Zabytkowy pałac w gruzach
Zrównał z ziemią zabytkowy pałac! Michał L. z Łodzi złamał prawo i zburzył pochodzący z 1915 roku zabytek. Budynek był w idealnym stanie. Podobno w jego miejscu ma stanąć dziewięciopiętrowy biurowiec. Sprawę bada prokuratura.
24 czerwca tego roku - na teren posesji przy ulicy Zgierskiej w Łodzi wjechały koparki i w ciągu zaledwie trzech godzin zrównały z ziemią zabytkowy pałacyk z 1915 roku. Obiekt wybudowany został podczas pierwszej wojny światowej jako rezydencja dla miejscowego fabrykanta. Był w idealnym stanie.
- To się odbyło cichaczem, w długi weekend, kiedy urzędy są nieczynne. Chciał to zrobić po kryjomu, postawić wszystkich przed faktem dokonanym – mówi Leszek Świątczak, świadek wyburzenia pałacyku.
Leszek Świątczak mieszkający obok zabytkowego pałacyku kiedy zobaczył, że koparki go burzą, natychmiast zatelefonował do Centrum Zarządzania Kryzysowego. To wydział łódzkiego magistratu, który odpowiedzialny jest przez całą dobę za koordynację wszystkich służb w mieście.
- Tamten pan nie reagował. Mówił, że to odbywa się legalnie i nie ma potrzeby interwencji – opowiada mężczyzna.
- Dostaliśmy informację z Centrum Zarządzania Kryzysowego, by udać się na ul. Zgierską i sprawdzić informację o rozbiórce nieruchomości. Okazało się, że prace były prowadzone bez zezwolenia. Powiadomiliśmy Centrum Zarządzania Kryzysowego – opowiada Radosław Kluska ze straży miejskiej w Łodzi.
Kiedy na miejsce przybyła po raz pierwszy straż miejska, zburzona była zaledwie jedna ściana pałacyku. Wówczas istniała jeszcze szansa na uratowanie zabytku. Mimo że strażnicy stwierdzili, że osoby burzące obiekt nie mają żadnych pozwoleń na rozbiórkę – prac nie wstrzymano.
- Nie mamy takich uprawnień. Nie wiedzieliśmy, że to zabytek – twierdzi Radosław Kluska ze straży miejskiej w Łodzi.
Nawet gdyby pałacyk nie był zabytkiem, to i tak nie wolno go było rozebrać bez zgody nadzoru budowlanego. Straż miejska zawiadomiła policję dopiero po godzinie 21. Przez te kilka godzin Centrum Zarządzania Kryzysowego nie podjęło żadnych działań. Na uratowanie zabytkowego budynku nie było już szans.
Po informacji strażników Centrum Zarządzania Kryzysowego powinno zawiadomić policję lub wstrzymać prace wyburzeniowe. Dlaczego nikt z urzędników tego nie zrobił? Nie wiadomo. Usiłowaliśmy porozmawiać z jego dyrektorem. W dniach, kiedy realizowaliśmy materiał, nie znalazł dla nas czasu, nie wyznaczył też innej osoby do rozmowy.
Właścicielem zabytkowego pałacyku jest łódzki biznesmen Michał L. Mężczyzna ten do niedawna zajmował się produkcją okien.
- Wiemy, że jego celem jest wybudowanie na tym samym miejscu dziewięciopiętrowego bloku, w którym będzie mógł wynajmować pomieszczenia, czyli biurowca – informuje Jarosław Kosmatka z Redakcji Internetowej Dziennika Łódzkiego.
Michał L. po zburzeniu pałacyku zapadł się pod ziemię. Nawet policji nie udało się z nim skontaktować. Nasza ekipa, kiedy odwiedziła jego rezydencję, dowiedziała się od stróża, że wyjechał i nie wiadomo, kiedy wróci.
Gruzy po zabytkowym pałacyku znajdują się na dwóch sąsiadujących ze sobą parcelach należących do Michała L. Prawdopodobnie będą wykorzystane do wyrównania terenu pod fundamenty biurowca. Wśród gruzów na niezabezpieczonym terenie znaleźliśmy dokumenty firmy, w tym także umowy zawierające dane osobowe klientów.
W kwietniu 2010 roku Michał L. wystosował pismo do łódzkiego magistratu z prośbą o możliwość wyburzenia pałacyku. Urzędnicy wpisali obiekt do ewidencji zabytków. W ten sposób chcieli uratować budynek. Wówczas Michał L. złożył pisemną deklarację, że nigdy nie będzie chciał wyburzyć pałacyku.
Sprawą zajmuje się prokuratura. Postępowanie prowadzone jest w sprawie przeprowadzenia prac budowlanych bez wymaganych zezwoleń, a także w sprawie wyburzenia bezcennego zabytkowego obiektu.
- Państwowy Inspektor Nadzoru Budowlanego wystąpił z nakazem wstrzymania prac i jednocześnie z nakazem rekonstrukcji zniszczonego obiektu – mówi Wojciech Szygendowski, wojewódzki konserwator zabytków w Łodzi.*
* skrót materiału
Reporter: Artur Borzęcki