Pomóżmy pani Annie!

Ganna -Anna Gushulyak pochodzi z Ukrainy, jednak od kilkunastu lat mieszka w Polsce. W pracy poznała pana Grzegorza, za którego wyszła za mąż i zamieszkała razem z synem. Życie jednak jej nie oszczędzało. Niestety pan Grzegorz zginął w pożarze, razem z nim spalił się dorobek ich wspólnego życia. Dzisiaj pani Ganna mieszka w Ośrodku Interwencji Kryzysowej, jednak tam długo nie może zostać.

33 letnia pani Ganna zastanawia się, ile jeszcze nieszczęść może znieść. Życie jej nie oszczędza. Pożar, śmierć męża, utrata całego dobytku i wizja powrotu na Ukrainę. Dziś kobieta mieszka w Centrum Interwencji Kryzysowej. Ale pozostać długo tu nie może.


-  Co my zrobimy tam na Ukrainie,  nie mamy  domu ani pracy – mówi Ganna Gushulyak, która  straciła męża w pożarze.


Pani Ganna do Polski przyjechała ponad 10 lat temu. Do pracy. Przy zbiorze truskawek poznała swojego późniejszego męża Grzegorza. Pan Grzegorz - człowiek po przejściach -zaopiekował się panią Ganną i jej niepełnosprawnym umysłowo synem. Ślub wzięli w 2007 roku.


- Mój mąż był bardzo dobrym człowiekiem,  przeżyłam z nim  10 lat pięknego życia, kochaliśmy się – mówi  Ganna Gushulyak, która  straciła męża w pożarze.


Pani Ganna i pan Grzegorz chcieli żyć godnie. Mimo że nie było im łatwo, niedaleko   Poznania kupili pracowniczą działkę i rozbudowali mały dom. Dom budował pan Grzegorz, nawet wtedy kiedy stracił obie nogi.


-  Jak  znaleźli  działkę, to  Grzegorz  nie mając nóg cały dom wybudował własnymi rękoma – mówi Józef Przybyłowski,  przyjaciel rodziny.


Tegoroczny maj pani Ganna zapamięta do końca życia. Pożar zniszczył życie jej rodziny. Pani Ganna straciła nie tylko dom, ale również męża, który ratując ich niewielki dobytek zginął w płomieniach.


- Mieliśmy  agregat, który wybuchł, nikt nie wie  dlaczego. Mąż poszedł go włączyć, po chwili  usłyszałam krzyk męża. Jak przyszłam, mąż cały się palił,  zaczęłam  go gasić,  ale już był cały poparzony - mówi Ganna Gushulyak, która  straciła męża w pożarze.


Pani Ganna została zupełnie sama z 15-letnim niepełnosprawnym umysłowo synem. Nie mają polskiego obywatelstwa. Kobieta boi się, że przedłużenia na pobyt nie dostanie jej syn. A wtedy pani Ganna będzie musiała wrócić z nim na Ukrainę.


-  Chcę  zostać z synem w Polsce,  bo  nie mam do kogo wracać. Chcę pracować i  godnie żyć. Nie wiem, czy będziemy mogli – mówi Ganna Gushulyak, która  straciła męża w pożarze.


 W Urzędzie Wojewódzkim dowiadujemy  się, że decyzja w sprawie 15-letniego Andrzeja już jest.


- W zeszłym tygodniu syn również otrzymał zezwolenie na okres dwóch lat. Na zasadzie połączenia z osobą, która przebywa w Polsce legalnie – mówi Małgorzata Skrzypczak z Wielkopolskiego  Urzędu  Wojewódzkiego  w Poznaniu.


To jednak tylko chwila radości. Już niedługo kobieta będzie musiała opuścić ośrodek. Gdzie się podzieje? Nie wiadomo. Kobieta pracuje w barze zarabia, 400 zł. miesięcznie.  Dorabia gdzie może,  ale o wynajęciu mieszkania może jedynie pomarzyć. Pomarzyć może także o ciepłych rzeczach na zimę,  czy choćby butach dla syna,  bo ma tylko jedną parę.


-  Pracuję  20 godzin tygodniowo,  więcej nie mogę,  bo nie mam z kim syna zostawić. Chleb piekę sama. Ziemniaki można zjeść z ogórkiem – mówi Ganna Gushulyak, która  straciła męża w pożarze.


- Jest otwartym człowiekiem i myślę,  że gdyby miała miejsce, w którym mogłaby mieszkać z synem, to dałaby radę – mówi Agnieszka Kyć z  Miejskiego  Centrum Interwencji Kryzysowej w Poznaniu.


- Proszę ludzi,  bo wierzę, że mi pomogą.  Nie mogę nic zrobić, bo nie mam prawa. Jakbym miała obywatelstwo, to coś wymyśliłabym.  Proszę ludzi o pomoc,  o dach nad głową,  zbliża się zima, ja to zrozumiem,  ale mój syn nie zrozumie, że  nie ma dachu nad głową – mówi Ganna Gushulyak, która  straciła męża w pożarze.

Reporter: Aneta Krajewska

akrajewska@polsat.com.pl