Dla ZUS-u dowód to nie dowód…
Dowód wpłaty to rzecz święta, ale nie dla ZUS-u. Lubelski oddział po 10 latach odkrył, że jeden z przedsiębiorców jakoby zalega ze składkami za 1999 rok. I chociaż rzekomy dłużnik ma podstemplowany przekaz pocztowy, który dowodzi, że składki opłacił, to ZUS i tak każe mu płacić jeszcze raz. Bo dla ZUS-u dowód to nie dowód...
Pan Tadeusz Smagała prowadzi firmę zajmującą się montażem instalacji elektrycznych. Regularnie startuje w przetargach. By móc brać w nich udział mężczyzna wielokrotnie występował do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych o wydanie zaświadczenia o niezaleganiu ze składkami.
Nie inaczej było jesienią 2009 roku. Pan Smagała oświadczenie o niezaleganiu ze składkami otrzymał. Jednakże po kilku miesiącach nagle okazało się, że zdaniem ZUS-u, nie zapłacił dwóch składek. Z maja i grudnia 1999 roku!
- Znalazłem potwierdzenie opłaty tych składek i zawiozłem je do ZUS-u . A tam konsternacja, skąd je wziąłem. Byli pewni, że po 10 latach ja tych składek nie mam – mówi pan Tadeusz.
ZUS dowody wpłaty obejrzał i stwierdził, że... niewiele one znaczą. Najważniejsze jest to, co pokazuje ZUS-owski system. A ten pokazuje, że wpłat nie ma.
- Płatnik w tej sytuacji zrobił już wszystko, co mógł. Natomiast nie jesteśmy jedynym podmiotem, który uczestniczy w procesie przekazywania składki.
Jeżeli NBP twierdzi, że pieniądze nie wpłynęły na nasz rachunek, to dowód wpłaty z instytucji, która przyjęła przelew do realizacji nie wystarcza, aby stwierdzić, że składka została opłacona – informuje Małgorzata Korba z Zakładu Ubezpieczeń Społecznych w Lublinie.
Pana Tadeusza dziwi fakt, że przez te 11 lat kontrolerzy ZUS-u składali mu wizyty, ale żaden z nich nie zająknął się na temat ewentualnego zadłużenia.
- Była kontrola z ZUS-u dwa lata po tych wpłatach. To był 2001 rok i kontroler odnotował w protokole pokontrolnym, że takie wpłaty są u mnie zarejestrowane - twierdzi pan Tadeusz.
- Kontroli nie prowadzimy na bieżąco. Prowadzimy je w określonych odstępach czasu, wybierając do kontroli określonych płatników – mówi Małgorzata
Korba z Zakładu Ubezpieczeń Społecznych w Lublinie.
Skutki kontroli po latach? ZUS nie kwestionuje, że pan Tadeusz dowody ma, ale i tak każe mu zapłacić ponownie. Dziś, wraz z odsetkami, to już suma prawie 10 000 zł.
- Ustawa mówi, że to płatnik jest odpowiedzialny za to, aby składka była opłacona poprawnie, żeby dotarła na rachunek i została zaksięgowana. Musimy się więc zwrócić w takiej sytuacji do płatnika o uregulowanie takiej należności – mówi Małgorzata Korba z oddziału ZUS w Lublinie.
Pan Tadeusz nie godzi się z tłumaczeniami ZUS-u. Dlatego we wrześniu ubiegłego roku wniósł sprawę do sądu.
- Sprawa jak na razie stoi w miejscu, a ZUS zmienia swoje stanowisko. Dokonuje jakichś przeksięgowań, co więcej dziwnych, bo z błędami matematycznymi. Obawiamy się, że zaraz się okaże, że znowu coś innego się nie zgadza i to mój klient będzie musiał tłumaczyć, że nie jest wielbłądem – mówi Rafał Choroszyński, pełnomocnik pana Tadeusza.
O jakich przeksięgowaniach mowa? Otóż po pewnym czasie okazało się, że problemem nie są składki z 1999 roku – te już zostały zapłacone, a należności z późniejszych lat.
- Te składki zostały pokryte przez późniejsze wpłaty pana Tadeusza – informuje Małgorzata Korba z oddziału ZUS w Lublinie.
- W ten sposób tak naprawdę te roszczenia ZUS-u z tytułu niezapłacenia czegokolwiek nigdy nie mają szansy się przedawnić. Cały czas pozostają długiem, ponieważ kolejne składki regulują pierwszą, która nie została zapłacona. Czyli na bieżąco masz niezapłacone – mówi Dorota Wolicka, reprezentantka inicjatywy Przedsiębiorcy Poszkodowani przez ZUS.
Co stało się ze składkami pana Tadeusza? Czy poczta przekazała je do banku? Tego mężczyzna dziś nie jest w stanie ustalić, bo takie dokumenty przechowywane są na poczcie 5 lat, a od momentu wpłaty mija już 12. Przedsiębiorcę najbardziej boli to, że przez walkę z ZUS-em ponosi ogromne straty.
- Nie mogłem stanąć do przetargu na kilkaset tysięcy złotych. Straty szacuję na około milion złotych – mówi pan Tadeusz.*
* skrót materiału
Reporterka: Irmina Brachacz