Zabrał głos krzesłem

Ze złości rzucił krzesłem na walnym zgromadzeniu spółdzielni mieszkaniowej. Ryszard Pyznarski to jeden z niepokornych członków spółdzielni Rubinkowo w Toruniu, którzy krytykują zarząd za marnotrawienie pieniędzy i prześladowanie pracowników. Krzesłem rzucił, gdy nie udzielono mu głosu. A rozmawiać było o czym, bo spółdzielnia przegrała z krytykującymi ją członkami już 23 procesy!

- Siła spółdzielni była taka, że zostali wybrani ludzie, którzy nie będą utrudniać i przeszkadzać w działaniach zarządu - mówi Danuta Zakrzewska, członek spółdzielni.

Jest jednak grupa niepokornych spółdzielców. Kilkanaście osób w wielotysięcznej spółdzielni, które wytykają radzie nadzorczej i zarządowi marnowanie pieniędzy spółdzielców.

- W 2003 roku walne zgromadzenie podjęło uchwałę o podziale gruntów na nieruchomości jednoobiektowe. Koszty miał zrefundować skarb państwa. Spółdzielnia wystąpiła do wojewody o refundację 340 tys. zł, a ten odmówił, bo podziału dokonano bez wymaganego przetargu. Czyli można powiedzieć, że zarząd spółdzielnię naraził spółdzielnię na straty i nie poniósł żadnej kary - mówi Zbigniew Parzonko, niepokorny spółdzielca.

- Tak, była taka sytuacja, ale to nie dotyczy tego zarządu - informuje Zdzisław Zakrzewski, prezes spółdzielni Rubinkowo.

Kolejny przykład: zarząd przyznał radzie nadzorczej potężne podwyżki. Niepokorni spółdzielcy zaskarżyli ważność tej uchwały. Sprawa zawędrowała aż do Sądu Najwyższego.

- Sąd apelacyjny i Sąd Najwyższy podtrzymały decyzję, że ta uchwała jest nieważna, a to znaczy, że jej nie było. Oni powinni zwrócić środki, które wzięli na podstawie tej nieważnej uchwały. Niestety, rada nadzorcza odmawia zwrotu pieniędzy - mówi Zbigniew Parzonko, niepokorny spółdzielca.

- Oświadczam, że w zakresie wypłat wszystko było legalnie. Wtedy, kiedy były wypłaty, w tym okresie ta uchwała obowiązywała - odpowiada Zdzisław Zakrzewski, prezes spółdzielni Rubinkowo.

- 23 procesy przegrane, to już tak z ostrożności procesowej należałoby kończyć - uważa Mirosław Jasik, niepokorny spółdzielca.

Najgłośniejsze jednak były sprawy o mobbing i prześladowanie. Procesy wytoczyły spółdzielni dwie byłe pracownice.

- Pani była inaczej wynagradzana, biorąc pod uwagę jej kwalifikacje i zakres obowiązków. Dostawała dużo mniej niż osoby o niższych kwalifikacjach, mniejszym stażu pracy, ale za to milszych zarządowi. Jedna z pań została zwolniona, a druga psychicznie nie wytrzymała i zwolniła się sama - opowiada Danuta Zakrzewska, niepokorna spółdzielczyni.

Sądy potwierdziły oskarżenia i pokrzywdzonym przyznały po kilkadziesiąt tysięcy złotych odszkodowania. Dziś kobiety nie chcą do tej sprawy wracać, chętnie mówią za to spółdzielcy, którzy musieli złożyć się na odszkodowania.

- Zapłacono znowu z naszej kieszeni. Czyli między innymi osoby mobbingowane same sobie zapłaciły za to, że były prześladowane - mówi Danuta Zakrzewska, niepokorna spółdzielczyni.

Wracamy na walne zgromadzenie, gdzie miały się odbyć wybory do rady nadzorczej. Obrady jednak przerwał incydent z krzesłem. Doszło do tego na ostatniej- szóstej części walnego zgromadzenia, na samym początku.

- Najpierw chciałem zabrać głos na 10 minut. Powiedzieli, że nie. Poprosiłem, żeby dali mi 5 minut. I jak się odwróciłem bokiem, to taki odruch u mnie gwałtowny, wziąłem to krzesło i chciałem szybę zbić, ale była z plastiku chyba – wspomina Ryszard Pyznarski, członek spółdzielni.

- Wczoraj zostało przyjęte zawiadomienie od radcy prawnego tej spółdzielni, odnośnie bezpośredniego narażenia na uszczerbek na zdrowiu - informuje Wioletta Dąbrowska, rzecznik toruńskiej policji.

- Przed tym krzesłem uchyliła się pani mecenas, radca prawny. Ale nikomu się krzywda nie stała - dodaje Ryszard Pyznarski, który rzucał krzesałem.*

Autor: Michał Bebło

mbeblo@polsat.com.pl