Wykiwana na działce
Pieniędzy nie ma i nie wiadomo, kiedy będą. Chodzi o około 15 tysięcy złotych, których miasto Łódź nie chce wydać na wykup działki od pani Urszuli Barańskiej i jej rodzeństwa. Mimo że na tej działce miasto prowadzi inwestycje i już dawno obiecało kobiecie pieniądze.
Przez wiele lat przy ulicy Tranzytowej nic się nie działo. Gdy jednak wzdłuż ulicy zaczęły rosnąć kolejne domy, pojawił się problem braku wodociągu. Do pani Barańskiej zgłosiło się miejskie przedsiębiorstwo wodociągów po zgodę na budowę przyłącza przez jej działkę.
- Wiedząc, że miasto wykupi tę działkę zgodziłam się na wodociąg. Mało tego, zgodziłam się także na przyłącze telekomunikacyjne – opowiada pani Urszula.
Miasto o zamiarze wykupu działki informowało w kolejnych pismach. Wodociąg zbudowano, woda płynie, a działka nadal jest własnością pani Barańskiej.
- Planowaliśmy wykupić tę działkę. Podpisano protokół uzgodnień i zastrzeżono w nim, że aktem notarialnym miasto wykupi tę działkę pod warunkiem, że będzie planowało dostosowanie ul. Tranzytowej na całej długości do drogi gminnej – mówi Marcin Masłowski z biura rzecznika prezydenta Łodzi.
- Miasto postąpiło w sposób dość cwany. Wyjednali zgodę na przeprowadzenie wodociągu przez nieruchomość pani Urszuli, a w konsekwencji ona w sposób dobrowolny zrezygnowała w pewnym zakresie z przysługującego jej prawa własności – opowiada Przemysław Rosati, adwokat.
- W czerwcu dyrektorka wydziału geodezji urzędu miasta poinformowała nas, że nie może być działka wykupiona, pani prezydent nie wyraziła zgody.
Brakuje środków, a priorytetowo będzie budowane lotnisko. Przegrałyśmy z lotniskiem – dodaje Krystyna Ojrzyńska, siostra pani Barańskiej.
- Nie wiem, co powiedziały jej urzędniczki w geodezji, mam informację, że działkę kupimy, jeśli znajdą się pieniądze na przystosowanie ulicy Tranzytowej do drogi gminnej – informuje Marcin Masłowski z biura rzecznika prezydenta Łodzi.
A to nastąpi w nie dającej się przewidzieć przyszłości. Błędu pani Barańskiej kilka lat wcześniej ustrzegła się jej sąsiadka. Odmówiła przeprowadzenia miejskiego wodociągu przez swoją posesję.
Jest jeszcze jeden powód, dla którego miasto już dawno powinno wykupić działkę pani Barańskiej. Jej ziemia oddziela od drogi zbudowany tam kilka lat temu dom.
- Dostałem pozwolenie na budowę w 2004 roku, na dobrą sprawę nie mając dostępu do działki. Niedawno budowano wodociąg, gdyby nie uprzejmość poprzedniej właścicielki, to ta posiadłość nie miałaby sensu – mówi Krzysztof Szczepański, którego dom oddziela od drogi działka pani Barańskiej.
Miasto nie zamierza zrealizować obietnic swoich urzędników. Wręcz przeciwnie, stara się w zawoalowany sposób grozić właścicielce działki.
- Jeżeli ta pani teraz będzie miała pretensje, to my to przyłącze wody możemy zlikwidować. Ucierpią na tym mieszkańcy, do których będziemy beczkowozem wodę przywozić w tej sytuacji. Mogę przeprosić panią Barańską, że urzędnicy wprowadzili ja w błąd. Ale na pieniądze musi poczekać – mówi Marcin Masłowski z biura rzecznika prezydent Łodzi.*
* skrót materiału
Autor: Michał Bebło