Uwięziony w mieszkaniu

Groźna, nieuleczalna choroba zniszczyła życie młodego małżeństwa. Pan Paweł ma kochającą żonę i syna. Wspólnie rozpoczęli budowę wymarzonego domu. Niestety, planów nie udało się zrealizować, bo mężczyzna zachorował na lewostronne stwardnienie zanikowe. Dziś jest przykuty do łóżka i nie mówi. Rodzina potrzebuje wsparcia.

Uwięzieni - tak o swoich bliskich mówią rodziny niepełnosprawnej Kingi i pana Pawła. Oboje bez pomocy innych nie mogą opuścić mieszkania. Latami przykuci są do łóżka.

- Jest uwięziona, bo to jest drugie piętro. Żeby mogła korzystać ze słońca, muszę ją znieść. Lekarz powiedział, że jeżeli dalej tak będę robić, to skończę na wózku, obok niej – mówi Marlena Ibek, matka chorej Kingi.

Pan Paweł ma 34 lata. Ożenił się osiem lat temu. Mieszka w wiosce - Rudze niedaleko Wadowic. Wraz z żoną Justyną marzyli o dzieciach i budowie własnego domu. Zaraz po ślubie marzenia zaczęli realizować. Rozpoczęli budowę, urodził się syn Jakub.

Niestety, plany panu Pawłowi zaczął przekreślać ból w nogach. Ból, który z dnia na dzień narastał. Mężczyzna szukał pomocy u kilku lekarzy. Jednak wielokrotne badania nic nie dały. Lekarze nie zauważyli nic niepokojącego.

- Pamiętam, że jak nasz syn miał roczek i byliśmy w kościele, to mąż nie dał już rady klęknąć. Z kolanami zaczęły się problemy, z chodzeniem. Jak się zdenerwował, to nie dał rady zrobić kroku – opowiada Justyna Święch, żona pana Pawła.

Pan Paweł czuł się, niestety, coraz gorzej. Przestawał chodzić. Kolejny raz trafił do szpitala. Po kilku miesiącach lekarze postawili w końcu diagnozę. Lewostronne stwardnienie zanikowe. Choroba nieuleczalna, niszcząca mięśnie i sprawność ruchową. W najgorszym przypadku powoduje całkowity paraliż, ustanie oddechu… i śmierć.  

- Jest to nowa, rzadka choroba. Nie ma na nią lekarstwa – mówi Justyna Święch, żona pana Pawła.

Z miesiąca na miesiąc było coraz gorzej. Pan Paweł poruszał się już jedynie na wózku.  Czas upływał, a mężczyzna tracił najpierw całkowitą sprawność nóg, potem rąk, a w końcu przestał mówić. Oddycha jedynie za pomocą respiratora.

- Ze wszystkim się pogodziłam, ale jak przestał mówić, to… do dziś nie mogę. Wszystko bym oddała, żeby było normalnie. Pawełku, kocham cię, jestem  z  tobą – rozpacza Maria Święch, matka pana Pawła.

Mężczyzna jest całkowicie sparaliżowany, ale jego umysł jest w pełni sprawny. Pani Justyna musiała więc znaleźć sposób, by jakkolwiek porozumieć się z mężem.

- Mamy taką specjalna tablicę, pytam męża, który wiersz i on mi oczami wskazuje. Później po kolei litery – opowiada Justyna Święch, żona pana Pawła.

Pan Paweł z żoną i synem mieszka w jednym pokoju. Rozpoczęta budowa domu, niestety z braku pieniędzy została zatrzymana. Pani Justyna pragnie spełnić marzenie męża i dokończyć budowę. I, jak mówi, ulżyć mu w cierpieniu. W nowym domu mogłaby wywozić męża na łóżku na zewnątrz, by nie był uwięziony w pokoju.

- Bardzo dobrze znamy ich trudną sytuację, nasz ośrodek stara się ich wspierać, ale ta pomoc nie jest adekwatna do ich potrzeb. Dlatego chciałam zaapelować o pomoc dla tej rodziny, bo to są wspaniali ludzie, którzy mogą służyć przykładem innym – mówi Anna Koczurkiewicz z Miejsko-Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Zatorze.*

* skrót materiału

Reporterka: Żanetta Kołodziejczyk

interwencja@polsat.com.pl