Wyrok za oszukanie niepełnosprawnych
![](https://ipla.pluscdn.pl/dituel/cp/7m/7mqmzmyv8vp2zmdzhpfs98bxf1pxshv2.jpg)
Sąsiadka namówiła niepełnosprawne małżeństwo na zaciągnięcie 20 pożyczek bankowych na kwotę ponad 160 tys. zł. Pieniądze wzięła dla siebie. Sprawa wyszła na jaw, gdy kobieta przestała płacić raty. 12 sierpnia w Szczecinie zakończył się jej proces. Dostała wyrok w zawieszeniu.
- Sąd uznał Wiolettę H. winną popełnienia 20 oszustw na szkodę banków i państwa Przybyłowskich. Wymierzył jej karę 2 lat pozbawienia wolności na okres zawieszenia 5 lat, poddając ją dozorowi kuratora i zobowiązując do zapłacenia na rzecz banków odszkodowań w kwocie 93 tysięcy złotych – informuje Marek Dalidowicz z Sądu Rejonowego Szczecin-Prawobrzeże i Zachód.
Historię małżeństwa opowiadaliśmy blisko rok temu. Przypomnijmy: Barbara i Adam Przybyłowscy poznali się na warsztatach terapii zajęciowej. Oboje są upośledzeni umysłowo, ale nie są ubezwłasnowolnieni. Mieszkają sami, świetnie dają sobie radę z codziennymi sprawami. Są jednak bardzo ufni. Dlatego stali się łatwym celem dla sąsiadki oszustki.
- Dopiero po latach dowiedziałam się, że dali jej klucz, żeby przychodziła się do nich kąpać, bo sama nie miała łazienki, gotowała sobie jedzenie. O niczym nie wiedziałam do chwili, kiedy Adaś zadzwonił i powiedział, że ma pełną skrzynkę wezwań do zapłaty, słyszałam w tle, jak Basia płacze – opowiada Jolanta Niedźwiecka, ciotka niepełnosprawnego pana Adama.
Okazało się, że były to wezwania do spłaty rat kredytów w GeMoney Banku, BPH, AIG, Lucas Banku i Cetelem Banku. W ciągu dwóch lat Przybyłowscy dostali w nich dwadzieścia pożyczek.
Jak to możliwe, że niepełnosprawni małżonkowie mający łącznie 1700 złotych dochodu dostali tyle pożyczek? Tego próbowaliśmy się dowiedzieć w Banku BPH.
- Pracownik banku rozmawia z osobą, która przychodzi po kredyt. To, że tej osobie ktoś jeszcze towarzyszy nie budzi naszych podejrzeń, to się dość często zdarza – mówi Aleksandra Kwiatkowska, rzecznik prasowy banku BPH.
Przybyłowscy nie zobaczyli z zaciągniętych kredytów ani złotówki. Wszystkie pieniądze trafiały do sąsiadki – Wioletty H. Początkowo sąsiadka spłacała zaciągane pożyczki.
- Ona to do koperty chowała. Mówiłam, że nie można tyle pieniędzy brać, a ona pukała mnie kolanem w banku i mówiła, że spłaci – mówi pani Barbara.
- Chcieliśmy powiedzieć o tym cioci, ale nam zabroniła. Powiedziała, że zaraz ciocia zrobi awanturę – dodaje pan Adam.
Wioletta H. nie jest już sąsiadką niepełnosprawnego małżeństwa. Mimo wielokrotnych prób, nie udało nam się z nią porozmawiać.
Ciotka pana Adama stara się o częściowe ubezwłasnowolnienie obojga niepełnosprawnych małżonków. Boi się, że ktoś może znowu chcieć wykorzystać ich naiwność.
- Do nich nie bardzo dociera to, co się stało. Dla nich sto złotych to dużo, tysiąc też dużo i 164 tysiące również. Nie znają wartości pieniądza – mówi Jolanta Niedźwiecka, ciotka pana Adama.*
* skrót materiału
Reporterka: Paulina Bąk