Stracili rodziców, walczyli z urzędnikami

Rodzeństwo Pawłowskich mimo młodego wieku przeżyło już sporo. Rok temu umarł ojciec, w marcu matka została zamordowana, zostawiając zadłużone mieszkanie. 14-letni Paweł stał się najemcą mieszkania, a także głównym spadkobiercą długu. Mimo wielu prób rozwiązania problemu, urzędnicy stawiali kolejne bariery. Dzięki zainteresowaniu dziennikarzy okazało się, że sprawa nie jest taka trudna.

Słupsk na Pomorzu. W tym  mieście od urodzenia mieszają Paula i Paweł Pawłowscy. Paula ma 22 lata, jej brat 14. To sieroty. Przed ponad rokiem zmarł ich ojciec, a w marcu brutalnie zamordowana została matka Pauli i Pawła.


- Tata był poważnie chory miał niewydolność nerek, serca i płuc. Zmarł można powiedzieć, śmiercią naturalną rok temu, a raczej półtora. A mama w marcu  została zamordowana  - mówi Paweł Pawłowski, który został obciążony długami po rodzicach.


Ale utrata obojga rodziców, choć bolesna,  była tylko początkiem problemów rodzeństwa. Paula przez dwa miesiące walczyła o uzyskanie tytułu do opieki nad bratem.  Inaczej chłopcu groziło umieszczenie w domu dziecka.


- Siostra chce dla mnie dobrze.  Jest jak moja mama – mówi Paweł Pawłowski, który został obciążony długami po rodzicach.


Urzędnicy z Przedsiębiorstwa Gospodarki Mieszkaniowej w Słupsku głównym najemcą mieszkania,  gdzie rodzeństwo mieszkało z rodzicami,  ustanowili  14-letniego Pawła. Nagle na niepełnoletniego chłopca spadły wszelkie obciążenia związane z  mieszkaniem po zmarłych rodzicach.


-  A dlaczego akurat on został głównym najemcą w lokalu skoro jest niepełnoletni  Znowu tu się kłaniają przepisy kodeksu cywilnego, w których pan Paweł jako osoba, która przebywała w lokalu ze swoja mamą, wstępuje automatycznie w taki stosunek najmu – mówi Aleksandra Podsiadły z Przedsiębiorstwa Gospodarki Mieszkaniowej w Słupsku.


- Dług po mamie przyjął Paweł. Chciałam, żeby został umorzony, załatwiałam, biegałam, nie ma dnia wolnego.  Chcę, żeby Paweł miał jak najlepiej, a mi prosto w oczy mówią, że działam na jego niekorzyść  - mówi Paula Pawłowska, siostra Pawła.


-  Pewnego dnia dostałem list, że  mam zapłacić 5 tysięcy złoty. Myślałem, że to jakiś żart – mówi Paweł Pawłowski, który został obciążony długami po rodzicach.

Urzędnicy zaaprobowali zamianę mieszkań, ale po kilku tygodniach przygotowań okazało się, że nie może do niej dojść. Siostra Pawła  jest bowiem tylko jego opiekunem prawnym, a nie ma zgody sądu na to, by mogła dysponować majątkiem brata. W tym czasie dług rodzeństwa nadal rósł.


-  Przez miesiąc chodziliśmy, załatwialiśmy  formalności. I jak wszystko było załatwione, dowiedzieliśmy się, że nie możemy zamienić  mieszkań, bo ja nie mogę decydować o majątku Pawła – mówi Paula Pawłowska, siostra Pawła.


- W tym momencie są w kropce. Dług narasta muszą go spłacić, ludzie czekają, nie chcą płacić coraz więcej, dług rośnie, a urzędnicy są na urlopach  - mówi Robert Gębuś z Dziennika Bałtyckiego.


Dla rodzeństwa w końcu zabłysło światełko nadziei. Po interwencji  naszej ekipy i dziennikarza Dziennika Bałtyckiego, już w dniu, gdy odwiedziliśmy urzędników słupskiego PGM-u okazało się, że sprawę, z którą rodzeństwo  nie mogło sobie poradzić - można załatwić. I to niemal od ręki.


- Zostało spisane porozumienie. Zamiana dojdzie do skutku, a  dług nie będzie na nich ciążył. Więc sprawa jest załatwiona pozytywnie - mówi Aleksandra Podsiadły
 Z Przedsiębiorstwa Gospodarki Mieszkaniowej w Słupsku.


- Cieszy fakt, że załatwili to pozytywnie,  ale martwi, że stało się tak  głównie dzięki mediom, bo stajemy przed takim faktem, że dopóki media się nie zainteresują  sprawą, to urzędnik też się nią nie zainteresuje – mówi Robert Gębuś  z Dziennika Bałtyckiego. *

* skrót materiału
Reporter: Leszek Tekielski

ltekielski@polsat.com.pl