Okradziony ze słuchu

Młody talent pływacki okradziony ze słuchu. Kiedy 14-letni Konrad Powroźnik przygotowywał się na basenie do mistrzostw świata niesłyszących, skradziono mu z szafki specjalistyczny aparat słuchowy. Urządzenie kosztowało ponad 10 tys. zł, ale dla zwykłego człowieka jest bezużyteczne. Konradowi ułatwia życie i treningi. Apelujemy o zwrot aparatu.

Konrad Powroźnik został dwa razy okradziony ze słuchu. Po raz pierwszy przez los, jeszcze zanim się urodził. Po raz drugi 15 lipca tego roku, przez nieznanego sprawcę, kiedy z szafki na pływalni w Krotoszynie, gdzie mieszka, zniknął jego aparat słuchowy.

14-letni Konrad pomimo młodego wieku i swojej niepełnosprawności zgromadził na swoim koncie wiele sukcesów sportowych.

- Konrad nie słyszy bez aparatów zupełnie, to jest głęboki niedosłuch. Od momentu kiedy zajął się pływaniem, do pierwszych sukcesów minęło kilka lat - mówi Agnieszka Rozum, ciotka i prawna opiekunka pływaka.

Ciężka praca przyniosła w końcu efekty. Pierwszy złoty medal to maj 2008 roku- mityng pływacki w Krotoszynie, potem kolejne w 2009 i 2010 roku już poza rodzinnym miastem. Zawsze jednak z powodu głębokiego niedosłuchu Konrad startował z opóźnieniem - nie słyszał dźwięku startu, więc musiał obserwować reakcje innych zawodników. W 2010 roku Konrad zainteresował się sportem dla niesłyszących. Tu dostał się aż do kadry narodowej.

- Pływam po dwie godziny od poniedziałku do soboty - mówi Konrad.

- Jego największe sukcesy sportowe, to mistrzostwa Polski niesłyszących i to, że został powołany do kadry narodowej niesłyszących i wyjeżdża na mistrzostwa świata do Portugalii - dodaje Agnieszka Rozum, ciotka i prawna opiekunka pływaka.

Właśnie podczas przygotowań do mistrzostw świata, 15 lipca został skradziony aparat Konrada. Specjalistyczny, wodoszczelny sprzęt, najnowszej generacji. Aparat za 10 tysięcy złotych, na który Konrad czekał długo i miał go zaledwie od miesiąca.

- Założyłem kąpielówki i zamkiem szafkę. Przy ręce miałem zegarek (służy do otwierania szafki - przyp. red.), tak wszedłem na basen. Zegarek zostawiłem na takim murku razem z plecakiem. Gdy skończyłem pływanie, okazało się, że nie ma aparatu - opowiada Konrad.

- Nasza ochrona przeszukała pływalnię, w holu wywiesiliśmy ogłoszenie, gdyby uczciwy znalazca znalazł się, to żeby wiedział gdzie odnieść - mówi Jacek Cierniewski z Centrum Sportu i Rekreacji „Wodnik” w Krotoszynie.

Niezależnie od podjętych poszukiwań, sprawa została zgłoszona na policję. Dla Konrada ten aparat był wyjątkowz. Dzięki niemu mógł choć w części słyszeć jak zdrowa osoba. Mógł doświadczyć dźwięków, których nigdy przedtem nie słyszał.

- Przede wszystkim Konrad słyszał w nim dźwięki o wysokiej częstotliwości, czyli takie jak śpiew ptaków i gwizdek trenera. To był jeden z najlepszych aparatów. Był wodoszczelny, kompatybilny z komputerem i telewizją - mówi Agnieszka Rozum, ciotka i prawna opiekunka Konrada.

- W domu to słyszałem piecyk gazowy, jak ktoś wchodzi w domu. Teraz tego nie słyszę. Samochodów również za bardzo nie słyszę - opowiada Konrad.

- Do każdego aparatu osoba, która z niego korzysta musi się przyzwyczaić. Jeśli kora mózgowa przystosowała się do nowych

dźwięków, to powrót do starych aparatów będzie bardzo trudny - dodaje Aleksandra Włodarska vel Głowacka z Polskiej Fundacji Pomocy Dzieciom Niedosłyszącym ECHO.

Najgorsze jest to, że teraz na kolejne dofinansowanie Konrad musi czekać 5 lat. Zakup tak drogiego sprzętu już za pierwszym razem nie był dla opiekunki Konrada łatwy.

- Koszt aparatu to 10200 złotych. Dostaliśmy 3000 zł dofinansowania od Narodowego Funduszu Zdrowia i 1500 zł z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. My dopłaciliśmy resztę, czyli 5700 zł - wylicza Agnieszka Rozum, ciotka i prawna opiekunka Konrada.

- Takich aparatów nie kupuje się na bazarze z wolnej ręki. Dla zwykłej osoby jest to właściwie rzecz bezużyteczna, natomiast dla niesłyszącego to część jego osoby. Każdy aparat ma swój numer, musi być w specjalistyczny sposób dopasowany do użytkownika, bo inaczej może zrobić krzywdę - mówi Aleksandra Włodarska vel Głowacka z Polskiej Fundacji Pomocy Dzieciom Niedosłyszącym ECHO.

- Prosiłabym, aby ten aparat nam odesłać, bo on naprawdę jest mu potrzebny - apeluje Agnieszka Rozum, ciotka i prawna opiekunka Konrada.
*

* skrót materiału

Reporterka: Sylwia Kozłowska-Sierpińska

ssierpinka@polsat.com.pl