Mieszkańcy kontra recydywista

Wielokrotny recydywista od kilku lat terroryzuje mieszkańców Mielęcina w Zachodniopomorskiem. Stefan B. trafiał do zakładów karnych aż 16 razy i przesiedział w nich większość swojego życia. Gdy jest na wolności, wszczyna awantury i bijatyki. Ostatnio pobił ciężarną kobietę. Po tym wydarzeniu sprawy w swoje ręce wzięli mieszkańcy Mielęcina. Teraz mają kłopoty.

Mielęcin to niewielka, popegeerowska miejscowość koło Stargardu Szczecińskiego. To właśnie tam 24 sierpnia do Grażyny Drożdż i będącej w ciąży jej przyszłej synowej Julity Rusek przyszedł 57-letni sąsiad Stefan B. Mężczyzna kilka dni wcześniej wyszedł z więzienia

- Pojawił się nagle. Zaczął mi rękę wykręcać i pytać, gdzie są moi synowie. Oskarżył ich, że mu ukradli siatki na ryby, a to nie była prawda. Synowa to zobaczyła i powiedziała, że dzwoni na policję. Pobiegł za nią do mieszkania – opowiada Grażyna Drożdż.

- Wpadł w szał i zaczął mnie bić po twarzy. Skuliłam się, to złapał mnie za głowę i zaczął pięścią mnie bić po twarzy. Później zapytał, czy dalej mam zamiar dzwonić na policję. Rozbił telefon i wyszedł – rozpacza Julita Rusek, pobita przez Stefana B.

Mężczyzna wybiegł z domu. Jednak nieobliczalnemu recydywiście nie wystarczyło, że skatował bezbronną kobietę w ciąży. - Pobiegł do sąsiada po szpadel z szopy. Zobaczyliśmy, że idzie ze szpadlem i zamknęłyśmy drzwi. Uderzył w nie i wrócił do mieszkania - opowiada Grażyna Drożdż.

Ciężarna kobieta trafiła do szpitala. Okazało się, ze ma połamaną szczękę i liczne stłuczenia ciała. Przybyli na miejsce policjanci rozpoczęli poszukiwania recydywisty. Sprawdzili okolicę, poszli też do domu oprawcy. Ten nie otworzył drzwi, więc poprosili mieszkańców o pomoc w ujęciu Stefana B. i odjechali.

- Powiedzieli, że jeżeli w jakikolwiek sposób zdołamy tego pana obezwładnić, to mamy natychmiast zadzwonić po nich, a oni zajmą się całą resztą – opowiada Mateusz Ciesiołkiewicz, który złapał Stefana B.

Kilku młodych mężczyzn skrzyknęło się i zaczęło szukać bandyty. Kiedy stanęli przed blokiem, w którym mieszka poszukiwany przez nich recydywista. Doszło do rękoczynów.

- My z grupą chłopaków zebraliśmy się. Poszliśmy pod mieszkanie i czekaliśmy. Wyskoczył z okna, leciał do nas z takim łomem. Jeden kolega dostał po nogach. On nas się nie bał. Fakt,  dostał parę razy, nie ma się co oszukiwać, ale ciężko było go utrzymać. My się broniliśmy, gdybyśmy nic nie robili, to on by nam krzywdę zrobił – mówią mężczyźni, którzy złapali Stefana B.

Na miejsce przyjechały cztery radiowozy. Zatrzymano zarówno recydywistę, jak i pięciu chłopców, którzy stanęli w obronie pobitej kobiety. Stefana B. za skatowanie kobiety -aresztowano, a młodym mieszkańcom Mielęcina postawiono zarzut „pobicia, w którym naraża się człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia”.

- To on złożył zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa, powiedział, że został pobity przez określone osoby. To, czy mężczyźni działali w obronie koniecznej, będzie wyjaśniane – informuje Małgorzata Wojciechowska z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.

- Nie odniósł on poważniejszych obrażeń, lekarz stwierdził, że może przebywać w areszcie policyjnym – dodaje Przemysław Kimon z Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie.

Mieszkańcy boją się, że Stefana B. ich pozabija. Rok temu grasował po okolicy z siekierą, kłusował, groził mieszkańcom, spalił rybakowi łódź. Wówczas trafił za kraty. W więzieniu powinien znajdować się jeszcze przez kilka miesięcy, ale w sierpniu wyszedł na… zwolnienie warunkowe.

- Skazany złożył wniosek o przedterminowe zwolnienie, do którego przychylił się Sąd Okręgowy w Koszalinie. Sąd przychylił się, pomimo negatywnej opinii dyrektora zakładu karnego. Dyrektor z kolei kierował się negatywną opinią kryminologiczno-społeczną. W opinii psychologa jest to osoba głęboko zdemoralizowana, niewrażliwa na wymierzane kary – mówi  Robert Trembowelski, oficer zakładu karnego Stare Borne.

- Mamy odpowiadać za to, że go złapaliśmy. Grozi nam 5 lat więzienia. No, coś tu jest nie tak. My się broniliśmy. To on nas zaatakował – mówi Mateusz Ciesiołkiewicz.

Reporter: Artur Borzęcki

aborzecki@polsat.com.pl