Adopcja po polsku
Państwo Nefczyńscy własnych dzieci mieć nie mogą, dlatego prawie 10 lat temu rozpoczęli procedurę adopcyjną. Kiedy myśleli, że wszystkie formalności mają za sobą i w końcu będą mogli obdarzyć miłością Kacpra, dowiedzieli się, że dziecko chce adoptować również amerykańskie małżeństwo. Pani Katarzyna i pan Arkadiusz rozpoczęli żmudną walkę o chłopca.
DRUGĄ CZEŚĆ REPORTAŻU MOŻNA OBEJRZEĆ TUTAJ
- Jesteśmy 17 lat po ślubie. Dziesięć lat temu zdecydowaliśmy się na adopcję – mówi Katarzyna Nefczyńska, która chce adoptować dziecko.
- Dostaliśmy informację o dziecku, które podlega normalnej, krajowej adopcji i taka adopcja została przez ośrodek rozpoczęta – mówi Katarzyna Tryniszewska, prawnik z Niepublicznego Ośrodka Adopcyjno – Opiekuńczego w Otwocku.
Państwo Nefczyńscy po raz pierwszy w czerwcu tego roku pojechali do Częstochowy do Niepublicznego Zakładu Pielęgnacyjno-Opiekuńczego, zobaczyć dziecko.
- Pierwszy raz pojechaliśmy z przedstawicielem naszego ośrodka do Częstochowy zobaczyć chłopca – mówi Katarzyna Nefczyńska, która chce adoptować dziecko.
- Dokumentacja medyczna dziecka wskazywała na to, że dziecko cierpi na wiele chorób. Ostatecznie okazało się, że jest całkowicie inaczej – mówi Katarzyna Tryniszewska, prawnik z Niepublicznego Ośrodka Adopcyjno – Opiekuńczego w Otwocku.
- Dziecko samo trzymało paluszki, żona mu dała palce, ja mu dałem palce, dziecko samo stało, samo siedziało. Kacper miał nie słyszeć, a jak zadzwonił telefon, to reagował, miał mieć jaskrę, a bawił się kolorowymi paznokciami żony – mówi Arkadiusz Nefczyński, który chce adoptować dziecko.
- Państwo Nefczyńscy byli zniechęcani do adopcji dziecka ze względu na stan zdrowia i rokowania – mówi Hanna Gruza z Niepublicznego Ośrodka Adopcyjno – Opiekuńczego w Otwocku.
- Siódmego lipca z pomocą naszego ośrodka w Otwocku złożyliśmy wniosek do Sądu Rejonowego w Sochaczewie o adopcję chłopca – mówi Katarzyna Nefczyńska, która chce adoptować dziecko.
- Dostaliśmy dokument, który jest dokumentem potwierdzającym możliwość zabrania dziecka do domu i wychowywania go do wyznaczenia terminu rozprawy. Ten okres pozwala na potwierdzenie, żeby sąd się upewnił, że ta adopcja się powiedzie, że ci rodzice powinni adoptować to konkretne dziecko – mówi Katarzyna Tryniszewska, prawnik z Niepublicznego Ośrodka Adopcyjno – Opiekuńczego w Otwocku.
- Postanowieniem sądu w Sochaczewie z dnia 15 lipca 2011, sąd powierzył wnioskodawcom piecze nad małoletnim Kacprem. Małoletni będzie zamieszkiwał wraz z wnioskodawcami w ich domu rodzinnym w miejscowości Sochaczew i będzie pozostawał na wyłącznym utrzymaniu wnioskodawców przez okres 3 miesięcy – mówi Sławomir Wodowski z Sądu Rejonowego w Sochaczewie.
To, co miało być końcem żmudnych formalności adopcyjnych, stało się początkiem drogi .Pierwszy raz przyjechali po Kacperka kilka tygodni temu. Myśleli, że za chwilę spełni się największe marzenie w ich życiu. A zaczął się ich koszmar.
- Pani dyrektor powiedziała, że jest opiekunem prawnym, że wszystko odbyło się bez jej zgody. Powiedziała, że dziecka nie wyda, że dziecko jest przeziębione i nie nadaje się do transportu – mówi Katarzyna Nefczyńska, która chce adoptować dziecko.
- Do samego końca pani kierownik ośrodka Bernadeta S okłamywała nas, o niczym nam nie powiedziała, że jest druga rodzina – mówi Arkadiusz Nefczyński, który chce adoptować dziecko.
