Rodzinna wojna o… bramę

Kłócą się już 50 lat. Dziś nikt już nie pamięta, co podzieliło rodzinę Ciągło z Podegrodzia w Małopolsce. Zwaśnione strony mieszkają obok siebie, ale ze sobą nie rozmawiają. Ostatnio spór się zaostrzył. W ruch poszły pięści i pistolet gazowy. W dodatku jedni zamurowali drugim bramę wjazdową do ich domu.

Pani Helena i jej syn Andrzej mieszkają w Podegrodziu od ponad 50 lat. Od tylu też trwa ich konflikt z najbliższą rodziną.

- Sąsiaduję z bratem męża, jego żoną, dziećmi i wnukami. Nie odzywamy się do siebie od lat – mówi Helena Ciągło, która nie ma wyjazdu z posesji.

- Wiem, że jeszcze za życia męża pani Helenki były konflikty, ale nie miały takiego wymiaru – dodaje Alicja Uroda, przyjaciółka rodziny.

30 lipca tego roku brama wjazdowa, z której rodzina korzystała przez ponad 50 lat, została przez sąsiadów zamurowana. Pani Bożena, żona kuzyna pana Andrzeja pokazuje mapy i przekonuje, że granica jej działki jest właśnie tu, gdzie zostały postawione pustaki.

- Już dwa lata temu miał mówione, że ma robić swój wjazd, ale nie chce. Woli, żeby ktoś mu to sfinansował, a to nie nasz problem. Ja swoją posesję grodzę – mówi Bożena Ciągło, której rodzina zamurowała bramę sąsiadów.

- Funkcjonariusze ustalili, że sąsiad postawił ten murek zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa. Miał stosowne zezwolenia na budowę – informuje Justyna Basiaga z policji w Nowym Sączu.

- Ich dokumenty nie są wiarygodne, nie są pełne. Wjazd i brzeg należał do mnie i będzie należał – twierdzi Andrzej Ciągło, który nie ma wyjazdu z posesji.

Pani Bożena mówi, że na decyzję o zamurowaniu wjazdu wpłynęła sytuacja, która miała miejsce na początku maja tego roku. Pan Andrzej wylał wtedy beton przed bramą, aby załatać dziurę.

- Zaczęli dyskutować z mężem przy tej bramie i sąsiad psiknął mężowi gazem. Najpierw doleciał z pistoletem, nie wiedziałam jaki to pistolet. Od tego czasu się zaczęło – opowiada Bożena Ciągło.

- Ja ich nie zaatakowałem. Zostałem pobity na własnym podwórku. Broniłem się miotaczem gazu, który można mieć bez zezwolenia i użyłem go w ostatniej chwili – twierdzi Andrzej Ciągło.

Po zamurowaniu dojazdu wejście do posesję prowadzi przez dziurę w ogrodzeniu. Niezbędne było postawienie drabiny. Sto metrów od domu pana Andrzeja i jego matki jest druga brama. Jednak droga tam jest nieprzejezdna. 77-letnia pani Helena obawia się, że kiedy będzie potrzebowała pomocy lekarza, ten nie będzie miał jak do niej dotrzeć.

Sytuację zna także Urząd Gminy w Podegrodziu. Urzędnicy mówią, że w rodzinne sprawy mieszać się nie mogą. Przyznają jednak, że podejmowali kroki, aby rozwiązać trwający konflikt.

- Proponowałem im spotkanie przy kawie, czysto prywatne, żeby się pogodzili, bo przecież o to chodzi. Niestety, nie udało mi się doprowadzić do jakiegoś konsensusu – mówi Piotr Lachowicz, sekretarz gminy Podegrodzie.

Czy sprawa znajdzie swój finał w sądzie? Tego nie można wykluczyć. Pewne jest, że skłócone rodziny nigdy nie dojdą do porozumienia.

- W tym momencie jestem odcięty od świata, nie mam możliwości wyjechania samochodem, żeby pozałatwiać sprawy i udowodnić, że mam rację – mówi Andrzej Ciągło.*

* skrót materiału

Reporter: Grzegorz Kowalski

gkowalski@polsat.com.pl