Kolejny raz stracą rodzinę

Przez lata tworzyli rodzinę, dziś mogą zostać rozdzieleni. Podopieczni dwóch rodzinnych domów dziecka z powiatu żnińskiego wkrótce mogą trafić do innych placówek. Dzieci są ze sobą bardzo zżyte, przez lata tworzyły kochające się rodziny. Problemy pojawiły się, gdy rodzinne domy dziecka postanowiły się usamodzielnić i przekształcić w placówki niepubliczne.

Dzieci z Rodzinnego Domu Dziecka w Żninie w województwie kujawsko-pomorskim same napisały listy i wysłały, gdzie tylko mogły. Proszą, żeby pozwolono im zostać w domu, w którym żyją już od kilku lat. W domu, który uważają za swój, gdzie jest „ciocia” i „wujek”.

- Ja nigdy stąd nie odejdę, ciocia jest najukochańszą ciocią na świecie, a wujek najukochańszym wujkiem – mówi Nikola z Rodzinnego Domu Dziecka w Żninie.

Pani Zdzisława i pan Edward rodzinny dom dziecka w Żninie prowadzą od  8 lat. Obecnie pod ich opieką jest siedmioro dzieci. Pani Elżbieta i pan Michał taki sam dom prowadzą od 10 lat w Gąsawie. Wychowują sześcioro dzieci. 

- Jesteśmy z dziećmi przez 24 godziny na dobę. Nie jesteśmy paniami, które przychodzą na 8 godzin i odchodzą. Te duże placówki siłą rzeczy nie mogą poświecić dzieciom odpowiednio dużo czasu i nie do końca potrzeby tych dzieci są rozpoznane – mówi Elżbieta Janiszewska, która prowadzi Rodzinny Dom Dziecka w Gąsawie.

Rodzinne domy dziecka powinny zastąpić duże domy opiekuńcze. Niestety, brakuje osób chętnych do ich prowadzenia a te, które istnieją też mają problemy.

- Problemy zaczęły się, kiedy w naszym stowarzyszeniu postawiliśmy odejść od organu prowadzącego, jakim jest powiat i stać się placówką niepubliczną. Uważaliśmy, że daje to większe możliwości rozwoju dla domu i dla dzieci – opowiada Elżbieta Janiszewska, która prowadzi Rodzinny Dom Dziecka w Gąsawie.

Dwa rodzinne domy dziecka wstąpiły do stowarzyszenia. Chciały zmienić się w niepubliczne placówki. Taką zgodę dostały od wojewody. Dzięki temu mogłyby negocjować stawki na każde dziecko z różnymi powiatami, nie tylko z tym, pod który teraz podlegają. I tu pojawił się problem. Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie ze Żnina takiej umowy podpisać nie chce.

- To jest tylko i wyłącznie problem prawny, który staramy się rozwiązać. Stowarzyszenie chce zaoferować powiatom opiekę nad dziećmi, a na to nie zezwala prawo. Powiat może zlecić prowadzenie całej placówki, a nie opiekę nad poszczególnym dzieckiem – wyjaśnia Maria Zwolenkiewicz, dyrektor Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Żninie.

- My nie chcemy się tych dzieci pozbywać, one tu mają rodzinę. Stworzyliśmy rodzinę, a teraz podpis jednego urzędnika wszystko niszczy – mówi Elżbieta Janiszewska, która prowadzi Rodzinny Dom Dziecka w Gąsawie.

Problem nie dotyczy przyszłości, tylko teraźniejszości. Dzieci, które są obecnie w tych dwóch rodzinnych domach będą musiały się przeprowadzić. Gdzie? Do innych ośrodków albo nawet do domów dziecka. Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie pomóc chce, ale jak twierdzi nie może. Już zaczęto szukać dla dzieci nowych miejsc. 

- Dzieciom nie mówimy wszystkiego,  ale musimy ich przygotować na to, że będą musiały stąd odejść – mówi Elżbieta Janiszewska, która prowadzi Rodzinny Dom Dziecka w Gąsawie.

- To można było załatwić, mogliśmy dogadać się ze starostą i jednym podpisem zmienić podmiot umowy. Nie wiem komu to pasowało - Michał Janiszewski, który prowadzi Rodzinny Dom Dziecka w Gąsawie.

Nie wiadomo jak zakończy się sprawa dwóch rodzinnych domów dziecka. Trwają negocjacje. Obie strony wysyłają do urzędów prośby o interpretację przepisów, a dzieci w niepewności czekają i marzą, żeby zostać w swoich domach.

- Bardzo mocno kochamy ciocię i wujka i nigdy stąd  nie odejdziemy – mówi Oliwier z Rodzinnego Domu Dziecka w Żninie.*

* skrót materiału

Reporterka: Aneta Krajewska

akrajewska@polsat.com.pl