Poroniła...zbyt wcześnie

Pani Monika poroniła w 13. tygodniu. Jej płód w świetle polskiego prawa jest dzieckiem. Mimo to, kobieta nie otrzymała w urzędzie aktu urodzenia. Bez niego nie ma prawa do urlopu macierzyńskiego, który przysługuje po poronieniu. Dokumentu wydać nie można, bo lekarze nie byli w stanie ustalić płci dziecka. Jeszcze kilka lat temu takiego problemu nie było, ale politycy zmienili prawo...

Poronienie zdarzyło się po raz drugi. Choć, jak mówi pani Monika, ból jest ten sam. W 13. tygodniu ciąży usłyszała diagnozę: nie ma akcji serca. Dziecko przestało się rozwijać. Lekarze, tak jak przed dwoma laty, zakwalifikowali ją do zabiegu łyżeczkowania. I na tym skończyły się podobieństwa.

- Szpital musi wydać tzw. kartę urodzenia dziecka. Jak  mąż się zgłosił do urzędu stanu cywilnego, to się okazało, że owszem, karta wpłynęła, ale bez wypełnionej rubryki dotyczącej płci dziecka - opowiada Monika Dunaj, która straciła dziecko w 13. tygodniu ciąży.

- Udałem się do kierowniczki urzędu, która jednoznacznie stwierdziła, że wina leży po stronie szpitala - dodaje Waldemar Dunaj, mąż pani Moniki.

Dwa lata temu pani Monika poroniła w 8. tygodniu ciąży. Wtedy ten sam szpital bez problemu wystawił jej wszystkie potrzebne dokumenty. Dlatego tym bardziej nie potrafi zrozumieć, dlaczego teraz odebrano jej prawo do posiadania aktu urodzenia dziecka starszego o 4 tygodnie. Nie tylko tego prawa jej pozbawiono.

- Jeżeli urodzenie dziecka nie zostało zgłoszone do urzędu stanu cywilnego, to matka nie ma prawa do urlopu skróconego macierzyńskiego. Jeśli nie otrzyma karty zgonu, nie ma prawa do pochowania tego dziecka, a co za tym idzie, do otrzymania  zasiłku pogrzebowego - informuje Beata Dziwosz ze Stowarzyszenia Rodziców po Poronieniu.

- 10 czerwca poroniłam i zaraz musiałam wrócić do pracy, choć mam prawo do 8 tygodni urlopu macierzyńskiego - mówi pani Monika,

Problemem, jak się okazało, jest rubryka dotycząca płci. Dyrekcja szpitala tłumaczy, że zmieniła się interpretacja przepisów. Dwa lata temu lekarze mogli uprawdopodobnić płeć dziecka na podstawie prostego pytania: czy kobieta czuła czy to chłopiec czy dziewczynka. Teraz potrzebne są specjalistyczne badania genetyczne.

- Nie było tego problemu przed 2007 r, ponieważ wypełniało się te dokumenty tylko dla ciąż zaawansowanych, czyli powyżej 20. tygodnia. Przedtem kobieta dostawała tylko zaświadczenie o przebytym poronieniu i zwolnienie lekarskie - mówi Małgorzata Bartoszewska – Dogan, dyrektor Pomorskiego Centrum Traumatologii.

- Szpital nie może wystawić takiej karty zgłoszenia dziecka z określeniem płci. Dlatego zaproponowano nam, że my dostaniemy ten materiał ludzki, te szczątki, by zrobić badania genetyczne - opowiada Waldemar, mąż pani Moniki.

Jednak przeprowadzenie takich badań u pani Moniki okazało się niemożliwe. Rodzice, którym zaproponowano zabranie szczątków dziecka i wykonanie takich badań w wyspecjalizowanych placówkach, nie zgadzają się z taką praktyką. Badania nie tylko kosztują kilkaset złotych. Zdarza się, że szpitale nie chcą uznać ich wyników. Zdarza się również, że rodzice zostają odesłani ze szczątkami dziecka do domu.

- Przyszłam z ciałkiem dziecka. Lekarz powiedział, że jak nie ma zabiegu
łyżeczkowania, to nie dostanę żadnych dokumentów. Spytałam, co mam zrobić z tym dzieckiem, a lekarz odpowiedział, że mogę je wyrzucić, zrobić co chcę - opowiada pani Katarzyna, która straciła dziecko w 10 tygodniu ciąży.

- Mama dziecka wystąpiła o te resztki, żeby zlecić badania genetyczne poza szpitalem. Dzięki temu została ustalona płeć, a mimo to szpital odmawia dalej wystawienia takiego dokumentu, bo badanie nie zostało wykonane w tym szpitalu - mówi Beata Dziwosz ze Stowarzyszenia Rodziców po Poronieniu.

Nikt w Ministerstwie Zdrowia nie chciał nam udzielić informacji przed kamerą, dlaczego dziś te same przepisy odczytuje się zupełnie inaczej niż dwa lata temu. W odpowiedzi na nasze
pytania rzecznik prasowy wysłał nam maila:

„Nie istnieją (i nie istniały) przepisy prawa, które określają, definiują lub nakazują pracownikowi zakładu opieki zdrowotnej „uprawdopodobnienie płci” w sytuacji bardzo wczesnej ciąży. (...) W sytuacjach, w których określenie płci dziecka jest utrudnione, niektóre zakłady zdrowotne stosują „uprawdopodobnienie” danych i wpisują prawdopodobną płeć dziecka”.

- Wystarczyłoby proste sprostowanie albo prosta zmiana rozporządzenia Ministerstwa Zdrowia w porozumieniu z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych i Administracji, że w
przypadkach wczesnego poronienia rezygnowałoby się konieczności określania płci - mówi Bolesław Piecha, były wiceminister zdrowia, poseł Prawa i Sprawiedliwości.

Pani Monika nie potrafi zrozumieć, dlaczego jedne szpitale decydują tak, a drugie inaczej. Rodzice nie dość, że muszą sobie poradzić z żałobą po stracie dziecka, to jeszcze muszą zmagać się z przepisami.

- Był poprzedni przypadek, gdzie uznano to dziecko, choć okres jego życia był krótszy. To jest tylko dobra wola lekarza, żeby zaznaczył płeć, nikogo więcej - mówi pan Waldemar, mąż pani Moniki.

- Zapytałam dyrektora szpitala, czy byłam w ciąży, to dostałam zaświadczenie, że komórek płodu nie stwierdza się. Poroniłam dziecko, a w świetle prawa tego dziecka nie ma - podsumowuje pani Monika.

Reporterka: Milena Sławińska

mslawinska@polsat.com.pl