Okazało się, że prawie w tym samym czasie inny sąd, w innej miejscowości postanowił , że Kacperek ma trafić nie do polskiej rodziny, a do rodziny ze Stanów Zjednoczonych.
- W dniu 13 lipca 2011 sąd wydał postanowienie o tymczasowym okresie styczności, określając osobisty kontakt tej rodziny z dzieckiem na czas cztery dni. Z żadnych dokumentów, które były dołączone do wniosku nie wynika, że toczy się jakiekolwiek inne postępowanie adopcyjne wobec tego dziecka, wręcz przeciwnie, było zapewnienie, że takiej adopcji nie ma – mówi Włodzimierz Baliński z Sądu Rejonowego w Będzinie.
- Moja rola w zasadzie zakończyła się z chwilą, kiedy ustawowo był zakończony proces poszukiwania dziecka, kandydatów w kraju. W zasadzie, moja rola jest wtedy taka, że wysyłam, w moim ośrodku nie mam osób pragnących przyjąć to dziecko, więc jest w tej chwili poszukiwanie w kraju – mówi Maria Księżyk, dyrektor Towarzystwa Przyjaciół Dzieci Ośrodka Adopcyjno-Opiekuńczy w Częstochowie.
- Z informacji moich wynika, że ośrodek wykonywał wiele doborów do rodzin, które jednak ze względu na poważny stan dziecka nie przyjęły tej propozycji doboru. Wobec powyższego, zgodnie z terminem po miesiącu od zakwalifikowania został zgłoszony do naszego ośrodka, który prowadzi wojewódzki bank danych. Dziecko zostało rozesłane terminowo na terenie Śląska i na terenie Polski, po czym nie znalazła się żadna rodzina gotowa przysposobić dziecko i zgodnie z obowiązującym terminem zostało zgłoszone do przysposobienia z przemieszczeniem poza granice kraju – mówi Anna Wójcik, dyrektor Publicznego Ośrodka Adopcyjno-Opiekuńczego w Sosnowcu.
- Do adopcji zagranicznej kwalifikowane są dzieci tylko i wyłącznie te, dla których nie znalazły się rodziny w kraju. Adopcja krajowa zawsze jest przed adopcją zagraniczną – mówi Bożena Sawicka z Publicznego Ośrodka Adopcyjno-Opiekuńczego w Warszawie.
- Po miesiącu, nawet więcej niż po miesiącu od momentu zgłoszenia poza granice kraju, dostaliśmy informację, pomimo że tam też została wszczęta procedura poszukiwania dla dziecka rodziny zagranicznej, że Niepubliczny Ośrodek Adopcyjny w Otwocku ma rodzinę dla dziecka, procedura została zawieszona - mówi Anna Wójcik, dyrektor Publicznego Ośrodka Adopcyjno-Opiekuńczego w Sosnowcu.
I rzeczywiście postępowanie w sprawie adopcji zagranicznej 2 sierpnia zostało zawieszone. To jednak nie rozwiązało problemów polskiej rodziny. Kacperek nadal nie mógł trafić do państwa Nefczynskich. Postanowiliśmy zająć się sprawą. Razem z panią Katarzyną i panem Arkadiuszem pojechaliśmy do Częstochowy po dziecko.
- Wydane postanowienie, które mam przed sobą jest aktualniejsze. Sąd uznał, że piecze mają sprawować państwo Nefczyńscy, a zatem opiekun powinien wydać osobę pozostającą pod opieką – mówi dr Jarosław Świeczkowski, prawnik z Uniwersytetu Gdańskiego.
Poszliśmy na umówione wcześniej spotkanie z panią dyrektor Niepublicznego Zakładu Pielęgnacyjno-Opiekuńczego. Ku naszemu ogromnemu zdziwieniu pani dyrektor odmówiła nam wypowiedzi przed kamerą.
- Dlaczego nie można w jednym sądzie ocenić dwóch rodzin, niech sąd to zrobi. Ja nie będę nic mówiła. Nie chcę rozmawiać – mówi Bernadetta S., dyrektorka Niepublicznego Zakładu Pielęgnacyjno-Opiekuńczego w Częstochowie.
Na miejsce przyjechała policja, a także pogotowie. Lekarz stwierdził, że chłopiec ma zapalnie oskrzeli i wymaga hospitalizacji. *
*Jutro ciąg dalszy historii państwa Nefczyńskich.
Reporter: Małgorzata Frydrych, Aneta Kaziuk