stanie się tragedia, to powiedzą, że mogli dać mieszkanie? Chyba na to czekają - rozpacza Marta Giejba, żona pana Marcina.

Reporterka: Żanetta Kołodziejczyk

interwencja.polsat.com.pl