Kierował bez uprawnień i zabił

20-letnia Martyna wsiadła ze swoim chłopakiem Maciejem S. na motor. Jechali za szybko. Na prostym odcinku drogi uderzyli w przebiegającą sarnę. On przeżył, Martyna zginęła na miejscu. Maciej S. kierował motocyklem bez uprawnień, policja odebrała mu je za wielokrotne łamanie przepisów. Mimo to, walczy o uniewinnienie.

11 czerwca zeszłego roku 20-letnia Martyna Wiśniewska powiedziała rodzicom, że jedzie na grilla. Wyszła z domu ze swoim chłopakiem Maciejem S. Wsiedli na motor. Na prostym odcinku drogi koło Wągrowca doszło do tragicznego wypadku.

- Widok był okropny. Ze ślicznej twarzy mojego dziecka nie zostało nic, pusta dziura. Nie miała żadnych szans – rozpacza Mariola Wiśniewska, matka Martyny.

- Uderzyli w sarnę. Motor sunął po asfalcie na boku, córka uderzyła w drzewo. Pierwszy biegły stwierdził, że ich prędkość oscylowała między 125 a 150 km/h. A przepisy pozwalały jechać 90km/h – dodaje Grzegorz Wiśniewski ojciec Martyny.

Początkowo rodzice zmarłej Martyny wybaczyli kierowcy - Maciejowi S. Uważali, że doszło do nieszczęśliwego wypadku. Nie chcieli, żeby sprawca został ukarany.

- Mówiliśmy mu, że jest młody, że jeszcze się ożeni i będzie miał dzieci. Zarzekał się, że to była jego ostatnia dziewczyna, jej obrączkę zakładał na palec – opowiada Grzegorz Wiśniewski, ojciec Martyny.

Okazało się jednak, że w dniu, w którym zginęła Martyna, Maciej S. jechał bez uprawnień. Prawo jazdy zabrano mu kilka miesięcy wcześniej za wielokrotne łamanie przepisów.

- Myślałam, że to jest dobry, uczciwy człowiek. Później okazało się, że to nie pierwszy raz, że się nie zatrzymał do kontroli, że miał wypadek, że posiadał narkotyki. Po śmierci córki spowodował kolejny wypadek. Dostał 1000 złotych mandatu i na tym się skończyło –opowiada Mariola Wiśniewska, matka Martyny.

Jak twierdzą rodzice Martyny, Maciej S. kontaktował się z nimi i przychodził na cmentarz tylko do pierwszej rozprawy w sądzie. Potem wszystko się zmieniło.

- Miesiąc po wypadku jeździł na dyskoteki, organizował libacje alkoholowe w domu. Dowiedziałem się, że od listopada ma nową dziewczynę, moje dziecko na to nie zasłużyło – opowiada Grzegorz Wiśniewski, ojciec Martyny.

- Fakt że nie upłynęło dużo czasu, a Maciej S. jest żonaty na pewno ma wpływ na przebieg sprawy. Człowiek żonaty musi utrzymywać żonę, a w przyszłości dzieci. To może wpłynąć na wyrok – ocenia Cezary Kucharski, dziennikarz Głosu Wągrowieckiego.

Sąd Rejonowy w Wągrowcu skazał Macieja S. za spowodowanie śmiertelnego wypadku i jazdę bez uprawnień na 2,5 roku więzienia oraz na osiem lat zakazał mu prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych. Rodzice Martyny myśleli, że to już koniec ich dramatu. Państwo Wiśniewscy byli usatysfakcjonowani wyrokiem, ale Maciej S. się odwołał. Sprawca tragicznego wypadku domaga się uniewinnienia.

- Sąd drugiej instancji może dojść do odmiennego przekonania niż sąd pierwszej instancji i uniewinnić oskarżonego. W tym sensie obawy rodziny zmarłej są uzasadnione – informuje Joanna  Ciesielska-Borowiec z Sądu Okręgowego w Poznaniu.

Chcieliśmy porozmawiać z Maciejem S., ale nie zgodził się na rozmowę.

Rodzice Martyny nie potrafią pogodzić się ze śmiercią swojej jedynej córki. I chociaż w sądzie nie mają żadnych praw, bo na początku nie chcieli być oskarżycielami posiłkowymi, zapowiadają, że do końca będą walczyć o sprawiedliwy wyrok.*

* skrót materiału

Reporterka: Paulina Bąk

pbak@polsat.com.pl