Wyskoczyła z pędzącego busa?

28-letnia Anna wracała z koleżanką do jej domu autostopem. Kiedy kierowca busa nie chciał się zatrzymać, by je wypuścić wyskoczyła z pędzącego auta. Kobieta zmarła. Taką wersję wydarzeń podaje druga z autostopowiczek. Rodzina zmarłej ma wiele wątpliwości.

28-letnia Anna Zawadowicz studiowała anglistykę w Sanoku. 25 marca obroniła pracę licencjacką. Jak mówi jej mama, dla pani Anny to był wspaniały dzień. Jak najszybciej chciała wrócić do rodzinnych Lipinek w woj. małopolskim, aby podzielić się radością. Pani Anna nie zdążyła na autobus, którym mogła dojechać do Lipinek i dlatego zatrzymała się w Krośnie. Wieczorem spotkała się z koleżanką, 24-letnią Moniką. Do domu miała wrócić następnego dnia.

- To nie było pierwsze nocowanie u Moniki, nocowała tam kilka albo kilkanaście razy, gdy nie miała dojazdu do domu – opowiada Halina Oksińska, matka pani Anny.

Od tego momentu historia staje się tajemnicza. Kobiety miały być wcześniej u kuzynki 24-latki. W nocy chciały wrócić do domu pani Moniki. Dlatego zatrzymały białego busa.

- Niestety kierowca nie zatrzymał się w umówionym miejscu, lecz skręcił w ulicę Rzeszowską i kontynuował jazdę w kierunku Strzyżowa. Na przemian przyspieszając i zwalniając. Mężczyzna nie zwracał uwagi na reakcje coraz to bardziej zdenerwowanych kobiet. W efekcie 28-letnia Anna miała z tego samochodu wyskoczyć w czasie jazdy. Mężczyzna przyhamował i wówczas samochód opuściła młodsza z kobiet. Na dobrą sprawę jest to relacja 24-latki. Niestety, nie mamy możliwości jej zweryfikowania w sposób obiektywny – informuje Marek Cecuła z policji w Krośnie.

Pani Anna zginęła na ulicy Rzeszowskiej w Krośnie. Sprawą zajmowała się prasa. Opublikowano portret pamięciowy mężczyzny, który prowadził busa. Niestety, do dziś nie udało się ustalić, kim był.

- Po wypadku policjanci przeanalizowali kamery, które są na terenie Krosna. Na jednym z nagrań widać przejeżdżającego białego busa. Mamy prawdopodobieństwo graniczące z pewnością, że chodzi o mercedesa Sprintera 312d - mówi Marek Cecuła z policji w Krośnie.

Sprawą zajmowała się Prokuratura Rejonowa w Krośnie. Śledztwo prowadzone było pod kątem wypadku drogowego oraz nieudzielania pomocy przez kierowcę. W czerwcu zostało jednak umorzone.

- Kierowca nie naruszył zasad bezpieczeństwa w ruchu drogowym, które by się przyczyniło do wypadnięcia, czy też wyskoczenia pokrzywdzonej z samochodu. Jeśli chodzi o nieudzielanie pomocy przez kierowcę, to śledztwo zostało umorzone wobec niewykrycia sprawcy przestępstwa – informuje Iwona Czerwonka-Rogoś z Prokuratury Rejonowej w Krośnie.

Pani Anna osierociła 8-letnią córkę. Jej mąż Wojciech, chcąc zapewnić małej Wiktorii przyszłość, rozpoczął walkę o odszkodowanie. Sprawa nie jest prosta, ponieważ zdaniem prokuratury pani Anna sama wyskoczyła z pojazdu. Mężczyźnie pomaga Europejskie Centrum Pomocy Poszkodowanym ze Starachowic.

- Nie znamy numerów tego pojazdu, więc pozostaje nam zgłoszenie żądań do Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego, który w takich przypadkach jest odpowiedzialny, aby wypłacać świadczenia dla poszkodowanych. Czy osoba dorosła może przy prędkości 60 km/h wyskakiwać z busa? Staramy się wykazać, że pani Anna nie z własnej woli opuściła pojazd – mówi Beata Karwacka, prezes Europejskiego Centrum Pomocy Poszkodowanym.

Rodzina pani Anny ma żal do jej koleżanki. Twierdzi, że kobieta nie powiedziała wszystkiego, co wydarzyło się marcowej nocy. Pani Monika odmówiła wypowiedzi przed naszą kamerą.

- Dzwoniłam do Moniki. Za każdym razem mówiła coś innego, w innym świetle przedstawiała sytuację. Szczególne rozbieżności są co do tego, czy widziała jak Ania wyskakiwała. Może tych mężczyzn było więcej? Może zastraszyli Monikę.  Nie uwierzę, że Ania bez żadnej przyczyny wyskoczyła z samochodu – mówi Halina Oksińska, matka pani Anny.

- Gdyby siostra wyskoczyła sama, to przy tej prędkości znalazłaby się w głębokim, betonowym rowie, a ona leżała na skraju asfaltu – dodaje Barbara Koszyk, siostra pani Anny.*

* skrót materiału

Reporter: Grzegorz Kowalski

gkowalski@polsat.com.pl