Zdobywał serca i… portfele

Przemysław S. poznawał kobiety przez Internet. Był czuły, opiekuńczy i czarujący. Zdobywał serca, a później mówił, że jest poważnie chory i potrzebuje pieniędzy. A one dawały.

- Okazuje się, że podszywał się pod agenta CBŚ, ABW, agenta celnego, antyterrorystę… Dla potwierdzenia nosił przy sobie pistolet gazowy - opowiada pani Monika, która czuje się oszukana przez Przemysława S.

Przemysław S. to oszust i naciągacz. Takie zdanie o mężczyźnie mają kobiety, z którymi rozmawialiśmy. Pani Monika jest rozwódką z dzieckiem. Przemysława S. poznała przez internet. Jak się później okazało, nie była pierwszą kobietą, która zaufała mężczyźnie.

- Uwierzyłam, że jest policjantem. Był wiarygodny, wydawał się normalnym facetem. Mówił, że zależy mu na stałym związku. Później udawał, że ma białaczkę. Powiedział, że potrzebuje na badania, na rezonans, tomograf, badania krwi. Dałam mu pieniądze, łącznie około 1500 zł – opowiada pani Monika.

- Ja go poznałam jako pracownika Centralnego Biura Śledczego, później jak mi nie mógł się wylegitymować, to twierdził, że przez aferę z teściem wyrzucono go. Pojawiła się choroba, tłumaczenie, że guzy, które ma na ręce, bo rzeczywiście ma jakieś dwa guzy, że to jest spowodowane białaczką, że mu niewiele życia zostało. Pożyczyłam mu 1200 zł – dodaje pani Iza, która także spotykała się z Przemysławem S.

Kobiety, które czują się oszukane pochodzą z Trójmiasta. Razem z panią Moniką udało nam się odnaleźć 27-letniego Przemysława S. Był w jednej z gdyńskich kafejek internetowych. Oto fragment rozmowy pani Moniki z Przemysławem S.

Przemysław S.: Weź wyp…aj.
Pani Monika: Kogo teraz okradasz, złodzieju?
Przemysław S.: Weź, szmato, zjazd mi stąd. Czy ja ci ukradłem chociaż, k…a, złotówkę?
Pani Monika: Tak, 1500 zł mi ukradłeś.
Przemysław S.: Z tego co wiem, to dałaś mi, k…a, sama.

- Po około pięciu dniach znajomości zostałam okradziona z 600 zł i laptopa, po czym jeszcze dodatkowo straciłam 800 zł na wykup tego laptopa. Oczywiście do dziś nie ma ani pieniędzy, ani laptopa. Zgłosiłam sprawę na policję, został zatrzymany i po 48 godzinach wypuszczony na wolność – opowiada pani Katarzyna, która również spotykała się z Przemysławem S.

Ile kobiet mogło zaufać Przemysławowi S.? Tego dokładnie nie wiadomo. Policja w Gdańsku poinformowała nas, że mężczyzna był już wcześniej karany za oszustwo. Apeluje także do wszystkich, którzy mogą pomóc w sprawie.

- Sprawa jest w toku, sprawdzamy, czy mężczyzna nie ma na swoim koncie podobnych przestępstw. Ewentualne oszukane osoby niech zgłaszają się na policję. Będziemy podejmować dalsze czynności w stosunku do tej osoby – zapowiada Magdalena Michalewska z Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku.

- Z tego, co mi wiadomo, on dalej siedzi w kafejkach internetowych i wysyła maile, żeby się umówić. Teraz jest wielkim siatkarzem, że niby do Ligi Europejskiej się dostał – mówi pani Iza, która czuje się oszukana przez Przemysława S.

W internecie bez problemu można znaleźć ostrzeżenia innych osób przed Przemysławem S. Okazuje się, że mężczyzna oszukiwał także właścicieli mieszkań. Oto fragment takiego ostrzeżenia:

„W Trójmieście działa oszust Przemysław S., wiek 27 lat, podnajmujący pokoje od osób. Opowiada, że pracuje w Straży Granicznej, Policji lub Biurze Ochrony Rządu.Przemysław S. to lepszy gagatek. Ma sporo osób naciągniętych na różne sposoby. Odnajmuje mieszkanie pobierając kasę z góry. Dałam się nabrać. Ostrzegam innych!”

Pani Karolina twierdzi, że Przemysław S. wynajął jej cudze mieszkanie i straciła 600 złotych.

- Przedstawił się jako żołnierz, który wyjeżdża na misje od dłuższego czasu. Kazał mi szybko się decydować, bo miał jeszcze innego chętnego na to mieszkanie – opowiada pani Karolina.

Pani Monika nie zamierza już nigdy korzystać z internetowych czatów. Ma także nadzieję, że Przemysława S. spotka wreszcie kara.

- Mnie akurat nie kochał, ponieważ nie zapewniłam mu mieszkania i noclegu. Pozostałe osoby, które go utrzymywały, były miłością jego życia. Wszystkie kochał, deklarował miłość – opowiada pani Monika.

- Ja go utrzymywałam, żywiłam, wręcz ubierałam, bo mi było wstyd, że chodzi w tych samych rzeczach. Później miałam kłopot. Gdy kazałam mu się wyprowadzić. to przez 3 tygodnie nocował u mnie na klatce, pod pracą na mnie czekał – dodaje pani Iza.*

* skrót materiału

Reporter: Grzegorz Kowalski

gkowalski@polsat.com.pl