Miłość z Egiptu

Poznali się przez internet. On po tygodniu się oświadczył i zaprosił do Egiptu. Ona pojechała, wierzyła, że to miłość jej życia. Historia pani Moniki nie ma szczęśliwego zakończenia. Kobieta twierdzi, że mąż Egipcjanin więził ją, bił, a nawet porwał ich córkę. Jest przekonana, że mężczyzna polował na polskie obywatelstwo, które jest przepustką do Europy Zachodniej.

- Mąż był miły opiekuńczy, obiecywał, że opłaci mi studia w Egipcie, że będziemy mieszkać nad morzem, że kupi dom. To wszystko mnie zaślepiło - opowiada pani Monika, która walczy o dziecko z mężem Egipcjaninem.

Pani Monika miała 18 lat, kiedy poznała przez internet 25-letniego Egipcjanina. W 2005 roku mężczyzna oświadczył się po tygodniu wirtualnej znajomości. Po trzech kolejnych tygodniach wysłał bilet lotniczy do Kairu. Pani Monika poleciała do narzeczonego.

- Wierzyłam mężowi. Zapewniał mnie, że ma w dom w Egipcie, że wszystko będzie dobrze, że mnie kocha. Pojechałam. Przedstawił mnie rodzinie, z początku to akceptowali, ale jego mama wyprowadziła się, jak usłyszała, że ja przyjeżdżam. Gdy wróciłam do Polski, mąż nalegał, żebym znów przyleciała. Był miły sympatyczny, opiekuńczy – opowiada pani Monika.
Kobieta po raz kolejny poleciała do narzeczonego do Kairu i wzięła z nim ślub. Na ślubie mąż osobiście się nie stawił, bo… był zajęty. Wysłał swojego pełnomocnika. Mimo to pani Monika nadal wierzyła w miłość.

Polka wzięła ślub i… po dwóch tygodniach wróciła do kraju. Kontakt z mężem nie był już taki jak przed ślubem.

- Mąż nalegał, żebym wróciła. Skończyłam szkołę średnią i postanowiłam jechać do Egiptu ratować małżeństwo – mówi pani Monika.

Zaczęła się proza życia, egipskiego życia. Po weselu, które odbyło się na żądanie młodej żony, pani Monika zaszła w ciążę. Mieszkała z mężem w Egipcie w domu jego rodziny. Jak twierdzi kobieta, całą ciążę nie była u lekarza, bo nie zgodził się na to jej mąż. Z zawodu też lekarz.

- Chciałam wyjechać do Polski ponieważ mąż nie interesował się mną, gdy byłam w ciąży. Bardzo źle się czułam, całe osiem miesięcy przeleżałam w łóżku, ale żadnej pomocy nie dostałam. Nie zgodzili się, żebym poszła do ginekologa - opowiada pani Monika.

W 2007 roku już w Polsce kobieta urodziła córkę Meryam. Mąż pani Moniki zaczął starać się o polskie obywatelstwo. Potem razem postanowili pojechać do Wielkiej Brytanii i tam zamieszkać na stałe.

- Jego celem zawsze było dostanie się do Europy, otrzymanie polskiego obywatelstwa, a następnie wyjazd do Anglii – mówi pani Monika.

Życie małżeństwa polsko-egipskiego toczyło się na początku w Polsce, a dalej już w wymarzonej przez pana Ahmeda Wielkiej Brytanii. Do czasu. We wrześniu ubiegłego roku pani Monika wróciła z pracy i nie zastała męża w domu. Nie było też 3-letniej Meryam.

- Zgłosiłam wszystko na policji. Już wtedy dostałam od męża SMS-a, że będę mogła zobaczyć córkę, tylko jeśli on dostanie obywatelstwo polskie – mówi Polka.

Oto treść tego SMS-a:

„Jesteśmy w Egipcie ponieważ jesteś zepsuta (…) jeżeli nie wyślesz mi potwierdzenia nadania obywatelstwa na mój adres w Egipcie, nie zobaczysz jej więcej. Sprawiłaś, że jestem okrutny.”
Po miesiącu pani Monika podjęła decyzję o wyjeździe do Egiptu. Chciała walczyć o swoje dziecko i wywieźć je z kraju piramid.

- Kiedy przyleciałam na miejsce, mąż już na mnie czekał. Zamknął mnie w mieszkaniu razem z córką. Przeszukał moją torbę, zabrał dokumenty. Groził, że jeżeli nie dostanie obywatelstwa, to wywiezie córkę do Jemenu. Bił mnie, dusił i rzucał na ziemię. Kiedy zasypiałam, przywiązywałam się do dziecka sznurkiem, bałam się, że je zabierze. W Kairze powiedziałam, że nie czuję się dobrze. Poszliśmy do restauracji, skąd uciekam – opowiada pani Monika.

Przy pomocy obcych ludzi – Europejczyków, pani Monika trafiła do polskiej ambasady. Tam dostała paszporty dla siebie i dziecka. Wyjechała do Wielkiej Brytanii. Postanowiła tam zostać, bo mąż nie może tam przyjechać. Chcieliśmy porozmawiać z mężem pani Moniki i poznać jego wersję zdarzeń.  Udaliśmy się pod polski adres do korespondencji, który mężczyzna podaje w dokumentach. Niestety, nie zastaliśmy go. Otrzymaliśmy od niego jedynie SMS-a.

„Nie jestem zainteresowany udziałem w programie. Chce spokojnie żyć w Polsce, a żona przysporzyła mi już wystraczająco dużo problemów i stresu. Sprawę między nami rozstrzygnie polski sąd (…)

Pani Monika próbowała wrócić do normalnego życia w Wielkiej Brytanii. Tam czuła się bezpieczna. W lipcu tego roku okazało się, że kobieta musi z córką wrócić do Polski. Mąż, będąc już w Polsce, zwrócił się do naszych władz o wydanie dziecka na podstawie konwencji haskiej.

- Wystosował pismo do Ministerstwa Sprawiedliwości. Twierdzi, że porwałam mu córkę, chce, żebym ją zwróciła – mówi Polka.

Sąd angielski nakazał powrót pani Monice i Meryam do Polski. O losie dziecka ma zadecydować polski sąd. Pani Monika złożyła pozew o rozwód. Mąż raz się na niego zgadza, a raz nie.

- Ciągle boje się, że mąż przyjdzie, zrobi mi coś złego i odbierze dziecko – mówi pani Monika.

Pani Monika chce wyjechać z córką do Wielkiej Brytanii. Tam mają swój dom.  Meryam ma iść we wrześniu do angielskiej szkoły. Polka musi jednak czekać na rozwód i na to, żeby mąż zgodził się na wyrobienie ich córce paszportu.

- Coraz więcej dziewczyn poznaje Egipcjan, Tunezyjczyków i ślepo wierzy ich miłości, ale oni chcą się tylko dostać do Europy – przestrzega pani Monika.*

* skrót materiału


Reporterka: Aneta Krajewska

akrajewska@polsat.com.pl