Socjalna rudera

Państwo Janowscy z pięciorgiem dzieci gnieżdżą się na 15 metrach kwadratowych. Rodzina otrzymała mieszkanie socjalne w Gdańsku. Niestety, lokal który miał być tylko do "odmalowania" okazał się kompletną ruiną. Bez gazu, wody i energii. W dodatku budynek znajduje się pod ochroną konserwatora zabytków. Koszty remont u są gigantyczne.

- Chcieliśmy, aby dzieci miały swój zakątek, gdzie mogłyby odpocząć i odrobić spokojnie lekcje. Niestety, późniejsze rzeczy wszystko przerosły. Załamałem ręce, bo nie da się nic więcej zrobić - mówi Tomasz Janowski, który otrzymał lokal socjalny do remontu.

- Płacimy czynsz w dwóch mieszkaniach, za energię w dwóch mieszkaniach, a mamy tylko jedno. Po prostu więcej problemów finansowych mamy w tej chwili. Nic poza tym - dodaje Antonina Janowska, żona pana Tomasza.

Antonina i Tomasz Janowscy długo czekali na taką ofertę. 46-metrowe mieszkanie oznaczało dla nich 3 razy więcej miejsca niż dotychczas. Ucieszyli się więc bardzo. Jednak wraz z podpisaniem umowy na lokal socjalny przybyło im nie tyle metrów, co kłopotów.

- Pani w urzędzie stwierdziła, że wystarczy odświeżyć. A okazało się, że tam okna były dechami zabite, prądu nie było, mało co widzieliśmy w tym mieszkaniu - opowiada pani Antonina, która otrzymała lokal socjalny do remontu.

Z dokumentacji Gdańskiego Zarządu Nieruchomości Komunalnych wynikało, że wymianie podlegają instalacje hydrauliczna i grzewcza. Jak się jednak okazało, również instalacja elektryczna. Elektrownia długo nie zgadzała się na podłączenie prądu do mieszkania, bo to grozi pożarem. W tragicznym stanie znajdowały się również okna, drzwi i podłoga. Wcześniej w tym lokalu była melina.

- Znam sprawę. Działania naszych urzędników zostały przeprowadzone prawidłowo. Jeśli najemca ma wątpliwości co do oceny lokalu z uwagi na brak oświetlenia elektrycznego, ma prawo, a nawet obowiązek nie przyjmować tego lokalu - mówi Dimitris T. Skuras, dyrektor Wydziału Gospodarki Komunalnej Urzędu Miejskiego w Gdańsku.

Tomasz Janowski od lat pracuje na budowie. To dlatego podejmując decyzję o mieszkaniu do remontu założył, że niezbędne prace wykona sam. Dla niego, jak mówi, taka praca to codzienność. Nie spodziewał się jednak, że problemem będą urzędnicy i pozwolenia.

- Administracja kazała napisać podanie o pozwolenie na remont, w odpowiedzi okazało się,
że już nie mąż ma remontować, tylko fachowcy z uprawnieniami - opowiada pani Antonia.

- Koszt jednego okna, jakiego oni od nas wymagają, to jest 1000 złotych. Gdzie za 4 okna mógłbym zapłacić 2 tysiące. Takie były plany. Mieliśmy najprostsze okna wstawić i byłoby po krzyku, ale nie chcą się na to zgodzić - dodaje pan Tomasz.

Budynek znajduje się pod ochroną konserwatora zabytków. Zgodnie z prawem okna powinny posiadać szprosy. A to olbrzymie koszty- około 4000 zł. 7 osobowa rodzina Janowskich miesięcznie żyje za 2500 zł. Okazało się także, że nie tylko okna, ale także przesunięcie każdej ścianki działowej musi być konsultowane z urzędnikami.

- My, jako miasto spełniliśmy zadanie, czyli objęliśmy rodzinę pomocą mieszkaniową. Rodzina, która źle oceniła swoje możliwości, może zdać ten lokal. Problem polega na tym, że przystępując do remontu oni ten lokal zdewastowali. Wyburzyli wszystkie ścianki wewnętrzne - informuje Dimitris T. Skuras, dyrektor Wydziału Gospodarki Komunalnej Urzędu Miejskiego w Gdańsku.

- Żeby tam zamieszkać, to trzeba wszystko rozwalić. Tam smród był... melina to jest mało powiedziane. Jak na wysypisku wyglądało w tym mieszkaniu - opowiada jeden z mieszkańców budynku przy ul. Lelewela.

Państwo Janowscy bardzo chcą wyremontować mieszkanie przy ul. Lelewela. Jednak nie mają pieniędzy, by płacić za wszystkie projekty wymagane przez urzędników. A tych urzędnicy wciąż chcą więcej. Jest nadzieja, że to się jednak zmieni. Dyrektor Wydziału Gospodarki Komunalnej obiecał nam, że projekty mogą powstać po wykonaniu prac.

- My tak naprawdę oczekujemy projektu powykonawczego, może być to równie dobrze w formie szkicu. Jeżeli nie ma tam przebudowy żadnych elementów konstrukcyjnych, kominów, to nie powinien to być drogi projekt. Najemca mógłby wykonać taki szkic i uzgodnić go z inspektorem nadzoru, który ma uprawnienia budowlane - radzi Dimitris T. Skuras, dyrektor Wydziału Gospodarki Komunalnej Urzędu Miejskiego w Gdańsku.

Antonina i Tomasz Janowscy mają pięcioro dzieci. Troje z nich ma orzeczoną niepełnosprawność. Chłopcy chorują na astmę. Najmłodsza z rodzeństwa Ola cierpi na
dziecięce porażenie mózgowe. Obecnie mieszkają w pokoju 15 metrowym. Mieszkanie socjalne to dla nich jedyna nadzieja na lepsze życie.

Reporterka: Milena Sławińska

mslawinska@polsat.com.pl