Ojciec kontra Polska

Skarży Polskę za brak kontaktów z synami. Zbigniew Kowalski rozwiódł się w 2004 roku. Sąd pozwolił mu widywać dzieci co drugi weekend miesiąca, w wakacje i ferie zimowe. Ale mężczyzna ich nie widywał. Mówi, że utrudniała mu to jego była żona. Dlatego pan Zbigniew zaskarżył polskie państwo za to, że żadna instytucja nie pomogła mu wyegzekwować prawa.

- Wyrok wydany w tym kraju do niczego mi nie służył przez lat siedem. To jest główne moje roszczenie. Zostałem oszukany przez to państwo, przez sędziów w tym kraju – mówi Zbigniew Kowalski, który walczy o widywanie swoich dzieci.

Zbigniew Kowalski ma 51 lat. W 1997 roku ożenił się z panią Moniką. To było drugie małżeństwo mężczyzny. Najpierw urodził się Bartek, potem Iwo. W 2004 roku małżonkowie się rozstali.

- Jego kontakty z dziećmi były określone w wyroku orzekającym rozwód. Miał widywać się z dziećmi co drugi weekend, przez  jeden z tygodni zimowych, jeden z miesięcy letnich oraz na przemian w Święta Bożego Narodzenia i Wielkanocne – informuje Tomasz Pawlik z Sądu Okręgowego w Gliwicach.

- Do kontaktów nie doszło, bo nawet kiedy miał prawomocny wyrok sądu, to albo tych dzieci nie było w miejscu zamieszkania, albo były chore, albo szły na urodziny. Zawsze była jakaś wymówka – mówi Tomasz Ledworowski ze Śląskiego Stowarzyszenia Obrony Praw Ojca w Katowicach.

Pan Zbigniew zamieszkał w Szwecji, ale do Polski regularnie przyjeżdżał. Czasami udawało mu się zobaczyć synów.

- Kuratorce mówili o mnie pozytywnie, lepiej niż o matce. Któregoś razu stwierdzili, że ze mną przez weekend widzą więcej, niż z matką przez cały rok. My przy każdym rozstaniu płakaliśmy, do 2007 roku. I nagle dostaję SMS-a, że nie chce ze mną gadać, że mam nie przyjeżdżać – opowiada Zbigniew Kowalski.

To był SMS od syna. Dla pana Zbigniewa świat się zawalił. Mężczyzna twierdzi, że od tego czasu żona całkowicie uniemożliwia mu kontakty z chłopcami. Każda wizyta kończyła i kończy się tak samo.

- Za każdym razem mężczyzna żądał, żebyśmy podjęli jakieś czynności. Nasza rola sprowadzała się jednak do poinformowania stron o ich prawach, że mogą zwrócić się do sądu, bo  my nie byliśmy uprawnieni do odebrania tych dzieci – informuje Kamila Siedlarz z Komendy Miejskiej Policji w Żorach.

Była żona pana Zbigniewa nie zgodziła się na rozmowę przed kamerą. Twierdzi, że były mąż się nad nią znęcał i ma do niego żal, ale nie utrudnia ojcu kontaktów z dziećmi.

- Jeśli jest sytuacja, że dziecko nie chce widzieć ojca, to ja go nie zmuszę – mówi pani Monika, była żona pana Zbigniewa.

- Ja nie mam pretensji do dzieci, tylko do tego systemu, że wtedy kiedy było dobrze, nic nie zrobiono, żeby ten kontakt z synami podtrzymać – rozpacza Zbigniew Kowalski.
Dlatego mężczyzna wytoczył proces skarbowi państwa. Sąd pierwszej instancji przyznał mu rację i 10 tysięcy złotych odszkodowania. Jednak obie strony się odwołały.

- Uważam, że skarb państwa nie może za bardzo ingerować w życie prywatne obywateli. Powód w żaden sposób nie uzasadnił swojego roszczenia – twierdzi Tomasz Kowal, radca Prokuratorii Generalnej Skarbu Państwa.

- Więzi z synami ustały, jak je teraz odbudować? – pyta pan Zbigniew.
Mężczyzna ma nadzieję, że jego sytuacja się zmieni, kiedy synowie będą dorośli. Teraz, jak twierdzi, walczy dla innych ojców.

- Będę walczyć, żeby inni ojcowie mieli lepiej. Napisałem sędzi, że zdaję sobie sprawę, iż pisząc o bandyckim państwie polskim, które mnie oszukało, ja sobie nie pomogę, tylko zaszkodzę. Ale mi nie zależy na pieniądzach – mówi pan Zbigniew.

- Jeśli nasz kolega uzyska odszkodowanie, to będzie to sygnał dla sądów, że muszą egzekucję przeprowadzać w znacznie szybszym tempie – dodaje Tomasz Ledworowski ze Śląskiego Stowarzyszenia Obrony Praw Ojca w Katowicach.*


* skrót materiału

Reporterka: Paulina Bąk
pbak@polsat.com.pl