Jedzą ze śmietnika

Co wieczór tysiące Polaków zasypia z pustym żołądkiem. W tym samym czasie sklepy wyrzucają do śmietników tony żywności. Zdesperowani ludzie grzebią w odpadach, by znaleźć to, co nadaje się do spożycia. Trafia się markowa kawa, jeszcze żółte banany i mięso. Niestety, oddawanie niepotrzebnego już jedzenia potrzebującym, to w Polsce rzadkość, a śmietniki z żywnością często trzymane są pod kluczem.

Jest ich coraz więcej. Głodni i biedni ludzie w Polsce szukają żywności w śmietnikach, bo nie stać ich na kupno jedzenia. Jak się okazuje to nie tylko zamroczeni przez alkohol, nie radzący sobie w życiu mężczyźni. To wyglądający jak wielu z nas, ubrani przeciętnie, niczym szczególnie się niewyróżniający ludzie. Poza jednym, czego nie widać - głodni i bez pieniędzy.

- Ja sobie wzięłam banany, ładne są, jeszcze twarde i żółte. Tam jest ich pół pojemnika – mówi emerytka, która dożywia się jedzeniem znalezionym w śmietnikach.

To nie tylko ludzie biedni, bezrobotni, bez prawa do emerytury. W śmietnikach dożywiają się także ci, którzy pracę mają oraz emeryci i renciści, którym brakuje na chleb. Spotkaliśmy ich przy jednym ze śmietników sklepowych.

- Przepracowałam 37 lat i mam 850 zł emerytury. Jestem chora, na leki idzie za dużo, na życie mam niewiele – mówi emerytka, która dożywia się jedzeniem znalezionym w śmietnikach.

- Pracuję jako ochroniarz na budowie i grzebie w śmietnikach. Nie piję, nie palę. Jestem oszczędny, ale nic z tego nie mam – dodaje inny mężczyzna.

- Znalazłem dziś wołowinę, wczoraj makaron i kiełbaski. Wszystko z Pewexu, bo tak te śmietniki nazywają. Kawa też zdobyczna, z Biedronki. Opakowanie było uszkodzone w transporcie, takie też wyrzucają, bo nikt nie kupi – mówi Wiesław Winiarek, który korzysta z jedzenia ze śmietnika.

Dowiadujemy się, że są sklepy, w których kierownictwo ma serce i wystawia żywność z kończącym się terminem ważności. Nie wyrzuca nic do śmietników, tylko stawia obok, za sklepem w kartonach. Potwierdzili to pracownicy sklepu i jego kierownictwo, ale anonimowo. Gdy poprosiliśmy o oficjalny wywiad, kierownictwo sklepu zaprzeczyło temu, że wystawia żywność dla biednych.

- Nie możemy tak robić. Przeceniamy żywność z kończącym się terminem spożycia i ludzie kupują. Zostawiać jej gdzieś tam nie możemy – powiedział zastępca kierownika jednego z warszawskich sklepów.

Skąd taka zmiana zdania? Czy handlowcom wolno wystawić żywność, której termin przydatności do spożycia dobiega końca obok śmietnika?

- Nie spotkałem się z zapisem prawa, który by tego zabraniał. Może oni nie znają prawa albo obawiają się, by żywność nikomu nie zaszkodziła - mówi Tadeusz Pokrywka, prezes Krajowej izby Gospodarczej - Przemysł Spożywczy.

Sieci handlowe muszą jednak utylizować żywność. Ich supermarkety mają najczęściej śmietniki schowane na zapleczu lub zamknięte na kłódkę.
Żaden z rzeczników supermarketów, do których zwróciliśmy się o wywiad, nie zgodził się na rozmowę.

- To jest ordynarne świństwo. Jest wielu ubogich, którzy potrzebują tego. Można zorganizować jakieś punkty odbioru jedzenia , jakieś akcje, a nie wyrzucać – mówi osoba , która korzysta z dożywiania w parafii.

Niesprzedaną żywność handlowcy potrafią zostawić biednym… ale na targowiskach.

- Te pozostałości, które pozostają po handlu trzeba wyjmować. Tu są całe kiście owoców, odmierzone po kilogramie, ale zawsze coś się urwie. Jak już skończyli handel i oceniają, że zarobili to zostawiają innym. Od dwóch lat jestem na rencie, mam 620 zł emerytury – opowiada osoba, korzystająca z żywności pozostawionej na targowiskach.

Ponad 7 procent rodzin z dwojgiem dzieci żyje poniżej granicy ubóstwa ustawowego – na jedną osobę w rodzinie przypada poniżej 351 zł. To dane Głównego Urzędu Statystycznego.*

* skrót materiału

Reporter: Adam Bogoryja-Zakrzewski

abogoryja@polsat.com.pl