Pilnuje lasów, pije i jeździ

Pijany podleśniczy i radny Bielska Podlaskiego spowodował wypadek samochodowy. Miał 2,6 promila. Jarosław R. dostał karę grzywny i trzyletni zakaz prowadzenia pojazdów. Dalej jest radnym i podleśniczym, czyli urzędnikiem państwowym.

12 czerwca pan Marcin wraz z żoną Moniką i półtorarocznym synkiem Bartkiem – wybrali się  na wycieczkę. Nieoczekiwanie na ich drodze pojawił się  fiat 126 , który nie ustąpił im pierwszeństwa na skrzyżowaniu.

- To cud, że nic się nie stało. Gdybym jechał szybciej, to on centralnie uderzyłby w moją stronę – mówi Marcin Lewczuk, poszkodowany.
Kierowcą samochodu, który wymusił pierwszeństwo, okazał się 37-letni Jarosław R. Radny i członek komisji rewizyjnej gminy Bielsk Podlaski. Sprawcy wypadku bardzo zależało, żeby zdarzenie pozostało bez rozgłosu.

- Gdy wyszedłem z samochodu, to myślałem, że go rozszarpię. On mnie przepraszał, był w szoku. Pytał, czy się dogadamy, prosił, żeby nie wzywać policji. Zapytałem, czy jest wypity – opowiada pan  Marcin.

- Badanie trzeźwości wykazało, że kierowca malucha był pijany. Urządzenie wykazało 2,6 promila – informuje Andrzej Baranowski z Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku.

Okazuje się, że radny R. pracuje także jako urzędnik państwowy. Jest podleśniczym w Nadleśnictwie Bielsk. Jako pracownik Służby Leśnej odpowiedzialny jest za porządek i bezpieczeństwo na terenie Lasów Państwowych. Ma możliwość wystawiania mandatów i kierowania spraw do sądu przeciw osobom łamiącym prawo. Udało nam się z nim porozmawiać.

Reporter: Jak to możliwe, że nosi pan mundur, dba o bezpieczeństwo i sam łamie przepisy jeżdżąc po alkoholu?

Jarosław R.: Bywa w życiu różnie…

Reporter: Pan nie zdaje sobie sprawy, że mógł zabić tych ludzi?

Jarosław R.: Zdaję sobie sprawę.

Jarosław R. mieszka w leśniczówce należącej do skarbu państwa. Przez swoją bezmyślność mógł zabić całą rodzinę. Naszemu reporterowi powiedział, że zrezygnował z funkcji radnego.

Postanowiliśmy sprawdzić czy radny mówi prawdę i czy rzeczywiście oficjalnie zrezygnował z piastowania funkcji radnego. Poprosiliśmy o informację zarówno w kancelarii rady gminy, jak i u wiceprzewodniczącego rady gminy. Nigdzie nie słyszano o takiej rezygnacji.

Kiedy ponownie pojawiliśmy się u radnego, żeby zapytać dlaczego wprowadził nas w błąd - samorządowiec schował się w domu. Mimo że od kolizji minął już miesiąc, a Jarosław R. przyznał się do popełnienia przestępstwa - przełożeni leśniczego nawet nie zawiesili go w wykonywaniu obowiązków służbowych. Mężczyzna miesięcznie pobiera około trzech tysięcy złotych pensji od skarbu państwa. Do tego dochodzi kilkaset złotych diety radnego.

- To jest prywatna sprawa pracownika, który spowodował wypadek w dzień wolny od pracy. W tym czasie nie wykonywał żadnych obowiązków służbowych – mówi Jerzy Andrzejuk, nadleśniczy Nadleśnictwa Bielsk.

Pomimo że przełożeni Jarosława R. doskonale wiedzą o problemie funkcjonariusza Służby Leśnej -  to nie spieszy im się, aby rozwiązać kłopotliwą sytuację.

- Uznałem, że organy, które się tym zajmują, zawiadomią mnie o tym i podejmę odpowiednie kroki – powiedział Jerzy Andrzejuk, nadleśniczy Nadleśnictwa Bielsk.

- W takiej sytuacji nie trzeba czekać na informację od organów ścigania. Przecież oni doskonale o tym wiedzą. Powinno się go wezwać na rozmowę, a nawet podjąć kroki dyscyplinarne – uważa Janusz Popiel ze Stowarzyszenia Alter Ego.

Prokuratura z Bielska Podlaskiego postawiła radnemu zarzut prowadzenia pojazdu pod wpływem alkoholu i uzgodniła z nim karę. Jaką? Zakaz prowadzenia pojazdów przez trzy lata, 1500 złotych grzywny i upublicznienie wyroku poprzez wywieszenie go na tablicy w urzędzie gminy.*

* skrót materiału

Reporter: Artur Borzęcki

aborzecki@polsat.com.pl