Samochód do kasacji, odszkodowania brak

Karolina Radziszewska ze Świnoujścia rok temu miała wypadek samochodowy. Sprawca uciekł z miejsca zdarzenia. Poszkodowana do dziś nie może odzyskać od firmy ubezpieczeniowej pieniędzy za auto, które poszło na złom. Do tego potrzebny jest sprawca.

- Jadą sobie, patrzę, wypadek. Czarny samochód wjeżdża w ten samochód z przyczepą. Zaczynam hamować. Czarny samochód stoi przede mną, w pewnym momencie zaczyna uciekać na wstecznym. Nie mam szans uciec, uderzam w niego. Osoba, która jechała przed nim z przyczepą zaczęła pościg, niestety bez skutku, ale zdążyła zapisać numery rejestracyjne  – opowiada Karolina Radziszewska.

Poszkodowani nie złapali sprawcy, ale liczyli, że uda się to wezwanej na miejsce policji.

- Policja nic nie zrobiła. Jestem bardzo rozżalona, bo nie było żadnego pościgu, a to była akurat świetna trasa, by złapać tego przestępcę – uważa pani Karolina.

Poszkodowani zapisali numery rejestracyjne, a właściwie dwa różniące się kolejnością dwóch liter. Oba podali policji, która na tej podstawie miała znaleźć sprawcę.

-  Sprawdziliśmy w niemieckich bazach danych i okazało się, że numer jest nietrafiony, nie pasował do pojazdu – informuje Krzysztof Maćczak z policji w Goleniowie.

- Po miesiącu dostałam pisemnie notatkę, że nie ustalono sprawcy – mówi pani Karolina.

Okazuje się, że ucieczka sprawcy z miejsca wypadku to nie jedyny problem. Szukanie go po numerach rejestracyjnych mogłoby trwać, ale na przeszkodzie stanęła zmiana kwalifikacji zdarzenia.

- Wstępnie zdarzenie wyglądało jak wypadek komunikacyjny. Natomiast w toku dalszych czynności okazało się, że jest to kolizja. Różnica polega na tym, że poszkodowani nie doznają obrażeń. A kolizja jest sprawą mniej priorytetową dla organów ścigania za granicą. My nie możemy zlecić, by Niemcy szukali nam na gwałt sprawcy – informuje Krzysztof  Maćczak z policji w Goleniowie.

-  Zgłosiłam wypadek do firmy ubezpieczeniowej. Zrobiono oględziny, zdjęcia i przyznano mi odszkodowanie. Po czym tego odszkodowania nie dostałam – mówi pani Karolina.

A to dlatego, że skoro nie ma sprawcy, to nie wiadomo, który zakład ubezpieczeniowy w Niemczech powinien pokryć szkody. Polski ubezpieczyciel prosił nawet panią Karolinę, by sama ustaliła sprawcę.

- Uważam, że zachowanie zakładu ubezpieczeń jest nieprofesjonalne. To tak, jakby ktoś przyszedł do lekarza, a lekarz podał lancet i prosił, żeby pacjent sam się zoperował – mówi Krystyna Krawczyk z Biura Rzecznika Ubezpieczonych.

- Udało się ustalić, że jeden z tych numerów rejestracyjnych został kiedyś wydany, ale w momencie zdarzenia został wyrejestrowany. Albo pojazd został skradziony, albo został sprzedany do Polski i nie został przerejestrowany na polskie tablice rejestracyjne. Oba te przypadki tłumaczyłyby, dlaczego sprawca tego wypadku uciekł – dodaje Mariusz Wichtowski, prezes Polskiego Biura Ubezpieczycieli Komunikacyjnych.

Paradoksalnie byłoby lepiej, gdyby w tamtym zdarzeniu ktoś został ranny, bo wtedy wypłaconoby odszkodowanie bez konieczności ustalenia sprawcy.*

* skrót materiału

Reporter: Michał Bebło

mbeblo@polsat.com.pl