Bój o matkę
To historia potwornie skłóconej ze sobą rodziny. Troje rodzeństwa twierdzi, że ich najmłodsza siostra, pani Agnieszka odcięła od świata ich matkę a w dodatku ją głodzi. Mówią, że kobiecie chodzi o wysoką emeryturę pani Kazimiery. Pani Agnieszka wszystkiemu zaprzecza. Zarzutów jej rodzeństwa nie potwierdziła ani policja, ani pomoc społeczna.
W tej rodzinie kłótnie i awantury były prawie od zawsze. Trójka rodzeństwa: pani
Hanna, pani Krystyna, pan Mieczysław zgodnie twierdzą, że z ich
najmłodszą siostrą, 37-letnią Agnieszką nigdy nie dało się spokojnie dojść do porozumienia.
- Takiego człowieka, jak moja siostra to nie widziałem. Zawziętość, złość, głupota i chciwość - mówi pan Mieczysław, brat pani Agnieszki.
- To było w tamtym roku. Poszłam do mamy, a Agnieszka zachowała się jak Hitler.
Dosłownie złapała ją za włosy i o ściany - twierdzi pani Krystyna, siostra pani Agnieszki.
Od trzech lat rodzeństwo twierdzi, że ich matka, pani Kazimiera, jest głodzona przez
córkę Agnieszkę. Według nich najmłodsza córka mieszka z matką tylko ze względu na
jej wysoką emeryturę. Sami nie mogą matki odwiedzać, bo zawsze dochodzi do kłótni i
bójek. Pojechaliśmy z najstarszą z córek sprawdzić, jak rzeczywiście wygląda sytuacja:
Reporterka: Czy to jest normalny sposób komunikowania między siostrami?
Pani Agnieszka: Mama tutaj mieszka i nie życzy sobie odwiedzin córki.
Reporterka: Ale ja widziałam, w jaki sposób pani potraktowała siostrę.
Pani Agnieszka: Ja bardzo państwa proszę...
Reporter: Dlaczego siostra nie ma prawa wejść?
Pani Agnieszka: Proszę państwa, pani Stachowska wychodzi, my wchodzimy.
Udało nam się wejść do środka i porozmawiać z panią Kazimierą.
- Ja mam dobrze, ja stąd nie wyjdę aż mnie wyniosą - powiedziała kobieta.
W tym czasie przyjechała policja. Pani Kazimiera nie wyraziła chęci spotkania z córkami, dlatego nie zostały one wpuszczone
do środka.
- W przeciągu ostatnich 2 miesięcy były 4 takie interwencje. Za każdym razem chodziło o to, że pani Hanna przychodziła do matki i na siłę wchodziła do mieszkania, a matka, nie chcąc go opuścić, zmuszona była poprosić policję o pomoc – informuje Aneta Rabas-Szarska z policji w Żyrardowie.
- Ja nie wiem, dlaczego mama nie chce wyjść stamtąd. Przecież ja dzisiaj ją wezmę i nie będzie się już trzęsła, będzie miała gotowane - mówi pani Hanna, córka pani Kazimiery.
- 4 maja wpłynęło do nas pismo od córki pani Kazimiery. W związku z nim podjęłyśmy stosowne kroki.
W domu było posprzątane, był posiłek gorący, konkretnie zupa i gołąbki. W lodówce
także było jedzenie. Mama pokazała nam odcinek renty, ponieważ był zarzut, że spłaca jakieś kredyty.
To się nie potwierdziło, wszystkie zarzuty zostały odparte - informuje Jolanta Lupa z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Żyrardowie.*
* skrót materiału
Reporterka: Małgorzata Frydrych