Oszukani rolnicy
Ponad trzy tysiące rolników z Lubelszczyzny, Podkarpacia i woj. świetokrzyskiego od tygodni czekają na zapłatę za swoją pracę. Dłużnik to największy w regionie i najnowocześniejszy w kraju Zakład Tłuszczowy w Bodaczowie. Rolnicy dostarczyli rzepak, za który nie dostali zapłaty. Spółka tłumaczy się przejściowymi trudnościami, przesuwając kolejne terminy spłaty faktur. Problem w tym, że w zapewnienia tłuszczowego giganta nikt już nie wierzy.
Pod Zakładami Tłuszczowymi w Bodaczowie mogłoby stanąć nawet cztery tysiące ludzi. Od tylu osób przedsiębiorstwo wzięło w tym roku rzepak. Mówimy wzięło, bo ludzie, których spotkaliśmy w Bodaczowie, do dziś nie dostali pieniędzy za swoją ciężką pracę. Niektórzy czekają od lipca. W rolniczym biznesie - to bardzo długo.
- Dziecku nie wytłumaczę, że nie mam pieniążków, bo za rzepak nie zapłacili. Nie dostaliśmy ani grosza, a trzeba siać nowe zboże. Skąd wziąć pieniądze na opryski, na nawozy, a żyć też trzeba – mówi jedna z wierzycielek.
Zdenerwowanych rolników spotykamy także w Izbie Rolniczej w Lublinie. Tu, na zebraniu zastanawiają się, czy nie domagać się zapłaty za ich pracę przed sądem. Według informacji Lubelskiej Izby Rolniczej zakłady mogły przyjąć rzepak nawet za blisko 100 milionów złotych. Spółka tych informacji potwierdzić nie chce, zasłaniając się tajemnicą handlową.
- Wystawiłem fakturę na sto tysięcy, zapłaciłem VAT od pieniędzy, których jeszcze nie dostałem. To jest oszustwo w biały dzień – mówi Grzegorz Matyjasik, poszkodowany rolnik.
- Pierwszy raz w tym roku zasiałem rzepak i od razu porażka.15 tysięcy złotych to dla mnie dużo. Mam niezapłacony KRUS, za kombajn nie zapłaciłem – mówi Michał Grudzień, poszkodowany rolnik.
Skup czarnego złota, bo tak rolnicy mówią na rzepak, rozpoczął się w połowie lipca. W tym roku, jak wspomina pan Mirosław z małej miejscowości pod Zamościem, rolnicy mieli zarobić wyjątkowo szybko i dużo. Spółka zaproponowała najwyższą cenę w regionie. Zmieniła też sposób płatności faktur - z 30 na 14 dni. Dla rolników taka oferta była bardzo kusząca.
- Był to element, który współdecydował o tym, że rolnicy decydowali się oddać towar do naszych punktów skupu – mówi Tomasz Lis, rzecznik prasowy Zakładów Tuszowych w Bodaczowie.
- Do Bodaczowa zawiozłem 17 ton rzepaku, czyli ponad 30 tysięcy złotych. Jestem uziemiony. Pożyczyłem pieniądze, żeby kupić trochę nawozu. Mniej ziarna też kupiłem, bo nie miałem za co – mówi Stanisław Lipa, poszkodowany rolnik.
Pod koniec lipca mijał termin zapłaty pierwszych faktur, a pieniędzy nie było na kontach rolników. Oficjalnego komunikatu ze strony zakładu - także nie. W końcu padł kolejny termin wypłaty - 9 sierpnia. Kiedy firmanie dotrzymała i tej obietnicy - rolnicy przez kilka dni okupowali bramę zakładu i punkty skupu rzepaku.
- W biznesie wszystko przekłada się na pieniądze, więc też robiliśmy pobieżne wyliczenia tych kilku dni, kiedy były przestój zakładu i wiemy, że to był koszt 20 milionów złotych – mówi Tomasz Lis, rzecznik prasowy Zakładów Tuszowych w Bodaczowie.
- W tej sprawie mamy kilkunastu co najmniej wierzycieli, którym nie zapłacono. Jest to podstawa do ogłoszenia upadłości. Ze wszystkich rozwiązań, które rozważamy, to postępowanie upadłościowe byłoby i najtańsze i najlepsze – mówi Przemysław Rosati, adwokat.
Ponieważ właściciele zainwestowali w unowocześnienie zakładu, pojawił się problem z kredytem skupowym na rzepak. Banki jako gwarancji zażądały dokapitalizowania zakładu.
To oznaczało, że firma musiała poszukać inwestora. Rozmowy trwają do dziś. Rolnicy dostali niedawno nowy harmonogram spłat. Aneks do umowy, w którym zakład obiecuje, że zapłaci część należności do 10 września, a resztę, do końca miesiąca. Pierwszego terminu z aneksu firma nie dotrzymała.
- Proszę pamiętać, że nie ma obowiązku podpisywania aneksów, to zależy od woli stron. Aneksowanie takiego kontraktu bardzo często może prowadzić do tego, że nie będą się należały odsetki ustawowe – mówi Przemysław Rosati, adwokat.
Reporter: Marta Terlikowska