Lekarz leczył - rak zabijał

Halina Baran w 2008 roku, z silnymi bólami i krwotokiem zgłosiła się do ginekologa. Według jego diagnozy, pani Halina miała cystę na jajniku. Leczenie hormonalne, które trwało półtora roku, nie zlikwidowało bólu, jednak lekarz prowadzący stwierdził, że pani Halina jest zdrowa. Niestety inna opinia lekarska, stwierdziła, że pani Halina ma zaawansowanego raka jajnika. Niedługo lekarz stanie przed sądem a pani Halina walczy o życie.

46-letnia Halina Baran jest matką dwóch nastoletnich córek. Po śmierci męża wychowuje je samotnie. Kiedy w 2008 roku poczuła się źle, natychmiast udała się do ginekologa, Tomasza K.


- Pierwszym objawem  było krwawienie podczas miesiączkowania, to był  krwotok i bóle brzucha, do utraty przytomności. Lekarz  sam zrobił  USG i po tym USG stwierdził, że jajnik jest powiększony, jest cysta na jajniku dość spora, ale spróbujemy wdrożyć hormony  – mówi Halina Baran, która oskarżyła lekarza o nierozpoznanie nowotworu.


Po dwóch kolejnych badaniach USG  Tomasz K. stwierdził, że leczenie jest skuteczne i cysta się zmniejsza. Ginekolog  leczył panią Halinę lekami hormonalnymi przez półtora roku. Był przekonany o słuszności swojego postępowania pomimo tego, że kobieta  w dalszym ciągu nieustannie skarżyła się na coraz silniejsze bóle brzucha.


-Twierdził, że bóle  są od   leków.   Badanie USG było wykonywane przez okres leczenia kilkakrotnie.  Mówił, że cysta   zmniejsza się , że leczenie idzie w dobrym kierunku. Pan doktor  18 kwietnia 210 roku,  po badaniu USG  powiedział, że  jestem zdrowa, cysty na jajniku nie ma i  że mam udać się do gastrologa – mówi Halina Baran, która oskarżyła lekarza o nierozpoznanie nowotworu.


Pani Halina dwa miesiące czekała na wizytę u specjalisty. Przez ten czas jej samopoczucie dramatycznie się pogarszało. W końcu gastrolog podjął decyzję o skierowaniu jej na oddział szpitalny, aby wykonać niezbędne badania. Tam po zaledwie dwóch miesiącach od ostatniej wizyty u ginekologa Tomasza K. usłyszała szokującą diagnozę.

- To był wyrok: rak jajnika. Lekarz ordynator musiał do mnie trzy razy przychodzić. Powiedział, że nigdy nie będę pracować,  nigdy nie pójdę do pracy, że  jestem  tak bardzo chora, że muszę przynieść papiery z ZUS-u i  pójść  na rentę.  Dopiero wtedy doszło do mojego mózgu, że ja jestem tak bardzo chora - – mówi Halina Baran, która oskarżyła lekarza o nierozpoznanie nowotworu.


-  Bardzo to przeżywałam, zresztą wszyscy znajomi jej bardzo współczuli  - mówi Elżbieta Chudzicka, przyjaciółka pani Haliny.


Po operacji, którą pani Halina przeszła jeszcze w lipcu 2010 roku okazało się, że nowotwór zaatakował nie tylko jajnik, ale też są nacieki na wątrobie, na żołądku, na odbycie. Jeszcze tego samego lata pani Halina przeszła pierwszą chemię.


- Sam  lekarz powiedział, że jest ewidentna wina lekarza – mówi pani Halina.


- Sprawa dotycząca oskarżonego Tomasza K. o błąd w sztuce lekarskiej do sądu  wpłynęła w tym roku. Sąd  wyznaczył już termin rozprawy na 2 listopada  - mówi Marcin Chałoński, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Kielcach.


- Jednym z podstawowych dowodów, które legły u podstaw aktu oskarżenia, była opinia  biegłych z zakresu ginekologii, którzy stwierdzili, że w postępowaniu lekarza wystąpił błąd zarówno diagnostyczny, jak i terapeutyczny – mówi Sławomir Mielniczuk, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Kielcach.


Czy lekarz odpowie za nieodpowiednie leczenie pani Haliny? Orzeknie o tym sąd. Tymczasem kobieta musi skupić się na walce o zdrowie i życie.


-  Po chemiach czasem jest bardzo źle, ale ona się nie poddaje,  tak jak często mówi, dziękuje Bogu za każdy dzień, wstaje i walczy z  chorobą – mówi pani Celina, opiekunka  społeczna pani Haliny.


-  Kobiety, które się leczą, niech nie wierzą jednemu lekarzowi, tak ja  zrobiłam. – mówi pani Halina.

Reporterka: Sylwia Kozłowska - Sierpińska

ssierpinska@polsat.com.pl